Jesień rozpakowała walizki, założyła bambosze i rozpycha się na kanapie domagając się naparu z imbiru. Swetry i szale stają się naszymi najlepszymi przyjaciółmi, czajniki nie nadążają z gotowaniem wody na herbatę, jak grzyby po deszczu pojawiają się coraz to nowe „coffee table books” (wybacz, że po angielsku, ale to określenie uważam za niezwykle trafne), a platformom typu Netfilx siadają serwery.
Skoro tak, to najwyższa pora na nowy wpis z cyklu Mydło i Powidło. A w nim oczywiście nieco bzdur, coś do obejrzenia i do posłuchania.
Kolczyki z perłami
Kolczyki z perłami
Kolczyki kupiłam spontanicznie w Zarze tuż przed wyjazdem do Portugalii. Poszłam po olejek do opalania, wróciłam z biżuterią…Jak to jednak czasem bywa z takimi spontanicznymi zakupami, kolczyki okazały się być strzałem w dziesiątkę i moim ukochanym dodatkiem ostatnich tygodni. Noszę je do zwykłych koszulek i dżinsów, do beretów, do koszul i eleganckich spodni. Są ekstra, a że były tanie, ich zakup już mi się zwrócił! (Ha! Jestem prawdziwym rekinem finansjery!)
Kolczyki Zara dostępne TUTAJ
Berety
Berety
Berety są absolutnym hitem tej jesieni. Kupisz je wszędzie, we wszystkich możliwych wariantach: zwykłe filcowe, wełniane, moherowe, skórzane, wyszywane koralikami, z broszkami, perełkami, różowe, czarne, czerwone, szare…ufff Jedyna wada? Jak to w przypadku nakryć głowy, nie wszystkie będziemy w nich dobrze wyglądać.
Ja wybrałam wełniane ze sztucznymi perełkami. Nie mogłam się zdecydować, czy chcę czarny czy różowy. Kupiłam więc oba i nie żałuję, bo noszę je bardzo często.
Jak je stylizować? Najlepiej wyglądają w wersji „na luzie”. Żakiet, dżinsy, koszulka, jakieś mocne buty. Czasem zakładam je także do trencza i czarnych cygaretek, ale trzeba być ostrożnym, by nie być zbyt dosłowną…
Czarny Beret dostępny TUTAJ//Różowy Beret dostępny TUTAJ
Make Photography Easier
Make Photography Easier
MPE no nowa książka Katarzyny Tusk, tym razem poświęcona fotografii. Zakładam, że jej bloga znasz, więc wiesz, że na MLE zdjęcia są faktycznie bardzo dobre. Dlatego była ciekawa tej pozycji, tym bardziej, że „Elementarz Stylu” lubię, o czym z resztą pisałam tutaj.
Marketingowy balonik dotyczący MPE jest pompowany do granic możliwości. Kasia pojawia się na okładkach, udziela wywiadów prasie i telewizji. Książka jeszcze w przedsprzedaży zyskała status bestsellera, a liczne czytelniczki Kasi nie kryją zachwytu publikacją.
Ja tymczasem uważam, że książka jest zdecydowanie przereklamowana. Gdyby nie napisała jej Kasia, recenzje nie byłyby aż tak entuzjastyczne, być może przeszłaby wręcz bez większego echa. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Zacznijmy od początku.
MPE to książka poświęcona fotografii, a zatem zdjęcia odgrywają w niej najważniejszą rolę. Tymczasem wydano ją na szorstkim papierze, który pozbawił zdjęcia głębi, przestały być tak efektowne i cieszyć oczy jak to miało miejsce w „Elementarzu”. Jej przeglądanie nie sprawia takiej przyjemności jak powinno. Duża szkoda.
Książkę przeczytasz w dwie godziny i niestety nie jest to zaleta. W MPE jest po prostu mało treści, zupełnie jakby Kasia niewiele miała do powiedzenia na temat, na który pisze. A mam wrażenie, że wiedzę ma dużo większą, niż pokazała w książce. Kasia stara się nawiązywać do sztuki, do ciekawostek fotograficznych (akurat motyw selfie był interesujący), ale wychodzi to jakoś topornie, nienaturalnie…może się czepiam.
Kasia nie chciała zagłębiać się w techniczne zawiłości fotografii, chciała, aby książka była przystępna i aby czytelniczki mogły od razu zastosować w praktyce przedstawione w niej rady. Moim zdaniem niesłusznie i mogłaby choć odrobinę przybliżyć podstawy (na przykład kwestię nieszczęsnego balansu bieli), bo są one istotne nawet dla amatorów.
Na jednym z pierwszych zdjęć w książce Kasia pokazuje swoją kolekcję aparatów, której nie poświęca ani słowa. Nie wyjaśnia, kiedy decyduje się na bezlustrkowca, kiedy na lustrzankę, jakich używa obiektywów. Te wszystkie techniczne aspekty są szalenie ważne i nie można mydlić oczu czytelnikom, że sprzęt odgrywa drugorzędną rolę, bo tak nie jest. Oczywiście kadrowania, kompozycji nauczymy się na byle czym, ale przecież ten sam kadr wykonany np. iPhonem a Samsungiem będzie wyglądać inaczej, bo inna będzie jego jakość.
Idąc dalej, Kasia praktycznie nie poświęciła uwagi obróbce. Wspomniała naturalnie o dwóch najpopularniejszych aplikacjach do edycji zdjęć na smartfonach. Ale umówmy się, większość zdjęć prezentowanych przez nią na blogu czy w książce przeszła edycję choćby w Lightroomie.
Uważam, że uczciwym byłoby dokładne opisanie każdego ze zdjęć: jakim aparatem było wykonane, przy użyciu jakiego obiektywu, czy zostało poddane obróbce. Czasem Kasia wskazuje, że zdjęcie wykonano lustrzanką lub komórką. Ale tylko czasem.
Wiele osób zwracało także uwagę, że nie wiadomo, kto wykonał zdjęcia, na których jest Kasia… (ja na przykład używam statywu, tylko mały procent zdjęć jest zrobiony przez Adama i wiem jak trudno jest uzyskać efekt, o który mi chodzi, cudzymi rękami). Większość fotografii jest już także znana z bloga i Instagrama, na czym książka w moim odczuciu traci.
Same rady przedstawione w książce nie należą do szczególnie wyjątkowych. Ale zauważyłam, że czytelniczki niektóre z nich wzięły sobie do serca i teraz na Instagramie hulają kadry obejmujące okienne parapety oraz takie, w których do kompozycji wykorzystano lampki…
Żeby jednak nie było, że wyłącznie krytykuję, muszę oddać, że Kasia uświadomiła wielu czytelniczkom ile czasu i pracy wymaga zrobienie dobrych, ciekawych zdjęć. Te części MPE poświęcone właśnie przygotowaniom uznałam za najciekawsze. Szukanie plenerów (także na wakacjach, a właściwie już przed wyjazdem na wakacje)(niby jak trafiłam do Costa Nova?), kolekcjonowanie akcesoriów (szczególnie ważne przy fotografii kulinarnej czy po prostu flatlay), kolekcjonowanie blatów i różnych teł. Te rzeczy mają znaczenie, jeśli chce się myśleć o fotografii choć trochę poważniej lub urozmaicić swoje dotychczasowe zdjęcia.
Kasia zwróciła także uwagę na kwestię doboru strojów i ich kolorystyki, żeby na zdjęciach nie panował zbyt duży chaos (kiedyś mówiła też o tym Radzka przy okazji komunijnego poradnika). Trafione były porady dotyczące fotografowania najbliższych, bo rodzina i przyjaciele jak tylko widzą aparat od razu zaczynają się nienaturalnie zachowywać.
Jednakże te kilka porad można było zmieścić w trzech blogowych wpisach. W moim odczuciu jest ich zdecydowanie za mało na całą książkę. To wszystko sprawia, że, pomimo mojej dużej sympatii do Kasi i jej bloga, MPE niestety nie jest pozycją, do której będę wracać, choć zdjęcia są bardzo ładne…
Trend: Zdjęcia z fleszem
Trend: Zdjęcia z fleszem
Pozostając w temacie fotografii chciałam zwrócić Twoją uwagę na trend, który moim zdaniem dopiero zyskuje na popularności. Są to mianowicie zdjęcia z fleszem. Promuje je od kilku sezonów paryski Vogue w wydaniach specjalnych poświęconym trendom oraz na swojej stronie internetowej (na przykład tutaj i tutaj). Trend ten wyczuła Zara i część zdjęć z lookbooka wykonano właśnie z fleszem. Na Instagramie szaleje Clément Vidon (bardzo go lubię), Maffashion kilka swoich sesji zrobiła w tej technice, ja też miałam krótką przygodę z fleszem (tutaj i tutaj).
Zdjęcia te jednak nie są łatwe. Flesz wszystko wyostrza, widoczny jest każdy pyłek, ale mimo to warto się pomęczyć, bo efekty są ciekawe. Fotografie mają swój klimat, są zabawne, nonszalanckie, „normalne” (choć w rzeczywistości wcale takie nie są).
Jesienna aura sprzyja eksperymentom, bo światła jest jak na lekarstwo. Spróbuj, ja na pewno to zrobię.
Serial: The Good Place
Serial: The Good Place
Kiedy już znudzisz się fleszem i zechcesz zasiąść przed telewizorem, polecam Ci z całą mocą dostępny na Netflix serial „Dobre miejsce”. Nie chcąc psuć Ci zabawy, zdradzę tylko, że główni bohaterowie nie żyją – akcja dzieje się po ich śmierci. Serial jest zabawny, nieco abstrakcyjny, casting był doskonały, a ja najbardziej kocham Janet i chcę, żeby mi dawała kaktusy, pociąg wypchany koką i witała się ze mną tym swoim szerokim uśmiechem. Polecam!
Autumn Vibes
Autumn Vibes
Na koniec playlista. Wprawdzie jesień to jazz i czerwone wino, ale pomyślałam, że miło byłoby posłuchać takich przyjemnych i rozgrzewających piosenek. Piosenek, które fajnie grają w uszach, kiedy w deszczu musisz dojść do pracy. No i takich, które sobie po prostu pośpiewasz na poprawę humoru.
Przyznam Ci się, że katuję tę playlistę na zmianę z Dance Classes… Zapomniałam już jak dobry jest ten kawałek D’Angelo (a pamiętasz teledysk??? jeśli nie: proszę – nie dziękuj), jak świetne były TLC i jak kocham się w Fiszu. A ostatnio śpiewałam razem z Mrozu w sklepie na stoisku z warzywami. Nuciły ze mną wszystkie cukinie.
Bisous :*
22 comments
Marta
Długo kazałaś czekać na tekst z mojej ulubionej serii, ale było warto :)
MerCarrie
:))))
Nie chcę Was zanudzić!
Buziaki :*
Ola Poems
Kiedy przyszła do mnie paczka z książką Kasi, w pierwszej kolejności byłam niesamowicie zaskoczona niewielkim formatem, który wydaje się być bardziej dostosowany do zmieszczenia się na instagramowym flatlay’u niż do tego, by pozwolić nacieszyć oczy zdjęciami. I o ile zwykle uwielbiam matowy papier, tu faktycznie nie zdał egzaminu.
Później zrobiłam sobie kawę, zaciekawiona złapałam za książkę i… przeczytałam ją, zanim zdążyłam tę kawę wypić, bo treści okazało się być po prostu mało. Zdjęcia oczywiście są piękne- szkoda, że podobnie jak Ty, widziałam je już wcześniej.
Uwielbiam estetykę Kasi, ona sama wywołuje u mnie niesamowicie ciepłe odczucia, ale mam wrażenie, że ani ja ani Ty w ogóle nie jesteśmy obiorcami tej fotograficznej lekturki, a mogłybyśmy dopisać kilka kolejnych rozdziałów… :)
Ps. 1. Po prostu uwielbiam Cię w tych włosach! :)
MerCarrie
No właśnie…Serio, sięgałam po tę książkę z dużym zainteresowaniem, ale cóż, nie tym razem. Niestety.
(O formacie też chciałam napisać, ale by było, że pluję jadem ;)) )
PS: ochhhh :****
Kasia
Halo, Halo dobra to nie kupie MPE… bo mysłalam, że może poczytam i było by fajnie szcególnie że przy ciuchach trochę mi ksiażka posprzatała w głowie… a co do kolczyków kupiłam sobie ostatnio wieeeelkie koralowe z frędzlami i wlaśnie mnie olśniło że nie musze czekać na specjalną okazję i chyba je dziś założe na spacer z Hanką, a co! Buziak :*
MerCarrie
No! Stylowa Mamusia! Najlepiej <3
A co do książki, idź sobie do Empiku i przekartkuj - idealne na haniową drzemkę. :)
Buziaki :*
Justyna
Co do książki – było tak jak przeczuwam…. :) Ja z kolei mam przy MPE problem z ilością tekstu na stronie – pół strony pustej jakoś mi nie gra… Mały format, a powinien przy tej ilości treści być jeszcze mniejszy – kieszonkowy. Co do zdjęć Elementarz bije MPE na głowę… Ale teraz czytając Wasze wpisy myślę, że jednak nie byłam w grupie docelowej….
W sprawie beretów – mam nowy upolowany w lumpeksie – przepięknie zielony i wełniany – nakrycie głowy znienawidzone przez mojego męża :)
MerCarrie
Ilość tekstu na stronie – to prawda…za mało.
A mąż niech się cieszy, że beret nie jest moherowy :D
:*
kate.simple.life
MPE miałam okazję przekartkować i cieszę się, że jej nie kupiłam. Mimo dużej sympatii do Kasi, jej bloga i pierwszej książki dla mnie ta pozycja jest zbędna wśród obecnych książek na rynku. Właśnie to o czym wspominasz we wpisie tego tutaj bardzo mi brakuje i również moim zdaniem powinno się znaleźć.
MerCarrie
Książkę ewidentnie skierowano do osób, które nigdy w życiu nie miały aparatu w ręku…
:*
Aga
1. A już żałowałam, że jeszcze nie mam mpe i ominęło mnie coś wielkiego, ale szybko uspokoiłas moje sumienie :)
2. Nie wiem co to flatlay :)
3. Dziękuje za playliste :)
4. Wyglądasz przepięknie!!
5. Lubię Twoje grafiki, zawsze wystrzelają się. W mój gust, szukam czegoś na ścian- Może kiedyś przygotujesz coś wielkoformatowego :P
MerCarrie
1. Proszę. Za zaoszczędzoną kasę kup sobie szminkę ;)
2. <3 <3 <3 (układanka - takie że na płasko i dużo rzeczy. Na IG podstawa ;) )
3. Baw się dobrze! Śpiewaj w deszczu!
4. Dziękuję!!!! :*
5. Może pomyślę o czymś na gwiazdkę... :))
Buziaki!
Monika
Bardzo lubię Kasię. Książkę chciałam kupić. Nie kupię jej. Wiem jak zrobić ładne zdjęcie. Dziękuję:)
Kolczyki obłędne i te włosy<3
MerCarrie
:)))
buziaki :*
Ela
A gdzie najnowsze wieści o tym, czym się teraz MerCarrie zajmuje po zdjęciu togi ? Obiecałaś…
MerCarrie
Miłością, tańcem, śpiewem i nabieraniem dystansu do siebie i dotychczasowej kariery ;)))
Magda T.
Uwielbiam playlisty takie z sercem przez kogoś poskładane – muszę sobie Twoją na spotify odpalić :) I w ogóle pięknie wyglądasz w berecie. Ja niestety z moim wielkim nosem bezpieczniej czuję się w czapkach, nawet moje ukochane kapelusze w Polsce rzadko zakładam :)
MerCarrie
A ja lubię te playlisty robić – czuję się wtedy jak szalona didżejka na klasowej dyskotece ;)))
Magda, przecież Ty śliczna dziewczyna jesteś <3 I noś kapelusze, ze swoimi długimi włosami musisz w nich wyglądać super :)
Dziękuję za super miłe słowa i buziaki :***
Ania
AAA, dziewczyny mam takie same odczucia jeśli chodzi o MPE! Obserwuję Kasię i jej poczynania chyba od samego początku istnienia jej bloga i tym razem poczułam się nabita w butelkę! Nie dość, że książka praktycznie nie zawiera treści, to papier, na którym wydrukowana jest książka w moim odczuciu kompletnie nie nadaje się do publikacji dotyczącej fotografii! Spodziewałam się po Kasi więcej – tym bardziej, że do jej Elementarza wracam bardzo często! Niestety MPE wylądowała na regale jeszcze w ten sam wieczór, w który ją „przeczytałam”…
P.S. MerCarrie cudne kolczyki, cudna Ty! Zawsze chętnie tu zaglądam!
MerCarrie
Aniu, a mi jest zawsze miło Cię tu widzieć :)
Pozdrawiam!
Marika
Olga, wau! you are very talented! keep going and all the best for 2018!
MerCarrie
OMG thank you Sweetie! :))
All the best for you too :***