Taniec jest jedną z moich wielkich miłości, kwintesencją przyjemności i dobrej zabawy. Jest także uzależnieniem.
Początki
Kiedy byłam mała oczywiście marzyłam o balecie. Świat koczków, tutu, różowych baletek był taki pociągający, tajemniczy i elegancki. Och, jak bardzo chciałam być jego częścią! Mama była nieugięta, a ja coraz bardziej rozgoryczona, zwłaszcza, że moja ówczesna przyjaciółka chodziła na balet i obnosiła się z pudrowymi trykotem i spódniczką.
(Mała dygresja.: Wtedy właśnie pierwszy raz dotarł do mnie strzępek informacji o tym, że trzeba dostosowywać się do pewnych wymagań. Otóż moja dziecięca przyjaciółka nie należała do osób wiotkich. Kiedy zaczęła chodzić na balet cały czas jej powtarzano, że musi mniej jeść, żeby schudnąć. Zakaz jedzenia słodyczy zadziałał oczywiście odwrotnie i co chwilę widziałam J., odzianą w kostium baletowy, sięgającą do szafki z łakociami. Z każdym tygodniem trykocik robił się coraz bardziej opięty, a J. przypominała coraz bardziej pękatą baryłkę. W końcu wyrzucili ją z zajęć, argumentując, że jeszcze sobie dziecko krzywdę zrobi. Nie było mi przykro.)
Kiełkujące uzależnienie
W podstawówce wymusiłam na rodzicach lekcje tańca towarzyskiego w Pałacu Młodzieży. Chodziłam na zajęcia z moimi ukochanymi przyjaciółkami i bawiłam się bardzo dobrze. Zdaje się także, że w miarę przyzwoicie mi szło. Złapałam bakcyla.
W czasach studenckich szkoła tańca była moją siłownią, klubem towarzyskim i maglem (mogłam spokojnie poplotkować). Chodziłyśmy z moją Poli na WSZYSTKO: latino solo, jazz, taniec nowoczesny, modern (po dziś dzień strzyka mi w kolanach). Dodatkowo zaliczyłam bardzo żenujący epizod związany z hip-hopem (Byłam beznadziejna! Ale mężnie wytrwałam do końca semestru, bo przecież ja się nie poddaję). W końcu trafiłyśmy na salsę solo i to był strzał w dziesiątkę. Tańczyłyśmy ją przeszło dwa lata.
Salsa - moja lekcja samoakceptacji
Celebrytki występujące w Tańcu z Gwiazdami często opowiadają, jak to dzięki tańcowi odkryły swoją kobiecość, otworzyły się na miłość, uwolniły dobrą energię i przy okazji schudły (punkt ostatni jest chyba w tym wszystkim najistotniejszy). Ale nie można się z nich śmiać. Jestem przekonana, że tak właśnie było! Wszak dzięki tanecznym treningom przed lustrem nabieramy świadomości ciała, ruchu i pewności siebie.
Tak na mnie podziałała salsa.
W salsie kobieta uwodzi, jest zmysłowa, ma świadomość własnego ciała, nie wstydzi się go. Musisz umieć w tańcu przesuwać dłonie po swoim ciele (a nie gdzieś obok niego), położyć rękę na biodrze, na pupie. Odpowiednio się ustawić, aby wyeksponować pośladki i biust.
Najtrudniej mi było zaakceptować, że najważniejszy jest ruch – nawet jeśli uważałam, że nie wyglądam w nim dobrze. Bo nie o to chodzi! Czasem po prostu trzeba dać ponieść się muzyce, oddać się jej. Wyzbyć się wstydu. Pamiętacie Brigitte Bardot w „I Bóg stworzył kobietę”? No właśnie…
Po kilku latach przerwy od tańca poczułam, że muszę wrócić na parkiet. Ale już nie miałam ochoty na salsę, na moderny i inne tańce typu „ludzie wierzby” – jestem na to za stara (nie będę się tarzać po podłodze, skakać i upadać – trzeba mieć trochę godności! Poza tym stawy i kręgosłup już nie te). Chciałam posłuchać hitów i tańcząc do nich czuć się co najmniej jak Beyoncé. Znalazłam zajęcia o wdzięcznej i obiecującej nazwie „Sexy Street Dance”. Zapisałam się przyrzekając sobie, że jeśli instruktorka zacznie od twerku, wyjdę trzaskając drzwiami.
Szczęśliwie zajęcia spełniają moje oczekiwania w stu procentach. Tańczymy do fajnych kawałków, tak, także do Beyoncé. Czuję się piękna i sexy, choć nie wszystkie kroki mi wychodzą. Grunt to duma, spojrzenie w lustro i dystans do siebie. Wtedy nic nie będzie straszne – nawet upiorny dancehall czy hip-hop ;) Powtarzam sobie tylko co jakiś czas: Yes, You Can Dance, Babe!
A na koniec taniec w wykonaniu ludzi robotów (lub wiatraków – jak kto woli), czyli choreografia Briana Friedmana, którą tańczę w swojej wyobraźni :D
Bisous :*
2 comments
Ewelina Ch.
Ja z kolei uwielbiam chodzić na zumbę, nie ma to jak strząsnąć z siebie stres dnia :)
MerCarrie
Nie trafiłam jeszcze na fajnego instruktora :/ zumba jeszcze przede mną!
Shake it off!
:*