Kiedy miałam siedemnaście lat operacje plastyczne kojarzyły mi się z powiększonym biustem Pameli Anderson i nadmuchanymi ustami. Kilka lat później z przerażeniem patrzyłam na gwiazdy i zwykłe kobiety, które traciły mimikę twarzy i przy pomocy makijażu permanentnego rysowały sobie kreski w linii rzęs, obrysowywały usta i poprawiały kształt brwi.
Patrzyłam, przecierałam oczy ze zdumienia i powtarzałam sobie mantrę „zestarzeję się z godnością!”. „Nie pozwolę, by jakiś niewydarzony lekarz, wstrzykiwał mi badziew w twarz. Nie ma mowy!” Uważałam, że trzeba doceniać każdą zmarszczkę, bo one rysują mapę i historię naszego życia.
Tak myślałam przez dekadę, aż skończyłam 35 lat i zaczęłam zauważać pierwsze zmiany. Inna przemiana materii, gorsza kondycja skóry ciała, pierwsze zmarszczki na palcach dłoni i stóp (to ostatnie mną tąpnęło)(wiem, że brzmi to głupio, ale serio, nie zdawałam sobie sprawy, jak stopy mogą się starzeć). No i zmarszczki na czole… Moja przyjaciółka z kolei wpadła w obsesję dotyczącą owalu twarzy konstatując, że grawitacja jest nieubłagana i przydałaby się stanik opatentowany przez Elaine z „Ally McBeal”.
Truizmem jest stwierdzenie, że żyjemy w czasach rządzonych przez kult ciała i piękna. Piękno od wieków jest pożądane, cenione i gloryfikowane – zmieniają się tylko jego kanony. Obecnie modne są szczupłe, wyćwiczone sylwetki i młodość. Tym bardziej, że młodość jest już w zasięgu dłoni obleczonej w białą rękawiczkę. Wystarczą igła, nici, skalpel i przez kilka dekad możemy wyglądać jak trzydziestolatki.
Kolorowe magazyny dla kobiet coraz więcej poświęcają uwagi zabiegom medycyny estetycznej. Redaktorki bardziej skupiają się na zdobyczach medycyny, niż na superfoods i eko kosmetykach. Ultradźwięki, mezoterapia, złote nici, lasery, kolagen, botoks, wypełniacze. Pojawiają się coraz to nowe, coraz skuteczniejsze metody, które zdają się wyznaczać drogę na skróty do wybiegu Victoria’s Secret. Wszystko po to, byś patrząc w lustro zobaczyła idealną, zoperowaną twarz Belli Hadid, a nie kobiety, która już trochę w życiu przeszła. Te z nas, które mają wystarczające środki wypróbują polecane przez lekarzy medycyny estetycznej zabiegi. A co z tymi, które nie mogą sobie na nie pozwolić? Skazane są starość i brzydotę?
A pamiętać należy, że dla starości i brzydoty nie ma miejsca. Wszystko można poprawić. Krzywy nos, brzydkie zęby, wąskie usta, zakola, za duży biust, za mały biust, za płaską pupę, ostające uszy…Nie bądź brzydka – bądź piękna. Jesteś już piękna? To teraz bądź wiecznie młoda.
Oglądałam niedawno serial „Frankie i Grace” (polecam, szczególnie od drugiego sezonu), w którym gra Jane Fonda. Osiemdziesięcioletnia kobieta o figurze nastolatki i pięknej twarzy. Pomarszczonej, ale pięknej. Patrzysz na nią i myślisz, że ona umiała się zestarzeć z godnością. Guzik prawda. Fonda sama przyznała, że przeszła kilka operacji plastycznych. Podobnie jak większość gwiazd, które mają za sobą mniej lub bardziej udane eksperymenty. Nieruchome czoło Nicole Kidman, Meg Rayan, której ostatnio nie poznałam na zdjęciach, Renée Zellweger i jej wyprasowana twarz…To są kobiety, które za wszelką cenę próbują zachować młodość, dorównać pojawiającym się co i raz nowym, ślicznym koleżankom.
Są jednak wyjątki, jak Jennifer Lopez i Gwen Stefani, które opanowały sztukę zachowania młodości do perfekcji, wręcz ma się wrażenie, że podpisały kontrakt z diabłem. Stanowią przykład, jak stosować zdobycze medycyny z głową. Ja jestem pod nieustającym wrażeniem i jak będę duża i bogata, to chcę być jak one.
Aktorki, piosenkarki, celebrytki zarabiają na życie wyglądem i w ich przypadku presja jest ogromna – nie ma ról dla starszych kobiet, okładki z siedemdziesięciolatkami nie są aż tak pociągające jak te z młodziutką Elle Fanning. Same nawet starają się zwracać na ten problem uwagę, ale co z tego. Wszyscy pokiwają głowami ze smutkiem, powiedzą, że to się musi zmienić i do kolejnego filmu zatrudnią Zendaya. A one znów pójdą do lekarza, żeby pomógł im odzyskać choć dwa, trzy lata.
Te same aktorki, piosenkarki i celebrytki mają ogromy wpływ na zwykłe kobiety, które wzorce czerpią z mediów. Widząc tę dziką pogoń do fontanny młodości, same zaczynają w tym biegu uczestniczyć, choć nie muszą. Na ulicach widzę coraz więcej kobiet stosujących wypełniacze, czy botoks. Kobiet, które często wyglądają karykaturalnie.
Zawsze wtedy zastanawiam się, czy warto. O ile jeszcze zabiegi medycyny estetycznej nie są aż tak bardzo inwazyjne, o tyle lifting czy liposukcja to już regularne zabiegi chirurgiczne. Czy położyłabyś się na stole operacyjnym ze zwykłej próżności?
Od lat powtarzam, że być może kiedyś, po wykarmieniu dzieci, będę chciała poprawić sobie biust. Ale im jestem starsza, tym ostrożniej podchodzę do tego pomysłu. Czy chcę narażać organizm na tak ogromny stres, jakim jest operacja, na ryzyko jakie niesie ze sobą anestezjologia? Interwencja chirurgiczna to przecież ostateczność, która ma na celu ratowanie życia lub zwiększenie jego komfortu. Umówimy się, jak często operacje plastyczne faktycznie mają uzasadnienie medyczne czy psychiczne, a jak często są wynikiem kaprysu i pogoni za doskonałością?
Nie wiem, co przyniosą kolejne lata, ale jak widzisz, wraz z upływem czasu moje poglądy na zabiegi upiększające liberalizują się. Nie mówię im stanowczego nie i być może zdecyduję się je kiedyś wypróbować.
Wiem jednak jedno, dopóki nie odnajdziemy mitycznego źródła młodości, nauczmy się kochać i doceniać naszą urodę teraz, bo to właśnie jej będziemy żałować za dziesięć lat.
Bisous :*
16 comments
Beata
Ja chętnie zrobiłabym sobie biust, ale tak jak piszesz, dać się porżnąć z czystej próżności? Czy wytrzymam ból? A jak się nie obudzę? Albo będę miała jeden sutek pod pachą a drugi na plecach? To jak biust, może przy okazji i nos…? ???
Lubię Cię czytać, ogólnie Cię lubię ? pozdrawiam
MerCarrie
Jest tyle niewiadomych! I tak jak piszesz, tyle rzeczy może pójść nie tak…
Znam dwie dziewczyny, które zrobiły sobie biust i są zachwycone. Tylko nigdy nic nie wiadomo!
:*
(Dziękuję!)
Justyna
Temat stóp rozumiem… wczoraj miałam mało chwalebne odkrycie w tym temacie… Ja dorzuciłabym jeszcze ból kręgosłupa który zaczyna mi towarzyszyć (do 35 lat jeszcze 3 miesiące) Co do zmian w wyglądzie… niestety metabolizm zwalnia a i pozbycie się zbędnych kilogramów przychodzi coraz trudniej… Ale trzeba próbować samemu coś zmienić !!! Dlatego właśnie idę przeprosić się ze skalpelem ale Chodakowskiej….
MerCarrie
Strzelanie w kręgosłupie lub kolanach – standard ;)) Moja babcia twierdziła, że trzeba jeść chrząstki kurczaka, bo mają dużo kolagenu…nie skorzystałam z rady ;)
Skalpel! Skuteczny!
Trzymam kciuki i szklankę wody :*
Xxx
Wow, to Ty skończyłaś już trzydzieści pięć lat?! Padłam… Nie narzekaj, wyglądasz na dwadzieścia dwa ;).
MerCarrie
Geny Babci! Nie narzekam, jestem wdzięczna, ale wiesz jak jest ;))))
Moni
Kolana, plecy i te kilogramy? Ale, ale od czego jest samozaparcie i dyscyplina? a i przypomniałaś mi o kolagenie?miałam kupić w proszku z owocami? dla zdrowotności:*
MerCarrie
dla zdrowotności :*
Ania
Ostatnie zdanie daje do myślenia….nie zadreczajmy się! Ogólnie to trzeba wziąć na siebie poprawkę i dystans jak czynią to szanowni panowie, którzy z dużym brzuchem i zakolami czują się nadal jak „młody bog” ??? serdecznie Pozdrawiam! PS tez mam dylemat piersi bo juz za chwileczkę juz za momencik rodze drugiego potomka ale czy gra warta świeczki. …hm…?
BB
Mam 30 lat i do kliniki medycyny estetycznej chodzę od ok 5 lat. Nie widzę problemu w ultradźwiękach, mezoterapii, laserach itp. Jestem bardzo szczupłą osobą i oprócz epilacji laserowej żadnych zabiegów na ciało nie robiłam. Gorzej z twarzą, ale wybieram tylko zabiegi, które rozjaśniają i uelastyczniają skórę, wyrównują jej koloryt, zmniejszają blizny, O botoksie, złotych niciach itp nie myślę i prawdopodobnie ich nigdy nie zrobię. Może nie jestem super piękną kobietą, ale nawet jakby operacje plastyczne były za darmo to bym nie miała czego sobie zoperować, bo wszystko mam w normie :p Trzeba wziąć też pod uwagę to, że w gabinecie chirurgii plastycznej można też wykonać zabiegi/operacje wykonywane w „zwykłych” placówkach”: wycięcie włókniaka, brodawki, korekta przegrody nosowej czy operacja halluksów.
Ola
Za dwa miesiące kończę 30 lat. Dzięki operacji bariatrycznej schudłam ponad 50 kg. Myślałam, że pokocham swoje nowe ciało. Niestety spustoszenia jakie wywołało przytycie i potem schudnięcie były ogromne. Przeszłam korektę piersi, liposukcję łydek, usunięcie nadmiaru skóry z rąk i uzupełnianie twarzy tłuszczem (sic!). Nie mam i nigdy nie będę miała ciała modelki, ale nie chcę wyglądać jak staruszka. Planuję jeszcze jedną liposukcję łydek i usunięcie nadmiaru skóry z brzucha. Tak, robię to z próżności.
MerCarrie
O kurczę, Ola dużo przeszłaś!
Trzymam kciuki za powodzenie dalszych operacji!
ściskam :*
Ania
twoj blog jest super. odkrylam cie dzieki K. Tusk-twoj wpis na jej blogu. fajnie piszesz i jest o czym przeczytac. mam jedna mala prosbe: pisz wiecej i czesciej.
MerCarrie
Cieszę się, że tutaj trafiłaś :))
Pozdrawiam serdecznie!
Beti
Może Jennifer Lopez i Gwen Stefani mają po prostu lepszych chirurgów, albo stosują mniej inwazyjne metody? ;) Co do Lopez to uwierzę, że starzeje się z godnością, ale Gwen jest zbyt idealna, nie da się uwierzyć, że nic nie poprawiała!
MerCarrie
Myślę, że obie są dość dobrze obeznane z różnymi metodami zatrzymania młodości. Przyznaję jednak, że JLO wygląda naturalniej :)