Plisowane spódnice zagościły co najmniej dwa sezony temu na sklepowych wieszakach i ewidentnie nigdzie się nie wybierają. Ich długość ulega lekkim modyfikacjom, ale sam fason pozostaje bez zmian – bo i po co zmieniać coś, co jest dobre?
W swojej szafie do tej pory miałam dwa egzemplarze: szyfonową do kolan z kolekcji Karla Lagerfelda dla H&M (tak, ma już prawie 12 lat i tak, fason jest ciągle aktualny i tak, praktycznie wygląda jak nowa) oraz białą nieco przypominającą tenisową. Miałam jednak chęć na długą, lecz nie mogłam znaleźć właściwego modelu.
Aż WTEM spłynęło na nie olśnienie (dosłownie!). Jako że uwielbiam Wszystko-Co-Się-Błyszczy nie umiałam przejść obojętne obok tego srebrnego cuda z H&M. Kupiłam ją bez cienia wątpliwości i nawet mi powieka nie drgnęła przy płaceniu. Srebrne cudo wisiało w szafie i czekało na odpowiednią okazję.
Okazja nadarzyła się oczywiście w Rzymie. Uznałam, że spacer wąskimi malowniczymi uliczkami to idealny moment na wielką premierę. „Będę oślepiać blaskiem!” pomyślałam (aha, jak kula dyskotekowa, chciałoby się rzec) (w sumie, gdy się objadłam makaronem i tiramisu popijając to wszystko winem, zaczęłam rzeczoną kulę przypominać…).
Kiedy nie ma się wiotkiej sylwetki, dobranie do takiej spódnicy bluzki wkładanej do środka może się źle skończyć. Przynajmniej w moim przypadku. Dlatego zdecydowałam się na krótki koronkowy top. Ma prosty krój, jest przyjemnie luźny, nie krępuje ruchów i moim zdaniem doskonale sprawdza się w tym zestawie.
Całość dopełniłam oksfordami. Chciałam jakiegoś kontrastu, cięższych butów. Owszem, być może bardziej pasowałyby białe tenisówki (typu Stan Smith), baleriny lub sandałki (a już szałem byłyby szpilki – sandałki: paseczek na palce, pięta i pasek wokół kostki!)(nie noszę obcasów, bo nie mogę, więc ta wersja absolutnie odpadała)(poza tym szpilki na cały dzień zwiedzania? Ha ha, dobre sobie). W każdym razie oksfordy uznałam na mniej oczywisty wybór.
Muszę Wam powiedzieć, że jeśli jakiś strój ma dodawać pewności siebie, takiego wewnętrznego przekonania o wywoływaniu „efektu WOW”, to niewątpliwie jest to właśnie ten, który widzicie na zdjęciach. Długość spódnicy pozwala zapomnieć o wszelkich mankamentach nóg, bo eksponuje ich najszczuplejszą część. Luźny top ukrywa brzuszek. A sama spódnica na wietrze…marzenie :)
Rzym, Fontanna di Trevi, wino, Adam i ja. Czy może być piękniej?
Bisous :*
