Wiatr we włosach, słońce, żagle, trzepocząca flaga i dziób tnący fale czyli żeglowanie. Nie przesadzę, jeśli powiem, że była to zdecydowanie moja najwspanialsza wakacyjna przygoda w życiu.
Zdecydowaliśmy się ruszyć na morze z J. i A. Trzy kompletne żółtodzioby i szczury lądowe – żadne z nas nigdy nie żeglowało, ale uznaliśmy, że to przecież nie może być trudne!
A. ma znajomego, który uznał, że siedzenie za biurkiem i wypełnianie tabelek w Excelu nie jest jego życiowym powołaniem. Jedyne co chce robić, to pływać jachtami i katamaranami oraz zarażać swoją pasją innych. Padło na nas. Nie myśląc długo, spakowaliśmy torby i zameldowaliśmy przy trapie jachtu Euphoria (wchodzenie po trapie było dla mnie jak akrobacje na trapezie – niewykonalne). Oprócz nas morską przygodę postanowiło przeżyć jeszcze parę osób – szczęśliwie posiadających patent sternika lub żeglarza. I tak utworzyliśmy radosną dziewięcioosobową załogę w wieku 24-60 lat. Plan podróży: Split – Mljet – Dubrownik – Hvar – Split.
![]() |
Okuklje Mljet |
![]() |
*Okuklje Mljet |
![]() |
*Okuklje Mljet |
![]() |
Euphoria w całej okazałości |
Mieszkanie na łódce było świetne. A. i mnie przypadła w udziale kajuta na rufie, której wyposażenie sprowadzało się do bardzo dużego łóżka i śmiesznej małej szafki na ciuchy. Kajuty na dziobie były znacznie mniejsze i miały wąskie piętrowe łóżka (sesese!). Rozbawiła mnie ruchoma kuchenka – zamocowana na yyyy pałąkach? – tak, aby można było gotować także wtedy, kiedy łódka jest przechylona (przydałyby się jeszcze palniki z magnesem, żeby garnków nie trzeba było kurczowo trzymać).
![]() |
Dubrownik |
![]() |
Dubrownik |
![]() |
Dubrownik |
Jako że o żeglowaniu nie mieliśmy bladego pojęcia nie docierało do nas, że żeby się dostać do Dubrownika ze Splitu trzeba wypłynąć na pełne morze (pływanie między wyspami zajęłoby za dużo czasu). Brzmi fajnie, ale muszę Wam powiedzieć, że kiedy przestajesz widzieć brzeg – pewność siebie nieco spada….
Samo żeglowanie budzi we mnie skrajne emocje. Z jednej strony to walka z żywiołem, w której to nie ty jesteś silniejszy (jak wtedy, kiedy urwał nam się ster – oczami wyobraźni widziałam, jak się wszyscy topimy!). Poza tym wymaga skupienia i uwagi. Kiedy wypływaliśmy z Dubrownika, akurat miałam wachtę. Płynęliśmy sobie powoli rozkoszując się widokiem skąpanego w nocnych światłach miasta i rozgwieżdżonego nieba, kiedy nagle z dołu usłyszeliśmy wrzask kapitana: „K….!! Mam nadzieję, że to co widzę na radarze to nowa wyspa, której tu wczoraj nie było!!!!” Nie, to nie była wyspa, lecz prom wycieczkowy płynący prosto na nas. Jego światła tak się zlały ze światłami miasta, że nie było go widać. Zarys statku dostrzegliśmy dopiero, kiedy zmieniliśmy kurs…
![]() |
*Hvar – tak to wyglądało, kiedy przybiliśmy do brzegu |
![]() |
*Hvar |
![]() |
Hvar |
Mimo wszystko żeglowanie to mega frajda. Fantastyczne widoki (delfiny! Prawdziwe delfiny!) i wkroczenie do zamkniętego ekskluzywnego klubu (szczególnie, kiedy zatrzymujesz się w wypasionej marinie, albo cumujesz przy Hvar). Cumowanie w cichych zatokach, wskakiwanie do wody prosto z łódki, wylegiwanie się na pomoście, trzepot żagli, skrzypienie masztu i dźwięk wody uderzającej o burtę tworzą niezapomnianą atmosferę. Poczucie odpowiedzialności, kiedy stajesz za sterem i wiesz, że łódź należy do ciebie i tylko ciebie będzie się słuchać. Chwilą, która zapadła mi najbardziej w pamięć był poranek drugiego dnia na wodzie. O świcie zaczynała się moja wachta. Wschodziło słońce, chłopaki z poprzedniej zmiany wyciągnięci na ławkach sączyli piwo a z głośników płynęło „All Summer Long” Kid Rocka (!??) (do dziś, kiedy słyszę ten kawałek, czuję zapach wody i rozwiewający mi włosy wiatr).
Bajka!
![]() |
to ten pamiętny świt… |
Wiem jedno, chciałabym jeszcze raz popłynąć w podobną podróż. Z A. jako kierunek wybraliśmy Polinezję Francuską – może w przyszłym roku…trzymajcie kciuki!
Mam nadzieję, że jeśli nie macie jeszcze planów wakacyjnych, niniejszy post zainspirował Was do wzięcia udziału w morskiej przygodzie :)
Buziaki :*
*zdjęcia Tadeusza K.
_______________________________________________________
The sun, soft wind, endless sea – that’s sailing – the most exciting thing I’ve ever done!
J., A. and I – three landlubbers – we decided to sail. “It’s a piece of cake!” I said. A. has a friend who decided to change his life. He didn’t want to work at the office doing accountant stuff. He wanted to sails and makes people falling love in it.
We were his victims ;)
So the three landlubbers packed their bags and checked themselves in the Euphoria yacht. There were also five other crew members (fortunately they knew how to sail!). This is how we started our cruise: Split – Dubrovnik – Miljet – Hvar – Split.
Living in a boat I found quite fun. I had a nice, spacious astern cabin with king-size bed and a small wardrobe (cabins on the bow were soooo tiny!). But the most hilarious thing was cooking, because the cooker was moving (it was stuck on a “roast” to keep the cooker in horizontal position to make preparing dishes possible, however you still needed to hold pots).
I must admit I don’t know how I should feel about sailing. When you don’t see a land and you realize there is only you and the sea, you start feeling anxious about it. It’s not you who is the tougher part in that fight (like when our rudder broke – I really thought we’d drown!). You need to be careful. When we were leaving Dubrovnik steering was on my watch. We were looking at the sky full of stars and at the city lights of Dubrovnik. Suddenly we heard the scream of the captain.: “F…..!! Please tell me that this giant thing on the radar is some brand new island I wasn’t aware of!!!!” As you might guess it wasn’t an island but a huge ferry. It’s lights blended into the panorama of Dubrovnik. We saw the shape of the ship when we changed course…Nice!
On the other hand sailing is an amazing adventure. The views (dolphins! Real dolphins!), quiet bays with turquoise water, stylish marinas (like in Dubrovnik or Hvar), sunbathing on the board – make sailing exceptional. The most memorable moment was the daybreak of the second day of our cruise – my watch was suppose to begin. On the board guys from the previous watch were sipping a bear, sun was rising, gentle warm wind was blowing and we were listening “All summer long” by Kid Rock…(!?) perfect, unforgettable moment. It was like a fairytale!
I know one thing – I want to sail again. Next destination will be French Polynesia. Maybe next year – cross your fingers!
Hope I inspired you a little bit.
Bisous :*