Świat mody mocno działa na wyobraźnię. Wiążą się z nim blichtr, błyski fleszy, wielkie pieniądze (może akurat nie na rodzimym rynku) i piękni ludzie w zniewalających kreacjach.
Tyleż tajemniczym co uwodzicielskim jest świat opery i baletu. Tworzą go ludzie o niezwykłych umiejętnościach wokalnych, tanecznych. Wybitni reżyserzy czy scenografowie potrafią nas, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przenieść do zupełnie innego świata. Umieją wzbudzić silne emocje, wzruszyć.
Co się dzieje kiedy te dwa światy się spotykają? Kiedy ścierają się barwne osobowości projektantów i artystów, z wybuchowym temperamentem reżyserów i charyzmą śpiewaczek operowych? Są dwie możliwości: spektakularny sukces lub klęska.
Na przełomie 2014 i 2015 roku w Galerii Opera w Teatrze Wielkim w Warszawie można było obejrzeć wystawę „Opera Haute Couture”. Zaprezentowano na niej operowe i baletowe kostiumy zaprojektowane przez znanych projektantów jak chociażby Gosię Baczyńską, Tomasza Ossolińskiego, Joannę Klimas czy Macieja Zienia. Nie zabrakło także projektów kolorowych ptaków Arkadiusa i Hanny Bakuły. Wystawie towarzyszyło książkowe wydawnictwo – album, w którym znalazło się mnóstwo fotografii, i co najważniejsze, rozmowy z projektantami, ich refleksje na temat pracy nad kostiumami.
Album jest dostępny w sklepie Teatru Wielkiego – tutaj
Pierwszą polską projektantką, której Mariusz Treliński powierzył zadanie przygotowania kostiumów dla Teatru Wielkiego, była Joanna Klimas. Pamiętam, że kiedy zobaczyłam „Oniegina” jej kostiumy po prostu wbiły mnie w fotel, były jak wisienka na torcie. Wpisywały się doskonale w scenografię Borisa Kudlički (który jest geniuszem – do dziś mam przed oczami scenografię do „Zamku Sinobrodego”). W tej inscenizacji niczego nie brakowało, niczego nie było za dużo. Wszystko tworzyło harmonijną całość.
Z książki miałam natomiast możliwość poznać kulisy powstawania kostiumów, które mnie tak oczarowały. Klimas została rzucona na głęboką wodę. Jej minimalizm i oszczędność formy nie spotkały się ze zrozumieniem reszty zespołu. Co więcej, mogły się nie sprawdzić na scenie, bo kostiumy muszą robić wrażenie nawet z ostatniego rzędu na najwyższym balkonie.
„Współpraca przebiegała więc następująco: ja niezłomnie obstawałam przy komforcie i naturalności, Mariusz Treliński dobitnie powtarzał mi przy każdej okazji: Efekt ma być porażający!” Chociaż doszli do porozumienia, na tym problemy się nie skończyły. „Mariusz uznał, że krój „z epoki” należy połączyć ze współczesnym printem. Wybór tkaniny padł na jedwab w kolorowe pasy. Zamówiliśmy taki w Milanówku. Niestety nadruk wyszedł im przeciętnie. Wtedy Mariusz podjął decyzję, na jaką ja bym się nie odważyła. Kazał ręcznie pomalować w paski kilkaset metrów materiału.”
Projektanci czasem muszą także dostosować wizję reżysera do rzeczywistości. Planując inscenizację „Traviaty” Treliński chciał by śpiewaczki wyglądały jak Dita von Teese. Gosia Baczyńska musiała sprostać temu zadaniu pamiętając jednoczenie, że ściśnięcie śpiewaczek ciasnym gorsetem jest wykluczone, bo przepona nie pracowałaby prawidłowo. Zadania nie ułatwiało także, że śpiewaczki niechętnie myślały o występowaniu w pełnym negliżu.
„Reżyser nie musi nadmiernie przejmować się opiniami zespołu na temat kostiumów – jego tłumaczy wizja artystyczna. Na mnie spoczywał obowiązek zapewnienia artystkom komfortu w ubraniach, które noszą na scenie i dotąd szukałam rozwiązań, dopóki nie nabrałam pewności, że znalazłam najlepsze z możliwych”. Baczyńska uszyła zatem oszałamiający płaszcz z piór, który wzmacniając efekt burleski pozwalał śpiewaczkom na chociaż szczątkowe okrycie się.
Publikacja jest pełna takich historii i smaczków. Nie mogłam się od niej oderwać!
Dodam tylko, że Arkadius postanowił uszyć kostiumy z tyveku, a Zień w 2009 roku zaprojektował stroje baletowe, które wyglądają jak suknie lansowane w bieżącym sezonie przez Valentino.
Zachęcam Was gorąco do lektury tej książki. Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda proces kreowania postaci także poprzez strój, z jakimi trudnościami trzeba się zmierzyć projektując kostiumy, „Opera Haute Couture” jest zdecydowanie dla Was! Co więcej, jako że album jest ładnie wydany (gruby papier, duże zdjęcia, choć minusem może być dla niektórych miękka okładka) będzie stanowić doskonały prezent dla wszystkich miłośników mody (wszak Gwiazdka tuż tuż).
Bisous :*