//English version below//

Kiedy pakuję się na wakacje, wkładam do walizki ukochane i najfajniejsze ciuchy – a potem modlę się, żeby bagaż nie zaginął na lotnisku w tajemniczych okolicznościach (ostatnio J. wylądowała we Włoszech i z przerażeniem stwierdziła, że linie lotnicze zgubiły jej walizkę – miała tylko to, w co była ubrana w samolocie… ja bym chyba dostała ataku histerii i wylądowała w szpitalu dla obłąkanych powtarzając „tiul, tiul, cekiny, diamenty, perły”, ona tymczasem zniosła to z godnością i właściwą sobie nonszalancją. W zasadzie uznała, że odbyła w ten sposób detoks). Jeśli jednak (cudem) bagaż nie zaginie, w trakcie urlopu i tak okazuje się, że chodzę tylko w połowie zabranych ubrań, albo że mam czasu się przebierać tak często, jakbym chciała (czyli trzy razy dziennie ;) ) – bo w sumie po co na to tracić czas.

Dlatego też postanowiłam na najbliższy wyjazd (oprócz wspomnianych: tiulu i cekinów – w ilościach hurtowych) zabrać ze sobą rzeczy, które będę mogła nosić przez cały dzień, niezależnie od okoliczności – na zwiedzanie/zakupy/do knajpy/wieczorny spacer/romantyczną kolację.
Nie oszukujmy się, przy takim założeniu dobór ubrań i ewentualnych dodatków wymaga próby generalnej (wiecie jak to jest – w wyobraźni zestawiacie ze sobą ciuchy, a kiedy je zakładacie na siebie, okazuje się, że efekt nie jest tak olśniewający, jak oczekiwałyście. I dopiero wtedy się zaczyna gorączkowe wyrzucanie na środek pokoju zawartości szafy oraz standardowe„Kochanie, jeszcze tylko pięć minutek i będę gotowa!”…tak, chyba godzina i pięć minutek).
Na pierwszy ogień poszła kiecko-tunika w paski (tak, paski!) (nieco krótka, więc dla dobrego samopoczucia zakładam pod nią szorty – w sklepie oczywiście nie wyglądała na taką krótką!). Wyprowadziłam ją na spacer w sobotę fundując nam typowy dzień turysty.:
Zakupy spożywcze. W charakterze stylowych dodatków wystąpiły: mokre po prysznicu włosy (wyschły na pieprz w samochodzie w sekundę), balerinki oraz gustowne worki i siatki na zakupy. Po prostu szał! Wybaczcie, że nie uwieczniłam tej spektakularnej „stylizacji” na zdjęciach.
Następnie udałyśmy z Mamą na Szoping czyli na Hush’a do Arkad Kubickiego. Gorąco potwornie (jakieś sto stopni w cieniu – asfalt parzył mnie w stopy przez podeszwy butów!), ale o dziwo, mimo rękawa ¾, sukienka zdała egzamin. Dodatki: ukochana torebka, balerinki, kapelusz (żeby nie dostać udaru), okulary (żeby nie oślepnąć) i trochę biżuterii.
Po targach przeszłyśmy się jeszcze po ogrodach Zamku Królewskiego i zrobiłyśmy sobie przerwę w tamtejszej kawiarni.

 

 

 

 

Wieczorem z A. i znajomymi poszliśmy do knajpy, na spacer po Starówce i Mariensztacie oraz na imprezę nad Wisłę. Dodatki do sukienki: baleriny i torebka – te same, co w ciągu dnia, cekinowa (jakżeby inaczej!) marynarka i delikatna biżuteria.

 

 

Efekt: sukienka spisała się świetnie przez cały dzień i pół nocy, a jedyne rzeczy które zmieniłam to: fryzura, biżuteria i dorzuciłam marynarkę. Baza pozostała ta sama.
Do kiecki mogłabym spokojnie założyć najeczki, płaszczyk, wziąć torbę – worek (zdolną pomieścić wszystkie niezbędne akcesoria turysty: komórkę z GPS, mapę, przewodnik, szalik, parasolkę, aparat, wodę, szminkę, puder i takie tam drobiazgi pomagające przetrwać w mieście) i ruszyć na długie zwiedzanie.
Założę błyszczącą bomberkę i lakierowane czółenka i mam świetny (i wygodny!) strój do klubu.
Jedna sukienka… kto by pomyślał.

 

 

Nie zmienia to jednak faktu, że zapewne i tak zabiorę ze sobą na wakacje pół (oby tylko pół) szafy (bo przecież będę się pakowała po nocy i nie będę miała czasu na analizę zawartości walizki).
Buziaki :*
_______________________________________________________________
When I’m packing my summer suitcase I always pick my fave and the most fabulous clothes, of course then I have to pray so the airlines don’t lose my luggage (J. went to Tus.cany two weeks ago and as you may expect an airline lost her suitcase – she had only things she was wearing. I would go totally crazy and end up in a mental institution repeating “tulle, tulle, sequins, diamonds, pearls”. But J. is the adult here, so she was dignified and quite nonchalant about it. Actually, in some twisted way it became a detox for her). But if my luggage wonderfully lands with me it appears I don’t need everything I took with me or I don’t have time to change clothes a lot

That’s why I’ve decided to try (at least) pack to my next summer case only these things (except of tulle and sequins naturally) I could wear all day long – for sightseeing/shopping/elegant dinner/party.
In this case you need to make some dress rehearsal before (I’m pretty sure you know this: you planned to wear something but it suddenly appears that the clothes you chose don’t look together as good as you imagined. Then of course you start to panic “Honey, don’t worry, I’ll be ready in five!” – yeah, right…).

For my first summer dress rehearsal I chose the striped mini dress. I wore it last Saturday and spent a day like a real tourist doing things like:

Morning grocery shopping. Accessories: after-shower-wet hair, flats and huge shopping bags – very stylish, isn’t it?

Regular shopping and sightseeing. My Mum and I we went to buy some Polish-designers clothes and for a walk. We saw brand new The Royal Castle’s Gardens and stopped there to chill and to have some coffee.
Accessories: hat (I simply love hats, they are so cute!), sunglasses (of course), some jewelry, small bag and flats.

Late dinner with friends, long walk and party at the Vistula riverside.
Accessories: flats and small bag – the same I wore for shopping with Mum, delicate jewelry. I also wore a sequin blazer – it made a nice evening-touch to my simple dress.

As you can see I didn’t put much effort to make my simple striped dress a little more elegant.
All I did: changed hairdo, jewelry and wore a bling-bling blazer. Easy that!
For a long sightseeing I could wear sneakers, a jacket and take a shopper (big enough to hold a guide, a map, an umbrella, a scarf, a camera, lipstick….etc.). Heels or sparkling flats would make it even more elegant than just a sequin jacket (I’m not a big fan or wearing mini and heels in the same time though).
How many possibilities!

Unfortunately, I’m pretty sure I’ll pack almost every single piece of clothing I have in my wardrobe – it’s likely I’ll be packing in a big rush, few hours before takeoff, so I won’t be able even to think what I’m putting in my case.

Bisous :*

You May Also Like

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *