Kiedy byłam mała moimi ulubionymi książeczkami były te przedstawiające przekrój budynku, dzięki czemu było widać kilka lub kilkanaście mieszkań, każde inaczej urządzone. Lubiłam wyobrażać sobie ludzi mieszkających w tych mieszkaniach: co lubią, co jedzą na śniadanie, jak spędzają wolny czas, czy mają zwierzęta. Potem książeczki z obrazkami zastąpiły magazyny wnętrzarskie. Zdjęcia domów, mieszkań, sposoby aranżacji przestrzeni działały na mnie bardzo inspirująco. Fotografie zawsze były wzbogacone krótkim opisem mieszkańców – ich zajęć, zainteresowań, fascynacji. Uświadomiłam sobie wtedy jak trudne są zawody architekta i dekoratora wnętrz.

Przy okazji remontu naszego mieszkania stwierdziłam, że nie nadawałabym się na architekta wnętrz. Jak tylko ktoś zaczynał do mnie mówić na temat „kwestii technicznych” (progi, osadzenia futryn, kąt pod jakim ma być mozaika na podłodze itp.), natychmiast głuchłam. Odpowiadałam, żeby nie zanudzali mnie pytaniami i żeby zapytali Przemka (naszego architekta i przyjaciela, który przy okazji remontu miał ze mną krzyż pański).
Mogłabym natomiast bez wątpienia zostać dekoratorką! O tak, szukanie mebli, kupowanie zastawy, bibelotów, dobór dodatków…! Tak, tak, tak. Czysta przyjemność. I to wszystko za cudze pieniądze :)

Kiedy okazało się, że nasze wynajęte w bólach brukselskie mieszkanie jest kompletnie puste, klasnęłam w rączki, odpaliłam komputer i zabrałam się do szukania mebli. Niestety gderający coś-tam-coś-tam-o-budżecie Adam nieco psuł całą zabawę. Ale do rzeczy!

Aha, powyżej – galeria, zapraszam do obejrzenia zdjęć (klikamy w strzałki ;) )

Jak urządzić wynajmowane mieszkanie?

Nie oszukujmy się. Kiedy musisz urządzić mieszkanie, które nie należy do ciebie i w którym nie planujesz spędzić całego życia, koszty grają dużą rolę. Każdy zakup należy przeanalizować, zastanowić się, czy w przypadku ewentualnej przeprowadzki, będziemy chcieli dany przedmiot ze sobą zabrać, czy może nam jeszcze posłużyć. Jeśli odpowiedź jest negatywna – cena przedmiotu musi być konkurencyjna. W przeciwnym razie może się okazać, że wyrzucimy pieniądze w błoto.

Zrób listę niezbędnych zakupów

Jest to konieczne. Tak samo jak robimy listę przed pójściem do sklepu spożywczego, tak robimy listę przed zakupami „wnętrzarskimi”. Na zakupach, zwłaszcza w IKEI czy TIGERZE bardzo łatwo jest popłynąć i nakupować różnych słodkich bzedtów, których tak naprawdę nie potrzebujemy. A wydamy pieniądze, które moglibyśmy przeznaczyć na przykład na dodatkowy komplet pościeli dla gości.

Jako że nasze mieszkanie było zupełnie puste (nie licząc stolarki kuchennej), na naszej liście znalazły się następujące rzeczy:

  • Łóżko + materac – najlepiej ze schowkiem, żeby mieć dodatkowe miejsce na przechowywanie
  • Pościel
  • Rozkładana narożna sofa – aby można było przenocować gości
  • Stół + 6 krzeseł
  • Stolik kawowy – trzymanie laptopa na krześle nie jest szczególnie wygodne
  • Szafa!!!
  • Wieszak na ubrania
  • Komoda
  • Stoliki nocne
  • Oświetlenie do sypialni
  • Garnki, czajnik, patelnia – wszystko na indukcję, więc z definicji nieco droższe
  • Zastawa stołowa – część szczęśliwie przywieźliśmy z Warszawy (pojedyncze kubki i szklanki, sztućce, noże, talerzyki itp.)
  • Pralka
  • Odkurzacz
  • I inne drobiazgi, których potrzebujemy na co dzień (serwetki, wazon, świece, kieliszki, nożyczki, tarka itp.)

Jak widzicie lista jest bardzo długa. Dlatego koniecznie….

Ustal budżet

Chociaż Adam doprowadzał mnie szału swoim gderaniem na temat budżetu, przyznaję, że określenie go jest konieczne. Wiedząc, jakimi pieniędzmi dysponujesz możesz ustalić listę priorytetów. Z naszej listy, jeśli chodzi do zakupy meblowe, mogliśmy odłożyć zakup: szafek nocnych, komody, 4 krzeseł i stolika kawowego. W ostateczności moglibyśmy wstrzymać się z zakupem sofy, ale perspektywa spędzania całego dnia na krześle bądź w łóżku nie była szczególnie pociągająca (nie, nie piszę o leniwej niedzieli w łóżku. Piszę o całym miesiącu!). Poza tym nadarzyła się okazja cenowa, o czym będzie trochę dalej.
Łóżko, stół, dwa krzesła i szafa były niezbędne.

Mając określoną wysokość budżetu zastanów się, które rzeczy chcesz mieć nowe, a które mogą być używane. W naszym przypadku łóżko (czytaj materac) musiało być bezdyskusyjnie nowe. Nową kupiliśmy także szafę (nie znalazłam używanej w odpowiednim stanie i rozmiarze) oraz stół – bo mi się podobał. Kupiliśmy także nową pralkę – różnica w cenie między nową a używaną nie była duża, a komfort psychiczny związany z gwarancją jest nie do przecenienia. Używaną kupiliśmy lodówkę (stara jak świat, ale czysta i sprawna, w dodatku za grosze) i odkurzacz. Co do przedmiotów kuchennych, już nie byłam na tyle odważna, aby pochodziły z drugiej ręki.

Szukaj okazji

Nie jest sztuką pójść do sklepu, kupić wszystko hurtem, za jednym zamachem i zapłacić majątek. Sztuką jest kupić rzeczy, które naprawdę ci się podobają, za przyzwoite pieniądze.
Gdzie kpiliśmy nasze meble? Oczywiście część pochodzi z IKEI (łóżko, szafa, sofa – ale z drugiej ręki). IKEA jest konkurencyjna cenowo i ma przyzwoity design. Łatwo jest jednak przesadzić i w konsekwencji nasze mieszkanie będzie wyglądać jak setki innych. Dlatego zakupy w IKEI muszą być szczególnie przemyślane.

Poza tym szukaliśmy okazji w internecie i sklepach z używanymi meblami.

Facebook to potęga, której nie możemy nie doceniać. Zapisaliśmy się do grupy „Brussels sell/swap/buy/want or give away”. Codziennie użytkownicy wrzucają po kilka postów, w których oferują przeróżne rzeczy (czasem przedziwne, czasem koszmarnie brzydkie), których chcą lub muszą się pozbyć. Naturalnie obowiązuje zasada – kto pierwszy, ten lepszy, więc trzeba szybko odejmować decyzje. Za pośrednictwem tej grupy kupiliśmy sofę – używaną przez jakieś pół roku. To był dokładnie ten model, który nam się podobał, a był tańszy niż w sklepie o około 200 euro. Prawdziwa okazja! Kiedy Adam pojechał ją obejrzeć, okazało, się że mebel nie nosi nawet najmniejszych śladów używania. W ten sposób zaoszczędziliśmy całkiem przyzwoitą sumę.

Moim absolutnym odkryciem był TROC – sieć sklepów z używanymi meblami (są nie tylko w Belgii, ale także we Francji, w Hiszpanii czy w Niemczech). W Brukseli jest pięć sklepów – ja byłam w dwóch: na Etterbeek i na Evere (wyprawa na koniec świata…!). Ponadto sklep ma solidną bazę na stronie internetowej, więc proponuję zacząć od zapoznania się z ofertą właśnie w ten sposób. Czasem występują różnice między faktycznym zaopatrzeniem danego sklepu, a zawartością strony internetowej, ale trudno, trzeba się z tym liczyć.

W TROCU kupiłam dwa stoliki nocne z marmurowymi blatami; solidną, zdobioną, drewnianą komodę z marmurowym blatem; stolik kawowy wykończony kafelkami; 6 krzeseł i lustro do sypialni. Za wszystko zapłaciłam w sumie 243 euro (czyli niewiele więcej niż zaoszczędziliśmy na sofie). Do tego należało jeszcze doliczyć transport dwa razy po 30 euro (szczęśliwie udało się zakupy upchnąć w malutkiej camionette).

W Brukseli jest jeszcze Le Petit Rien, ale nie mają tak dobrej strony internetowej i szkoda mi było czasu na bezowocne wyprawy. Kiedyś poszłam tak jednak na spacer i muszę przyznać, że ofertę mają ciekawą.

Pamiętajcie, wszystkie rzeczy używane musicie bezwzględnie obejrzeć i…. powąchać. Stan może być świetny, ale np. jeśli właściciel palił papierosy, albo miał zwierzęta (psa, kota) meble, szczególnie te tapicerowane, mogą brzydko pachnieć!

Nie zapomnij o drobiazgach

Nawet, jeśli twój budżet nie pozwala na zakup wszystkich pozycji z listy od razu lub w dwóch, trzech ratach, wygospodaruj chociaż drobną kwotę na przedmioty dekoracyjne, które kupisz głównie dla przyjemności.
Mam tu na myśli ładną zastawę, wazony, świece, obrazki, plakaty czy serwetki. Są to przedmioty, pomogą ci oswoić obce i nieco pustawe mieszkanie. Jeśli mieszkanie ma parę pomieszczeń, skup się na jednym pokoju, aby to w nim było ci najprzyjemniej. Ja wybrałam sypialnię. Dla ciebie może to być salon lub kuchnia – wszystko zależy, gdzie lubisz spędzać najwięcej czasu.

Gdzie najlepiej kupić dekoracyjne drobiazgi:

Zastawę stołową i świece kupowałam w ZARA HOME na wyprzedaży i w IKEA. W ZARA HOME kupiłam także spray do tekstyliów i zapach do domu – moje ukochane Dark Amber.
Wazonik, serwetki, washi tape – nieoceniona do mocowania plakatów czy zdjęć na ścianach – w TIGER (polecam ten sklep! Możecie w nim kupić całą masę fantastycznych gadżetów za małe pieniądze.)
„Sztukę” czyli pocztówki i plakaty z naszymi ulubionymi obrazami kupiłam w Muzeum Magritte i Królewskim Muzeum Sztuk Pięknych.

Naturalnie brakuje nam jeszcze pewnych drobiazgów (choć Adam twierdzi, że mamy wszystko), ale są to pojedyncze rzeczy: ozdobne poduszki, kilka ładnych kubków, bieżnik na stół kuchenny, lampa do kuchni. Nie są one niezbędne i zostaną kupione wyłącznie, jeśli znajdę zachwycające egzemplarze (a Adam nie będzie zrzędził, że niepotrzebnie wydaję pieniądze ;) ).

Jak widać, żeby urządzić mieszkanie nie trzeba wydawać na to fortuny. Nie wszystko musi być nowe. Przeciwnie, uważam, że używane rzeczy (jak nasze stare szafki nocne czy komoda) dodają wnętrzu charakteru. Pamiętajcie, bądźcie cierpliwi. Szukajcie, bądźcie kreatywni! Poza tym ten eksperyment uświadomi Wam, jak niewiele przedmiotów potrzebujemy do życia. To bardzo pouczające.

Jakie są Wasze doświadczenia z urządzaniem mieszkań? Znacie może jakieś sklepy z używanymi rzeczami w Warszawie, które byście polecili?

Bisous :*

You May Also Like

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *