Czy Ty też uwielbiałaś pierwszy września? Pamiętasz  to uczucie radości i podniecenia, kiedy szłaś na rozpoczęcie roku, by spotkać się z koleżankami i kolegami z klasy (przynajmniej w podstawówce, w liceum ta euforia była szczątkowa…przynajmniej w moim przypadku). Lubiłam, kiedy na biurku czekały na mnie nowe książki pachnące jeszcze farbą drukarską, błyszczące, idealnie zatemperowane ołówki, nowe kredki i zeszyty. Czyste zeszyty podpisane równymi literami, najładniej, jak potrafiłam. Puste kartki zawsze działały na moją wyobraźnię, dawały nadzieję, że teraz wszystko jest możliwe. Zaczynam od początku. I tylko ode mnie będzie zależało, jak te strony zapełnię.

W życiu mamy wiele szans, by zacząć od początku. Nowa szkoła, studia, nowa praca, nowe miasto, nowy związek. Ale czasem boimy się tych zmian. Przecież jest dobrze tak, jak jest.

Ja też się bałam. I boję nadal. Wiele razy zaczynałam z czystką kartką, ale nigdy nie odcinałam się od tego, co robiłam wcześniej. Zmiany były naturalną konsekwencją wcześniej podejmowanych decyzji. Do teraz.

Odwiesiłam togę na kołek. Z żalem, lekkim rozgoryczeniem, ale też z poczuciem ulgi. Ostatnie lata skupiały moją uwagę na spawach innych, na ich problemach, ich ambicjach, ich nadziejach. A ode mnie zależało, czy odniosą sukces. To ogromna odpowiedzialność, z którą przestałam sobie radzić. Kiedy byłam młodsza, było mi wszystko jedno. Wykonywałam swoje obowiązki i nie zadawałam zbytecznych pytań…do czasu. Poczułam, że muszę skupić się na sobie, na bliskich i nabrać dystansu i że właśnie teraz jest na to najlepszy moment. Bo jeśli nie teraz, to nigdy.

Dlatego spakowałam całe swoje dotychczasowe życie w walizkę (no dobra, dwie walizki i plecak), wypiłam pożegnalnego drinka nad Wisłą i kupiłam bilet lotniczy w jedną stronę. Zmieniłam adres. Narysowałam w swoim życiu grubą kreskę. Różową. I posypałam ją brokatem.

Kiedy zaczynasz życie z dala od domu musisz stworzyć listę ulubionych. Ulubionej piekarni, ulubionego warzywniaka, ulubionego parku i ulubionej kawiarni. Mam tę przewagę, że w Brukseli pomieszkiwałam, mam tu paru przyjaciół i nie muszę biegać z mapą w ręku… Mimo to muszę oswoić nowe miasto.


Minionej niedzieli siedziałam w kawiarni przy placu Sablon. Obserwowałam wchodzących do niej stałych klientów. Nie umówieni ze sobą, po prostu przyszli do ulubionej kawiarni napić się porannej małej czarnej, przejrzeć prasę i przywitać się z właścicielem. Pozazdrościłam im. Bo knajpa, w której barman znał moją ekipę i wiedział, jakie drinki lubimy, jest setki kilometrów stąd. Bo nie spotkam w kawiarni przypadkowo znajomych i przyjaciół. Bo ja zaczynam wszystko od nowa, a oni nie muszą. Chwilę później zbeształam się w myślach: „Sama tego chciałaś. Podjęłaś decyzję, więc przestań użalać się nad sobą. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo!” Poprawiłam okulary na nosie i zamówiłam kolejną kawę zagadując właściciela.

Przed wyjazdem od moich przyjaciółek dostałam notes. Czysty. Z masą pustych kartek, które bardzo powoli zaczynam zapełniać. Przecież nowe początki są ekscytujące! Prawda?

Bisous :*

You May Also Like

33 comments

Reply

Wiesz, czuję że byśmy się ze sobą dogadały. Uwielbiam Twoje wpisy, które dają mi nadzieję na lepsze jutro (trochę patetycznie, sorry)A tak w ogóle, uwielbiam Cię :D

Reply

:*****

Reply

Odważnie!! A do odważnych świat należy :)
Grunt, że jak się domyślam nie jesteś sama – wsparcie najbliższych jest najważniejsze.

Sama czasem zastanawiam się czy wykonywanie zawodu (z togą pod pachą) przynosi mi więcej satysfakcji czy bardziej mnie przytłacza z uwagi na poczucie odpowiedzialności i stres, które są nieodłączną jego częścią…

Realizuj siebie, spełniaj marzenia!!
Może kiedyś zdradzisz czym się w tym „nowym, brukselskim życiu” zajmujesz zawodowo :)
Chętnie wpadłabym na małą czarną i ploteczki ;)

Reply

Dziękuję za miłe słowa.
Jeszcze to do mnie nie dociera. Kompletnie nowa sytuacja i lato w pełni. Dopadnie mnie rzeczywistość w październiku ;)

Buziaki :*

Reply

No Kochana, jak ja Cie dobrze rozumiem… z perspektywy własnej togi odłożonej do szafy…

Reply

Z resztą te togi lepiej wyglądają na wieszaku niż na człowieku. Pogrubiają.

Reply

O tak, mam pomysły na milion lepszych stylizacji… :D :D

Reply

Wow, super. Jesteś i dla mnie inspiracją… zdradzisz kiedyś czym sie teraz będziesz zajmować ? Aż kipię z ciekawości ;) Powodzenia przez duze P ! Courage !

Reply

Jeszcze chwilę cierpliwości ;)
:*

Reply

Powodzenia!!! A tak na marginesie -zdjęcia super a Ty „Mercarrie” promieniejesz, wyglądasz jak milion dolarów ?

Reply

:))))
Dziękuję!
:*

Reply

Kochana brawo i trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się dla Ciebie jak najlepiej ?
Ps. Jestem w podobnym momencie i całkowicie Cię rozumiem ?

Reply

W takim razie trzymam kciuki za Ciebie. Niech moc będzie z nami :)

:*

Reply

Marze o tak apetycznej sylwetce !!

Bardzo trzymam kciuki za Twoja nowa „drogę”. Zazdroszczę i podziwiam. Ja boje się wziąć życie w swoje ręce ehhh :] każdego dnia walczę z myślą czy spróbować coś zmienić, zrobić na własny rachunek itd, z wielkimi oczami patrze na odwagę innych, bliskich, znajomych. Niestety strach jest silniejszy, a tak bardzo czekam, że przyjdzie taki dzień i uwierzę w siebie:)

Reply

Mam nadzieję, że Ci się uda. I życzę powodzenia!

PS: OMG jaki komplement <3 trener z siłowni zapewne sądzi inaczej, podobnie jak moje stare dżinsy ;))) ale nic to! idę na lody :)))

:***

Reply

bardzo podziwiam Twoją odwagę; gratuluję decyzji i popieram; sama nie umiem tego zrobić i cierpię, męczę się, zadręczam;
Tobie się uda, na pewno

Reply

Dziękuję. Przesyłam uściski i pozytywne wibracje
:*

Reply

Jaka ulga, że jest nas więcej! Tych, które odwiesiły togi. Moja kwitnie w szafie od prawie roku i dobrze nam tak:) O wiele lepiej, choć lekko nie było…Trzymam kciuki:*

Reply

Zgarniemy jeszcze parę kobiet nam podobnych i zrobimy bukiet z kwitnących żabotów. A żeby był kolorowy weźmiemy różne korporacje ;)

Reply

Już kiedyś jeden ilustrator z polski odniósł międzynarodowy sukces…a Ty bądż jak Rosińki tylko w branży ilustracji mody:)

Reply

hiiik :*****

Reply

Gratulacje za odwage i powodzenia. Najwazniejsze to miec marzenia i nie bac sie o nie walczyc, a zawsze mozna zaczac od nowa… Mam nadzieje ze cokolwiek wybralas – bedziesz szczesliwa. Trzymam mocno kciuki. Buziaki- wygladasz jak milion dolarow. Ps.lubie bardzo czyste kartki- maja w sobie magie. .. u mnie tez ida zmiany ale o tym kiedy indziej. Good Luck Olga!

Reply

Dziękuję :*
I tylko to drżenie ręki nad czystą kartką, żeby jej nie zepsuć gryzmołami…

Buziaki!

Reply

Olga wyglądasz zjawiskowo na tych zdjęciach !!! Bije od Ciebie niesamowity blask i widać, że jesteś szczęśliwa. Nawet jeśli obawiasz się trochę ” tego nowego”, to jestem pewna, że poradzisz sobie ze wszystkim. Trzymam mocno kciuki i z całego serca życzę Ci żebyś kiedyś mogła powiedzieć: ” TO BYŁA JEDNA Z NAJLEPSZYCH DECYZJI W MOIM ŻYCIU ! ”
Jesteś super babką i uwielbiam Twojego bloga.
Twoja wierna fanka ” top modelka”-jak mnie nazwałaś:)

Reply

Dziękuję za tyle ciepłych słów i jakże miły komplement!!!

Szykuj się na Fashion Week ;)
:*

Reply

Odwiesiłam togę 2 lata temu. To była najlepsza decyzja w moim życiu.

Reply

Gratuluję! Widzę, że jest nas więcej!

Ściskam :*

Reply

Bardzo Ci dopinguję! Taki wyjazd to super sprawa, rozwija, daje nowe możliwości. Ale jednocześnie zazdroszczę, że masz swojego ukochanego na miejscu… Ja niestety zafundowałam sobie taki wyjazd sama. Ale po 2 latach życia w związku na odległość, zaczynam poważnie myśleć o powrocie do Polski.

Trzymam kciuki!

Reply

Dwa lata…nieźle! Możemy sobie piątkę przybić.
Zawsze możesz go ściągnąć do siebie ;))))
:*

Reply

A mnie się bardzo smutno zrobiło jak napisałaś że wyjeżdżasz( chociaż nie znany sie osobiście) jakoś tak raźniej mi było jak czytałam Twoje zabawne opisy naszej rzeczywustości .Ale jednak zwiazek na odległość na dłuższą metę to trudne wyzwanie, życzę Ci aby wszystko ułożyło się po Twojej myśli cieplutko pozdrawiam i napisz coś czasem jeszcze

Reply

Madgo, teraz to dopiero będę miała o czym pisać ;) Mam wrażenie, że pokłady autoironii i sarkazmu uaktywnią się właśnie po przeprowadzce :))

Jest mi szalenie miło, dowiedzieć się, że lubisz czytać te moje wypociny i mam nadzieję, że ze zostaniesz, choć moje „tu” jest już „tam”.

Buziaki
:*

Reply

Ja też te “wypociny” bardzo lubię;)!

Reply

jak mi miło!!!
Dziękuję <3

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *