Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Kiedy po długim dniu wchodzisz do ciepłego domu, nie ma nic przyjemniejszego od gorącej herbaty wypitej na kanapie. Kiedy po wakacjach przekraczasz próg mieszkania i z radością rozkładasz walizki…ale nie, zaraz! Czy zawsze?
Mam absolutnego fioła na punkcie pięknie urządzonych mieszkań. Czasem odpalam sobie AirBnb tylko po to, by pooglądać ładne wnętrza. Dlatego szukając wakacyjnych hoteli, pensjonatów i apartamentów szczególną uwagę zwracam na ich aranżację. Uważam po prostu, że lepiej się wypoczywa w ładnym otoczeniu.
Jest jednak mały haczyk. Jeśli otoczenie jest zbyt ładne, po powrocie do domu dopada mnie wnętrzarska depresja. Mam ochotę rzucić się do przemalowywania ścian, kładzenia tapet, wymiany kanapy i oświetlenia (akurat jeśli chodzi o wymianę oświetlenia mam na to permanentną ochotę, ale problemy ze znalezieniem lamp idealnych).
Niezmiennie inspirują mnie tak zwane „paryskie” mieszkania, czyli kominki, sztukaterie, stare meble połączone z nowoczesnymi, trochę roślin i wysokie sufity. W takich miejscach czuję się najlepiej. Ale równocześnie urzekają mnie tapety w kwiaty, szmaragdowe sofy, marmury, złoto, granatowe lub gołębie ściany. Najlepiej by było gdybym miała kilka mieszkań i każde mogła urządzić w innym stylu. No i jeszcze gdybym mogła to robić za cudze pieniądze (hmmm może należy zostać dekoratorką?).
Ale jak poradzić sobie z taką wnętrzarską depresją? Przecież wiadomo, że nie zrobię rewolucji i nie przearanżuję wszystkich wnętrz, zwłaszcza, że nasze mieszkanie jest wynajmowane.
W moim przypadku najlepiej sprawdziło się dopieszczenie jednego punktu mieszkania.
Padło na sypialnię i znajdującą się w niej zabudowę kominkową, tym bardziej, że stoi ona naprzeciwko łóżka i często na nią patrzę. Na stałe zagościły na niej kwiaty, dodałam kilka zdjęć w ramkach, postawiłam świece zapachowe, a w Lidlu upolowałam miedzianą lampkę za szaloną kwotę 12 euro. Miejsce, w którym w normalnych warunkach byłby kominek (a u nas to żółta ściana) (jak ja nie lubię żółtego!), wykorzystałam jako półkę na książki i płyty, które poustawiałam na ziemi.
Ilekroć spoglądam na to miejsce, od razu jest mi przyjemniej, a depresja mija, bo normalnie mieszkam jak dziewczyny z Pinteresta!
Poniżej kilka zdjęć pięknych wakacyjnych wnętrz: z Paryża i Portugalii…Czy Tobie też zdarza się popaść w wnętrzarską depresję?
Bisous :*
4 comments
Moni
Ja jestem w takiej depresji od kilku tygodni? straszne ale prawdziwe? i to przez pinteresta i instagrama wszystko?
MerCarrie
Pinterest to juz w ogóle najgorszy…te ich „inspiracje” wymagające zasobu portfela Kardashianów ;)))
Sylvia
Trzeba się przyznać ale cierpię na wymarzone wnętrze, którego nie posiadam jak i nakładu finansowego by urealnić marzenia. Łudzę się jednak, że to kiedyś nastąpi i mój dom będzie można pokazać na pinterestie:) Pozdrawiam marzycielka:)
MerCarrie
Ach! Urządzanie wnętrz to studzienka bez dna!!!
W naszym mieszkaniu 70% mebli jest używanych – z targu staroci lub po prostu z grup FB ;) to pozwoliło na zatrzymanie kasy w portfelu
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za wymarzone gniazdko!