Santander #1

Niedawno pisałam, czym się kierować wybierając idealne mieszkanie na wakacje. Dziś chciałabym Wam zaproponować ciekawy kierunek wakacyjny. Santander w Kantabrii – na północy (tak, na północy) Hiszpanii. Jeśli wydaje się Wam, że skądś znacie tę nazwę…tak, tak, tak – jest taki bank. Bank ma siedzibę w Santander, a jego właściciel – połowę miasta. Ostatnio ufundował park nad wodą. Ot, żeby pracownicy mieli przyjemny widok.

Pojechaliśmy z A. do Santander w ubiegłym roku na wesele przyjaciół. Tak, wesele w Hiszpanii. Tak, było przyjęcie z obłędnym widokiem na morze. Tak, była także impreza na plaży. Tak, wiem, bajka. Sama sobie zazdroszczę!

Santander jest miastem portowym, położonym nad zatoką Biskajską. Port i marina płynnie przechodzą w długie plaże. W mieście jest aż osiem plaż – codziennie możesz być na innej! My wprawdzie lądowaliśmy zawsze na El Sardinero nr 1 lub 2. Panna Młoda nie mogła tego przeżyć: „Ej no! Tu jest tyle plaż, dlaczego codziennie siedzicie na tej samej???” Po czym zapakowała nas do samochodu i zawiozła do raju na ziemi, ale o tym później.

Nieco praktycznych informacji.:

Kiedy pojechać? W lipcu i sierpniu – to północ, więc nie będzie tak wysokich temperatur, jak na Costa Brava czy Costa del Sol. A najlepiej jechać, kiedy będzie Semana Grande (tygodniowe święto miasta, kiedy wszyscy mieszkańcy i turyści spędzają wieczory popijając drinki oraz racząc się pinchos – tapasami). W tym roku od 17 do 26 lipa.

Jak się tam dostać? Santander ma własne lotnisko. Ma także dworzec. Zatem macie do wyboru samolot lub pociąg. Albo jedno i drugie – jeśli lubicie urozmaicenia. My dolecieliśmy do Madrytu i stamtąd pojechaliśmy pociągiem. Połączenia lotnicze są z między innymi z Londynu, Madrytu, Barcelony, Charleroi i wysp Kanaryjskich (wracaliśmy do Warszawy z przesiadką w Charleroi. Nie wiem czy wiecie, ale dowożą tam pizzę na zamówienie…choć łapanie się z dostawcą na terenie lotniska jest co najmniej skomplikowane – i ten dreszczyk emocji, czy nikt nie zabierze naszej pizzy).

Gdzie zamieszkać? Tradycyjnie polecam wynajęcie mieszkania. Nasze było świetnie – całe na biało z Banksy’m na ścianie (nie mam zdjęć…nie zrobiłam!). Są też oczywiście hotele, całkiem przyjemne, z tego co słyszałam (taki Gran Hotel Sardinero na przykład).

Co jeść? No z tym, to akurat nie będzie problemu. Jest to normalne miasto, więc sklepów jest pod dostatkiem (żeby kupić lody i wino). Jest też masa knajp, żeby zjeść na deser lody i napić się wina. Kto by tam jadł w mieście portowym świeże owoce morza!

Co z transportem? Na piechotę. Poza tym, Po mieście jeżdżą autobusy. Trzeba jednak uważać, bo te same numery potrafią mieć różne trasy (jest to oczywiście jakoś oznaczone, ale kto by tam czytał tablice informacyjne!) i wtedy jeździsz dookoła miasta – w sumie niezła opcja na zwiedzanie.

Co robić? Leżeć na plaży, kąpać się w morzu, jeść lody i pić wino, chodzić po knajpach, podziwiać burmistrza (serio – wybory to był chyba konkurs piękności!). Można pojechać do Bilbao (jadu upuszczę w następnym poście). Można też iść na wesele :)

Ciąg dalszy nastąpi.

Miłego weekendu!
________________________________________________

The other day I gave you a few tips how to find a perfect holiday flat.

Today I’d like to recommend you an interesting holiday destination. Santander in Cantabria – the north (yep, the north) of the Spain. You think you heard the name somewhere? Yes, this is the name of the bank also. Bank is seated in Santander and the owner has a half of the city. He founded a park on the seaside – the employees have a nice view while working.

A. and I went to Santander last summer for a wedding of our friends. Yep, wedding in Spain. Yep, during the reception we had an amazing sea view. Yep, there was also a beach party. Yes, you can be jealous. ;)

Santander is the port city. Port and the marina smoothly turn into lovely beaches. There are eight of them! You can spend each day on a different one. But frankly, A. and I were spending all the time on El Sardinero 1 or 2. Our behavior shocked the Bride: “Guys! Come on!!! There are plenty of gorgeous beaches here, and you visit the same one each day?” And then she took us to the paradise – stay tuned.

A few practical information:

When go there? July or August – it’s the north, so it’s colder than at the Costa Brava or Costa del Sol, you won’t die because of overheating though. But the best time is when the citizens celebrate Semana Grande (one week of sipping drinks on the streets, eating pinchos, hanging out with friends and strangers, of concerts and fireworks show at the end). This year Semana Grande starts 17th of july and last till 26th of july.

How to get there? Santander has the airport and train station. So by plane or by train – or both (like us – we flew to Madrid and then took a train). For the return journey we took a plane to Charleroi and from Charleroi – plane to Warsaw. (Did you know that on Charleroi you can order a pizza – delivery? It’s quite tricky to find a deliver-guy though).

Accommodation. Rent the apartment. Our was really cute (all in white with Banksy’s painting on the wall – don’t have photos! :( ). You can stay at the hotel of course – I heard they are really nice (The Gran Hotel Sardinero for example).

What to eat? Well, it’s not a problem. You will always find a place to buy some ice-creams or wine. You can also go to the restaurant to get more ice-creams and wine! Who would eat fresh seafood in the port city?

What about the local transport? Take a walk! Or a bus. But you must watch out – buses of the same line have different routes (of course it’s written, but who would read all the information!). It’s likely you will do a huuuge sight-seeing by bus (like we did – three times, by the same line). ;)

What to do? Walk, take sunbaths, eat ice-creams and drink wine, visit restaurants, having a crush on the mayor (seriously, it wasn’t the elections – it was a beauty pageant!!). You can go to Bilbao (stay tuned). Or you can go to the wedding. :)

To be continued…

Have a nice weekend!