Nowy sezon! Back to school! Czas na zmiany!

Jak najchętniej kobieta wprowadza zmiany w swoim życiu? Oczywiście zmieniając uczesanie! Wprawdzie wymarzonym sposobem byłaby totalna metamorfoza, ale ona głównie prowadzi do metamorfozy portfela. Jeśli na koncie bankowym miałyśmy jeszcze jakiekolwiek środki, nagle przestajemy je mieć.

Dość tanim rozwiązaniem jest po prostu zmiana uczesania. Przyznaj się, ile razy chcąc zrobić rewolucję w swoim życiu, obcięłaś sobie grzywkę nożyczkami do paznokci, albo ufarbowałaś się na rudo/blond drogeryjną farbą?

Ja wprawdzie samodzielnie grzywki nie ścięłam (zrobiła to na moją prośbę moja własna matka, przynajmniej mam kogo obwiniać), ale za to regularnie podcinałam sobie włosy przy okazji wykonywania zadań z plastyki – tych wymagających użycia nożyczek.

Z farbami do włosów eksperymentowałam jak zła. Chciałam blond. Taki zimny. Wyszło jajko. Chciałam caffé latte (tak się nazywał kolor) otrzymałam skrzydło kruka. (Co ciekawe moja siostra użyła farby z tej samej serii – czekoladowy kasztan. I tak siedziałyśmy koło siebie z identycznymi, kompletnie czarnymi łbami). Wszelkie odcienie rude akurat zawsze były rude, ale nigdy nie uzyskałam pożądanego koloru miedzianej marchewki. Zawiązywałam sobie we włosach pomarańczowa apaszkę dla wzmocnienia efektu. Wyglądałam co najmniej dziwnie. Padłam też ofiarą mody na balejaż, czyli tęczy na włosach…Ombre też zaliczyłam, ale to akurat były odrosty po kolejnej, nieudanej próbie uzyskania platynowego blondu.

W Portugalii przeszłam kryzys. Włosy, które zachowywały się doskonale w Brukseli i wreszcie nie musiałam ich układać, dostały wakacyjnego amoku. Wyglądałam, jakby strzelił we mnie piorun lub jakby uczniowie 6 klasy podstawówki zawzięcie używali moich włosów do doświadczeń przy zastosowaniu pałeczki ebonitowej. Byłam więc nieszczęśliwa i zapamiętale plotłam warkocze. A jak ja plotę warkocze, to nie jest dobrze…

Po powrocie do Warszawy natychmiast pobiegłam do fryzjera. Usiadłam na fotelu i rzekłam „Zrób ze mnie księżniczkę! Mam być tak piękna, że moja uroda będzie oślepiać.” Pozostało tylko ustalić, na czym ma polegać oszałamiająca zmiana.

Od dawna mam obsesję na punkcie grzywki. Naoglądałam się zdjęć tych wszystkich nonszalanckich Francuzek i stwierdziłam, że też tak chcę. Wprawdzie kobiety ze zdjęć miały przeważnie pociągłe twarze i włosy do pasa, a ja wyglądam, jak księżyc w pełni i moje włosy są jakby o połowę krótsze. Roztoczyłam przed fryzjerką wizję tej pełnej wdzięku wersji siebie, a ona tylko wydęła usteczka, prychnęła i powiedziała „Mueh, to się nie może udać. Nie przy twojej szczęce”. Co? Zaraz! Co jest nie tak z moją szczęką????

Otrząsnąwszy się po zniewadze, a w zasadzie prawdzie powiedzianej prosto w szczękę, zaproponowałam loba. Skoro nie grzywka, to będę miała dłuższego boba i też będę urocza i oszałamiająca. Poza tym bob świetnie wygląda z wszelkimi nakryciami głowy. Fryzjerka zmrużyła oczy, przyłożyła nożyczki do ust i stwierdziła „Ok. To będzie fajne”. Ustaliłyśmy, że tniemy, a ja tylko powiedziałam, że nie chcę, żeby włosy sięgały brody bo będę wyglądać jak grubas.

Nałożyłyśmy farbę (tak, farbuję włosy – refleksy blond w koronie głowy), toner, odżywkę, fryzjerka chwyciła za nożyczki i dziarsko zaczęła ciąć…do linii brody. No może ciut dłużej. Zatkało mnie tak, że nie wiedziałam, jak zareagować. Ale wiesz co było najgorsze? Byłam zachwycona. Tak! Pozbyłam się balastu!

Po wyjściu z salonu przeglądałam się w każdym mijanym lustrze, nie przepuściłam żadnej witrynie sklepowej. Uśmiechałam się do swojego obicia, puszczałam oczko, poprawiałam kosmyki opadające na czoło.

A potem…wróciłam do domu, stanęłam przed lustrem i wpadłam w rozpacz. Jakie krótkie! Jestem łysa! Jak ja mam to coś układać? Przez najbliższe pół roku nie zrobię sobie żadnego zdjęcia. Przecież wyglądam jak uczennica z pensji dla panien, a nie jak nonszalancka kobieta! Dramat!

Obecnie mój fryzjerski nastrój waha się od szalonej euforii do spazmatycznego szlochu przed lustrem. Zauważyłam jednak, że pozbycie się kilkunastu centymetrów włosów wpłynęło na moje zachowanie. Zrobiłam się bardziej energiczna, zaczęłam się szybciej poruszać. Nabrałam ochoty na czerwone wino i smoky eyes.

To w sumie ciekawe, jak zmiana fryzury na nas wpływa. Przyjaciółka wyprostowała swojej małej córeczce włosy (musiała, nie chcę słuchać, że „dzieciom się takich rzeczy nie robi”) i oto słodka dziewczynka, która zawsze miała śliczne loczki, zaczęła się zupełnie inaczej zachowywać. Odrzucała lśniące włosy do tyłu, chichotała i była taka super cool. Jak głęboko to musi być w nas zakorzenione, że dziecko nieskażone babskimi magazynami i programami, samo wyczuło różnicę?

Zaczęłam analizować moje dotychczasowe zmiany szaty graficznej i doszłam do wniosku, że zawsze, gdy były one znaczące, wpływały na moje zachowanie. Stawałam się bardziej energiczna/zdecydowana/elegancka/chichocząca. Ciekawe…

Na razie co chwila zerkam w lustro i przyzwyczajam się do nowej siebie. Chwilę to potrwa…

Bisous :*

 

You May Also Like

20 comments

Reply

Wpis rewelacja! Taki szczery, prawdziwy i dotyczy zapewne każdej z nas ? uwielbiam „tutejsze” poczucie humoru ? a przede wszystkim Mercarrie wyglądasz Pięknie! Tak „francusko” i kobieco. Zmiana na plus! Serdecznie Pozdrawiam!

Reply

:)
Jest mi tak mega miło, że Ci się tutaj podoba!!!

(i dziękuję za komplement – dodam go rubryczki „za” zmianą :* )

Buziaki

Reply

hej, wyglądasz przepięknie i z klasą. Znalazłaś dobrą fryzjerkę – trzymaj się jej :)

Reply

:*
dziękuję!

Reply

A mi bardzo się podobasz? wyglądasz jak Francuzka. W ogóle masz taką francuską urodę. W berecie wyglądasz przecudnie, serio❤️

Reply

Hiiik

Jak mi miiiiiło! :*****

Reply

Olga… wyglądasz obłędnie w tej długości! Poważnie! :) Wielkie love, jak Francuzeczka!

Co do fryzjerów. Zmiana włosowa, to ostatnia z wprowadzanych przeze mnie kiedykolwiek zmian, odkąd kiedyś poszłam podciąć końcówki a wróciłam… bez 30 cm z długości! Po wszystkim fryzjerka zapewniała, żebym się nie martwiła, bo za miesiąc wprowadzają w salonie… wydłużanie! :D

Od tamtego czasu- a było to w gimnazjum- nigdy nie dałam dotknąć moich włosów ani farbie, ani żadnej fryzjerce. Kupiłam za to fryzjerskie nożyczki… i tak od lat jestem nudną, długowłosą blondyną. :)

Uściski!
Ol.

Reply

Kurde, mając taki kolor absolutnie się nie dziwię, że nie eksperymentujesz. Są śliczne!
(Ale ta fryzjerka – co za bezczelne babsko!!!)

Kiedyś każdy fryzjer cieniował mi włosy (a one się do tego nie nadają), a potem stwierdzał, że musi mi je obciąć, bo są zniszczone :D

Buziaki Blondi <3

Reply

A wiesz, że moja siostra miała tak samo… Włosy do pasa a wróciła z włosami do ramion… Prosiła o podcięcie… Bezczelność!

Reply

Nie wiem od czego zacząć! Już chyba kiedyś to pisałam… ale momentami mnie przerażasz!

Twoje teksty za każdym razem idealnie wpasowują się w mój aktualny problem/ myśl/czas/ są motywacja przy spadku formy booo akurat napiszesz coś o wierze w siebie , albo myśle nad kurtka a tu przegląd kurtek, potrzebuje świeżej muzyki a tu playlista itd, ale tym razem przesadziłaś: bo właśnie wczoraj obcięłam grzywkę (zmiana życia, przygotowywałam się do tego kilka tygodni:D) przeżywam to ze skrajności a skrajność, a tu ten tekst…
czasem myśle ze ten blog nie istnieje na prawdę, to tylko wytwór mojego umysłu :-)
:*

Reply

Grzywka!!! Ale super! Na pewno wyglądasz świetnie :)

(„Wytwór wyobraźni” :****)
Buziaki!

Reply

Naprawdę*

Reply

Ja jak Ola nie eksperymentuję z włosami w ogóle :) Do fryzjera, owszem, chodzę, by zafarbować siwiznę (tak, Dziewczęta, jestem już W TYM WIEKU, ale nie pozwalam się tknąć nożyczkami. Już nie. Zbyt wielu nie do końca najlepszych fryzjerów nie wiedziało, co robi, kiedy mnie cięli ;) Teraz fryzjerka ma zapisane dokładnie, jakich farb i w jakich proporcjach używa ;) Raz byłam u fryzjera-artysty, który obciął mnie tak, że byłam naprawdę zadowolona :) A potem wyprowadził się z Krakowa do Warszawy i więcej go nie zobaczyłam. Doskonałej fryzury również ;)

Reply

Ach, fryzjerscy artyści to najgorsze, co się może przytrafić (że też przypomnę Bridget – przejaskrawione, ale prawdziwe!).

Jak ten fryzjer śmiał się wyprowadzić? Trzeba było go przekupić! Czekoladą, peruką, ostrzałką do nożyczek…

:*

Reply

Brawo dla fryzjera ! Wyglądasz ZJAWISKOWO !!! Jestem zachwycona ! Czemu fryzjerzy ze mnie nie robią takiej gwiazdy ;)
Pozdrawiam.

Reply

Meeerciii :***

(Oj tam! Robią! Czuję to Pani Kokietko!)

Reply

Olga uwierz mi jestem jedną z tych której fryzjer zawsze chce zrobić na złość. A to po jednej stronie włosy są krótsze o 5 – 6 cm od tych po drugiej, bo niby się garbiłam kiedy mnie ścinał. A to z długiej grzywki które była na boku, robi się tak krótka , że na bok już się nie da a na prosto trzeba ją naciągać prostownicą, bo sterczy w każdą stronę. A o kolorach to już mogłabym książkę napisać. Ostatnio ciemny blond z refleksami, który miał być tylko do odświeżenia wyszedł czarny… Przyjaciółka widząc mnie mówi : ” O jakie ciemne…czarne… yyy…tak chciałaś ? -” „NIE !!! „- ” To czemu tak masz ?” No właśnie, czemu ?!!! I to wszystko za sprawą tych szumnie nazywanych ” stylistów fryzur „, którzy każą sobie słono płacić. Kiedyś miałam cudownego fryzjera, ale wyjechał do wielkiego świata i od tamtej pory nie mogę znaleźć godnego następcy. Nic, wierze że kiedyś go znajdę. Znajdę go ;)

Reply

Ooooo nieeeee!!!
Przesyłam uściski pełne wsparcia!
:*******

Reply

Kapitalna fryzura, zmiana zdecydowanie na plus! Gdzie szukać tej jakże utalentowanej fryzjerki?

Reply

Dziskuję!!! W Warszawie :) Fryzjerka to koleżanka koleżanki, która ma swój salon i zamienia blogerki i ich przyjaciółki w księżniczki ;)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *