//English version below//
Na początku się złościłam, że pogoda w Paryżu nie była „wakacyjna”. Zawsze musiałam mieć przy sobie parasolkę, ciepły szal i/lub sweter, bo nie było wiadomo, czy przypadkiem zaraz nie zacznie padać, albo wiać (drugiego dnia pobytu, w niedzielę, w Paryżu był finał Tour de France – wszystko pogrodzone, trzeba było biegać naokoło – czułam, że jeśli jeszcze raz ktokolwiek będzie mi kazał przejść przez Ogrody Tuileries „tylko przy Carrousel można przejść na drugą stronę ulicy Mademoiselle”, to wybuchnę natychmiast. Co więcej, lało niemiłosiernie…).
Potem uznałam, że w sumie pogoda była idealna na poznawanie mojego ukochanego miasta – Paryż bowiem najlepiej poznaje się pieszo. W trakcie upałów nie miałabym na to ochoty i prawdopodobnie od muzeum do muzeum jeździłabym metrem, a przerwy spędzałabym w klimatyzowanych kawiarniach i restauracjach. Tak nie można zaprzyjaźnić się miastem, można za to zbankrutować, bo Paryż jest niestety bardzo drogi :)
Na spacery i zwiedzanie muzeów najwygodniejsze są spodnie i oczywiście trampki. Srebrne, kupione na tegorocznej wyprzedaży (czasem zdarza się taki fantastyczny strzał w dziesiątkę), okazały się być jednymi z najwygodniejszych butów, jakie kiedykolwiek posiadałam. Chodzę w nich praktycznie non-stop (co ewidentnie widać na moim Instagramie – można by pomyśleć, że mam wyłącznie jedną parę butów). Do spodni i trampek – koniecznie koszulka w ukochane paski i  sweter. Jako że jestem maksymalistką nie mogłam sobie odmówić założenia naszyjnika krzyczącego: „Halo! Tu jestem! Czy mnie dobrze widać?!”
 

Jak możecie się domyślać, po dwutygodniowych francuskich wakacjach mam głowę pełną pomysłów na nowe posty – jeśli będziecie mieć dość Paryża i Lazurowego Wybrzeża – dajcie znać :)

Buziaki :*
__________________________________________________
When I came to Paris I was a little bit upset – the weather wasn’t that perfect as I expected. I had to wear sweaters (!) and always carry a scarf and umbrella (the day of finals of Tour de France…horrible! Windy, rainy, I was completely wet).
Then I thought It was a perfect time for sightseeing. When you want to see about two or three museums a day, have a walk along a Seine, have a picnic in park, go to Notre Dame for a mass – you really need comfortable and universal clothes. And quite stylish of course :)
For me the best choice were: white trousers, my fab bling-bling silver sneakers, t-shit marinère and cardigan. As I’m a maximalist, I really needed to add some wow-factor: a statement necklace, which shouted: “Hello! This is me! Can you see me well?!”…
As you may expect, I came back from France with a head full of ideas for new posts. So, when you will not be able to handle any more post about Paris/Cote d’Azur – please let me know ;)
Bisous :*

You May Also Like

One comment

Reply

Czy moze mialas na mysli T- shirt??

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *