Po przeszło dwóch miesiącach biegania po mieście z torbą, do której upychałam: komputer, kalendarz, drugie śniadanie, parasol, kosmetyczkę, portfel, akta do pracy i czasem togę, moje plecy i ramię powiedziały: „Serio? Nie masz już piętnastu lat, do cholery! Szanuj się kobieto!”. Poza tym, ilekroć podróżowałam samolotem, na lotnisku wyglądałam jak uchodźca – torba wypełniona po brzegi, w rękach gazety i woda. Można było mnie opisać w każdy sposób, ale na pewno nie używając słów: stylowa, elegancka, szykowna. Nie, nie, nie. Niestety.
Uznałam, że pora dorosnąć. I kupić plecak. Tak, plecak. Ale nie taki, jak na wycieczkę w góry (o zgrozo!), ale taki elegancki, ze złotymi (oczywiście) akcentami. Plan wprowadziłam w życie. Plecak musiał sprawiać tylko jeden warunek – zmieścić moje kochane, siedemnastocalowe VAIO. W dobie ultrabooków, warunek nieomal nieosiągalny.
Byłam we wszystkich (!) sklepach w Złotych Tarasach, nawet w tych, do których nigdy nie zaglądam (jak taki New Yorker na przykład). Znalazłam kilka przyzwoitych egzemplarzy – w Parfois zostałam oślepiona szaloną ilością złotych suwaczków i sprzączek. Ale niestety, VAIO nie chciało się zmieścić. Nawet po użyciu wazeliny i łyżki do butów. W końcu, z podkulonym ogonem, poszłam do ZARY. I tradycyjnie – trzeba było tam zacząć. Na dziale młodzieżowym (…!!) zobaczyłam egzemplarz za jedyne 160 zł (idealna cena, jak na plecak, wyższa już by była przesadą!), ze złotym suwakiem i sprzączkami, zabawną kieszenią i…stworzone dla siedemnastu cali! Tak!
Ha! Mogę zabrać cały dobytek! Wszystko, co jest mi niezbędne!
Jak „ograć” plecak, żeby nie wyglądać jak nastolatka na gigancie? Jedyne, co można zrobić, to sprawić, żeby plecak wyglądał jak najbardziej elegancko, jak to możliwe. Czyli: proste fasony, trochę błyskotek, stonowane kolory. I musi się udać.
Mini, wysokie kozaki (hit sezonu – mam je od trzech lat) i nieśmiertelne paski. No i nieco błyskotek.
Jak to u mnie ;)
Oksfordy, cygaretki i sweterek z perełkami.
Założenie jeansów, koszuli, czy bluzy, sprawi, że wszyscy będą myśleli, że idziemy do szkoły. Nie muszę mówić, że po trzydziestce to wykluczone ;) (niezależnie od tego, jak dobrze wspominamy okres liceum).
Plecak polubiłam. Jest wygodny, zwłaszcza na zwiedzanie miasta. Mam wolne ręce, mogę spokojnie robić zdjęcia i nie muszę przejmować się zbyt małą pojemnością torebki. Sama wygoda. A co najważniejsze…przestały mnie boleć plecy i ramiona. No cóż. Starzeję się!

 

Zabieram plecak i mknę do Muzeum! I Na spacer!
Bisous :*

You May Also Like

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *