Pamiętacie film „Zmowa Pierwszych Żon”? Postaci grane przez Goldie Hawn, Bette Midler, Diane Keaton zostały paskudnie wystawione i porzucone przez swoich mężów. Każda z bohaterek przeżyła rozstanie, z którym musiała się zmierzyć. Niestety takie historie nie zdarzają się wyłącznie w filmach. Zapewne każda z Was może w tym miejscu przytoczyć wstrząsające opowieści swoich przyjaciółek, koleżanek, lub co gorsza własne.
Ja Wam opowiem trzy.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Albo i nie.
Zosia i Borys
 
Poznajcie Zosię i Borys. Zosia jest śliczną blondynką, skończyła prawo, od lat tańczy hip-hop i fantastycznie gotuje. Borys jest przystojnym brunetem, skończył jakieś studia ekonomiczne, uwielbia Zosię, dobre garnitury, drogie samochody i siebie.
Zosia i Borys poznali się na jednej z imprez integracyjnych na studiach. Parą zostali błyskawicznie, bo dwoje ładnych ludzi zawsze znajdzie wspólny język. Zamieszkali razem po dwóch latach. Rozumieli się doskonale, mieli podobne cele w życiu i podobne poglądy na wiele spraw. Zosia wyobrażała sobie moment oświadczyn i ukradkiem przyglądała się każdej wystawie salonów sukien ślubnych. Borys zaś dostał świetną pracę w dużej korporacji, kupił nowy samochód i wynajął stumetrowe mieszkanie w centrum Warszawy, do którego wprowadził się razem z Zosią.
Pewnego wieczoru, podczas kolacji w jednej z najlepszych knajp w mieście, Borys się oświadczył. Wszystko było idealne: świece, kwiaty, jedzenie, wino, pierścionek – brylant jak pięść, jego blask oślepiał. „Karat w platynie – wszystko co najdroższe dla mojej Królowej” powiedział.
Zosia była pijana ze szczęścia i miłości, mierzyła suknie ślubne, meblowała wspólne mieszkanie, doskonaliła umiejętności kulinarne, ustalała menu na wesele i listę gości. Borys zaś chodził na siłownię, tenisa, paintballa, rower, basen. Bardzo wysportowany się zrobił. Trochę nawet za bardzo, bo trenował także zapasy z Kamilą z działu sprzedaży oraz Weroniką – najlepszą przyjaciółką i, a jakże, świadkową  Zosi.
Weronika, na szczęście, nie umiała trzymać języka za zębami i podczas jednego ze spotkań, po wypiciu kieliszka wina za dużo, opowiedziała Zosi jak sprawny fizycznie jest Borys. Zosia w głębokim szoku wróciła do domu. Po krótkiej konfrontacji dowiedziała, że Borys docenia jej oddanie, ale nieco mu się znudziła – jest zbyt miła, a co gorsze, nudzi go w łóżku. On ma bowiem znacznie bardziej wysublimowany gust jeśli chodzi o erotyczne przyjemności, niż Zosia. Więc niech się nie dziwi, że szuka bardziej ekscytujących doznań u innych kobiet. Dodał także, że przecież dzięki niemu żyje sobie jak królowa. Czyli w zasadzie powinna być wdzięczna i paść przed nim na kolana.
Zosia wzięła sobie do serca słowa Borysa i postanowiła nie być więcej nudną i miłą dziewczyną. Początkowo chciała wyrzucić jego rzeczy przez okno i wytłuc zastawę. Potem trzeźwo uznała, że nie stać jej będzie na utrzymanie tak wielkiego mieszkania i odkupienie talerzy. Szczęśliwie miała jeszcze inne przyjaciółki, poza Weroniką i w ciągu kilku minut znalazła nowe lokum, u Kasi i jej męża. Spakowała swoje ubrania, biżuterię, książki, ulubioną porcelanę, bibeloty…no generalnie wszystkie ulubione przedmioty, czystym przypadkiem dość kosztowne.
Kiedy siedziała na kanapie Kasi pijąc kolejny kieliszek wódki (bo tylko wódka mogła pomóc) powiedziała: „Najpierw chciałam spakować tylko swoje kiecki i szczoteczkę do zębów. Nie chciałam zabierać niczego, co by mi o nim przypominało. Ale doszłam do wniosku, że jeszcze czego! W normalnych warunkach dostałabym alimenty i podzielibyśmy majątek – to postanowiłam go podzielić sama. I pierścionek też zabrałam! I sprzedam to wszystko i wyjadę na miesiąc do Ameryki Południowej – zawsze o tym marzyłam!”
Parę dni później Kasia otworzyła drzwi zapłakanej Zosi.
„Co się stało?! Spotkałaś Weronikę?”
„Nie, nie, jestem po prostu wściekła! A Weronice powinnam wysłać kwiaty i czekoladki w podziękowaniu!”
„Rany…dlaczego?”
„Ta menda mnie oszukała!!! I to jak! Byłam u jubilera sprzedać pierścionek! Spodziewałam się co najmniej dwudziestu kawałków. A facet mi mówi: ładny, 500 zł. Na co ja: jakie 500? Czy Pan wie ile to jest warte? Brylant 1 karat w platynie? Przecież to majątek! A on do mnie, no mówię że ładny pierścionek. Bardzo dobra robota. Tyle, że to nie platyna a srebro i nie brylant a kryształ górski…Co za menda! Nie dość, że mnie zdradzał, to jeszcze taki kit mi wcisnął! Przez niego nie polecę do Brazylii. No co za swołocz. Ta Weronika to dobra dziewczyna. Wyrządziła mi przysługę. Co za łajza!”
Gosia i Borys
Gosia poznała Szweda, Borysa, w wakacje, w lipcu. Przyjechał do Warszawy do pracy. Firma go wysłała. Warszawa bardzo mu się spodobała. Gosia jeszcze bardziej. Borys był przemiłym i szarmanckim mężczyzną. Sztukę uwodzenia i romansu miał opanowane do perfekcji. Przynosił kwiaty, zabierał na spontaniczne wycieczki, czytał wiersze, wysyłał listy. Do tego był jeszcze troskliwy i opiekuńczy i Gosia mogła na niego zawsze liczyć. Mogły liczyć także jej przyjaciółki, więc błyskawicznie zaufały Borysowi i zachwycały się, jak Gosia cudownie trafiła. Borys został przedstawiony znajomym Gosi, wyjeżdżali na wspólne weekendy. Słowem: sielanka.
Po blisko roku, kiedy Borys wyjechał w jedną z delegacji, Gosia dostała wiadomość na Facebooku. Od jakiejś obcej dziewczyny: „cześć Gosiu, co słychać?”. Gosia ją zignorowała, pomyślała, że została wysłana przez pomyłkę. Następnego dnia, także na FB, zobaczyła Borysa otagowanego na zdjęciu z jakiejś imprezy. W pierwszej chwili nie poświęciła temu większej uwagi, ale coś nie dawało jej spokoju – jedna z dziewczyn na zdjęciu wydawała się znajoma, ale zupełnie nie wiedziała dlaczego. Instynktownie otworzyła skrzynkę pocztową i tak, nie pomyliła się, autorka zignorowanej wiadomości sprzed kilku dni oraz kobieta na zdjęciu to ta sama osoba. Gosia była zaskoczona i nie wiedziała co z właśnie zdobytą wiedzą powinna zrobić. Więc chwilowo nie zrobiła nic.
Następnego dnia znów dostała wiadomość „Cześć Gosiu. Koniecznie musimy pogadać. Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia.” Gosia postanowiła dłużej nie zwlekać i rozpoczęła rozmowę z dziewczyną ze zdjęcia. Była to Nicole. Miała kilkuletniego syna i szwedzkiego narzeczonego – cudownego i bardzo opiekuńczego. Narzeczony często wyjeżdżał do Warszawy w delegacje. Nicole nie podobało się, że na tych delegacjach ma kochankę, wszak mieli się niebawem pobrać. Gosia nie mogła wyjść ze zdumienia i przekazała Nicole, że spotyka się ze Szwedem od blisko roku. Są w stałym związku, nie kryją się z nim i pierwsze słyszy, żeby była czyjąkolwiek kochanką. Za to nie podoba się jej, że Nicole pozuje do zdjęć z jej mężczyzną.
Zarówno Gosia jak i Nicole czuły, że coś tu jest bardzo nie w porządku i w końcu odbyły szczerą, telefoniczną rozmowę. Ustaliły, że poznały Borysa mniej więcej w tym samym czasie, że romans był płomienny od samego początku, techniki podrywu identyczne, zaś sam Borys robił wśród przyjaciółek i kolegów za księcia z bajki. Następnie porównały kalendarze, co już było czystą formalnością, bo obie doskonale wiedziały, że w czasie delegacji Borys nie mieszkał w hotelu i nie stołował się w barach mlecznych.
Obie dziewczyny uprzejmie zaproponowały Borysowi, żeby się bujał. Swoją historię opowiedziały wszystkim, którzy chcieli słuchać. Tym co nie chcieli też.
Borys właśnie wyprowadza się z Warszawy. Może powinien rozważyć także wyjazd z Polski. Dla własnego dobra. Gosia ma wielu znajomych.
Marysia i Borys
Kiedy Marysia zaczęła spotykać się z Borysem, wszyscy jej znajomi kręcili głową z dezaprobatą „przecież to kretyn i babiarz!”, „znudzisz mu się i Cię zostawi”, „no to chociaż się nie zakochuj!” Marysia nie brała sobie tych uwag do serca, bo miejsce w nim było już zajęte przez Borysa. Nie miała złudzeń i wiedziała, że ma on problemy z monogamią, ale był tak przystojny i inteligentny, że było jej wszystko jedno.
Marysia bawiła się z Borysem świetnie, Borys nie szukał żadnych podrywek. Wszystko układało się zaskakująco dobrze.
Pewnego dnia Marysia zemdlała. Powtórzyło się to parę razy. Zaniepokojona poszła do lekarza. Zrobiła jedno badanie, drugie… Wyniki były jednoznaczne. Zadzwoniła do Borysa.
„Kochanie, jesteś mi bardzo potrzebny, musisz przyjechać”
„Ale co się stało?”
„Pamiętasz jak mdlałam ostatnio? Byłam u lekarza”
„No i?”
„Mam guza mózgu. Nie wiem co robić. Przyjedź proszę!”
„Przykro mi, ale nie mam dzisiaj czasu” Borys się rozłączył.
Marysia zdębiała. Pomyślała, że to może jeden z jego idiotycznych żartów i postanowiła zadzwonić jeszcze raz. Odrzucił połączenie. Kolejne także. Potem po prostu wyłączył telefon. Marysia nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, próbowała skontaktować się z nim na Facebooku, wysyłała maile, smsy – nic. W końcu zrozumiała, że Borys ją właśnie w ten elegancki sposób zostawił. Nie byli małżeństwem, więc na „w chorobie” i „na złe” się nie pisał. Marysię szlag trafił. Była wściekła, że aż tak się dała nabrać. A co gorsza, zostawiła u niego flet. Ważny, rodzinna pamiątka, musiała go odzyskać.
Napisała więc do Borysa smsa: „Borys, rozumiem, że nie chcesz już się ze mną spotykać w żadnych okolicznościach. Zdobądź się jednak na ostatni wysiłek i oddaj mi proszę mój flet. Wiesz dobrze, że jest dla mnie ważny.”
No i Borys nagle się odezwał: „Ja wiedziałem, że nie jest z tobą dobrze, ale nie przypuszczałem, że masz aż tak nierówno pod sufitem. Jeszcze raz do mnie napiszesz, albo zadzwonisz i zgłoszę to na policję. Przestań mnie prześladować.”
Marysia wiedząc jaką potęgą jest „grupa rówieśnicza” przekazała tę wiadomość znajomym. Na Borysa spadła lawina w pełni uzasadnionego hejtu, ale on był niewzruszony niczym skała.
Marysia pomyślnie przeszła operację. Guz nie był złośliwy. Dostała prochy i została wypisana do domu. Pewnego dnia w drzwiach jej mieszkania pojawił się Borys razem ze wspólną koleżanką Magdą. Magda wyglądała jak chmura gradowa, a Borys – jak obrażony panicz.
Borys rzekł: „Masz, ten swój durny flet. Nie wiem o co tyle hałasu. Powiem ci, że jesteś nieźle pieprznięta i ciesz się, że nie poszedłem na policję. Zrobiłem to z litości, bo jednak postanowiłem być ponad to.”
Jeden z bohaterów powyższych historii naprawę ma na imię Borys. Niniejszym go z tego miejsca pozdrawiam oschle i ozięble.
A Wam Dziewczyny mogę poradzić tylko jedno: strzeżcie się Borysa!
Buziaki :*
*zdjęcie to kadr z zapewne doskonale Wam znanego odcinka Seksu w Wielkim Mieście

You May Also Like

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *