Kiedy byłam dzieckiem, w naszym dwupokojowym mieszkaniu mieszkały cztery osoby: rodzice, babcia i ja. Duży pokój pełnił funkcję salonu, jadalni i sypialni rodziców. Umeblowany meblościanką, fotelami, kanapą, ławą, dwiema komodami i palmą nie pozwalał na zorganizowanie przestrzeni przeznaczonej wyłącznie do spożywania posiłków. W konsekwencji niedzielne obiady jadaliśmy przy niskiej ławie, na fotelach i pufach.

Duży, rozkładany stół był. Ale niepraktyczny i traktowany po macoszemu stał w kącie. Wystawiano go tylko na specjalne okazje, kiedy odwiedzało nas wielu gości. Wtedy mógł się rozprostować i ubrany w biały obrus trzeszczał pod naciskiem półmisków z potrawami i opierających się o blat gości. Lubiłam te chwile. Siedziałam wtedy przy stole z „dorosłymi” i zachłannie przysłuchiwałam się dyskusjom, sprzeczkom i dowcipom, z których oczywiście głośno się śmiałam, choć zapewne nie rozumiałam nawet połowy z nich. Chciałam, żeby te spotkania trwały jak najdłużej i odwlekałam, jak tylko mogłam, moment położenia się do łóżka. Byłam gotowa nawet pomagać w zmywaniu, byle tylko chłonąć panującą atmosferę przez jeszcze parę minut.

Dlatego, kiedy po latach remontowałam to samo mieszkanie, wiedziałam, że muszę wygospodarować w salonie miejsce, w którym stojący na co dzień stół, będzie zapraszał, aby przy nim usiąść i przy herbacie oddać się rozmowie.

Wyobraźcie sobie moje szczęście, kiedy moje marzenie się ziściło. Nagle stół stał się centralnym punktem domu. Wszystkie osoby wchodzące do mieszkania, swoje pierwsze kroki kierują właśnie do stołu. Siadają na białych krzesłach, opierają łokcie na dębowym blacie i głodnym wzrokiem zerkają w kierunku kuchni. Chwilę później na stół wjeżdżają herbata i kawa. Czasem jakieś przekąski. A jak mam dobry humor i wenę, także zrobiony na szybko posiłek. Z głośników płynie muzyka, ciepłe światło oświetla znajome twarze, a czas płynie spokojnie, nigdzie się nie spiesząc.

Na co dzień, całe życie także kręci się wokół stołu. Oczywiście, miło jest się zatopić w miękkich poduszkach na kanapie, przykryć kocem tak, żeby wystawał spod niego tylko czubek nosa i obejrzeć film. Ale to właśnie przy stole mam ochotę spędzać najwięcej czasu. Parzę dzbanek herbaty, wyciągam gadżety do rysowania i włączam muzykę. Adam pracuje na komputerze, przegląda gazety lub książki od czasu do czasu odczytując na głos co ciekawsze fragmenty. Kiedy spędzamy czas z jego siostrzenicami, na stole między talerzem zupy i koszykiem chleba poniewierają się zabawki, kredki, farbki, kolorowanki. Po co wszystko chować, skoro pięć minut później znów te same przedmioty pojawią się na blacie.

MerCarrie Przy wspólnym stole

Ogromną przyjemność sprawia mi także spotykanie się z przyjaciółmi w knajpkach i kawiarniach, gdzie podjadając sobie wzajemnie z talerzy możemy spędzać ze sobą czas. Kilka lat temu, kiedy w Warszawie nie było jeszcze słynnej Charlotte z wielkim stołem projektu Rygalika, w Green Coffee przy Placu Konstytucji także można było usiąść przy wspólnym stole i popijać zimową herbatę. Pamiętam, że moim przyjaciółkom i mnie bardzo ta koncepcja przypadła do gustu. Zawsze uważałyśmy, że najprzyjemniej plotkuje się przy lodach waniliowych z malinami, kieliszku wina musującego lub wspólnie przygotowywanych przekąskach i herbacie, właśnie siedząc przy dużym stole (ewentualnie leżąc w gorący wieczór na poduszkach na tarasie).
Wspólny stół łączy i nawet jeśli sama idziesz do knajpy, nie poczujesz się samotna. Przez ostatnie parę lat raptem trzy, może cztery razy zdarzyło mi się nie zamienić kilku słów z siedzącymi obok ludźmi. A to ktoś zapyta o książkę, którą czytasz, albo Ciebie zainteresuje torebka sąsiadki, będziecie się wymieniać gazetami, ktoś powie dowcip, z którego się zaśmiejesz, lub po prostu zaczniecie rozmawiać o konfiturach czy wyższości miodu nad cukrem. Wszystkim tym wymianom zdań, ulotnym gestom zazwyczaj towarzyszy uśmiech. Niewymuszony i naturalny, bo siedzicie sobie w przyjemnym miejscu, jecie pyszny posiłek i w zasadzie ten dzień należy zaliczyć do udanych.

Wspólny stół ma w sobie magię, siłę przyciągania. Bo po prostu miło jest być razem, razem jeść, wznosić toasty, śmiać się, dyskutować. Dlatego zaproście do siebie przyjaciół lub zorganizujcie wyjście do knajpy i cieszcie się swoim towarzystwem. Ja na przykład zaczęłam planować śniadanie noworoczne. Niektórzy już o nie pytają ;)

Bisous :*

MerCarrie Przy wspólnym stole MerCarrie Przy wspólnym stole MerCarrie Przy wspólnym stole

You May Also Like

4 comments

Reply

Jestem akurat taka głodna! Zjadłabym wszystko z Twoich zdjęć i wypiła całą herbatę :-)
My mamy w mieszkaniu i stół i wyspę kuchenną. To wszystko w salonie, który jest z połączony kuchnią. Na co dzień przeważnie siadamy przy wyspie bo krzesełko Malej jest ustawione obok, ale gdy przychodzi weekend, to z ogromną radością celebrujemy wspólne posiłki przy stole. Uwielbiam te momenty. W ogóle życie jest piękne, nieprawdaż?
Ściskam, Weronika

Reply

To prawda, pozostaje nam tylko je docenić :)

Buziaki :*

Reply

Post wspaniały. Dla mnie to jeszcze niespełnione marzenia. Wspólny stół kojarzy mi się z czymś zupełnie przeciwnym i nieprzyjemnym ale dzięki Twojemu wpisów wiem że może być inaczej i w swoim domu (jak już go będę wreszcie miała :))zrobię wszystko by było własnie tak jak to odpisałaś. Piękny wpis. Dziękuję :-)

http://www.mylittleplanet15.blogspot.com

Reply

Dziękuję za miłe słowa :)
Mam nadzieję, że uda Ci się odczarować zły urok. Trzymam kciuki.
Miłego dnia!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *