Koniec sierpnia zbliża się nieuchronnie. Wieczory są coraz chłodniejsze, dni stają się krótsze i czoraz częściej mam ochotę na czerwone wino. To niechybny znak, że jesień już szuka kluczy w torebce i wyciera nogi w wycieraczkę. Zanim jednak zacznie rozpakowywać walizki i rozgości się na dobre, zapraszam na krótki wpis z cyklu „Mydło i Powidło”, a w nim na listę ulubieńców tego lata.
Sukienki
Tego lata chodzę głównie w sukienkach. Obecnie mam trzy, które noszę non stop i szczerze mówiąc, nie potrzebuję więcej.
Kopertowa sukienka w żurawie to moja absolutna miłość. Jest idealna zarówno na dzień jak i na wieczór. Robi wrażenie, a przy tym jest nonszalancka. Kwintesencja effortless chic.
Sukienkę kupiłam w Zarze (oczywiście) i z tego, co widzę jest już niedostępna
Ta z falbaną pochodzi z MLE Collection. Jestem z niej wyjątkowo zadowolona. Ma świetny krój i piękny kolor ceglanej czerwieni. Można ją nosić na wiele sposobów, bo doskonale pasuje do espadryli, balerin, botków i trampek.
Sukienkę koszulową już pokazywałam we wcześniejszych wpisach, więc nie jest dla Ciebie nowością.
sukienka ZARA – dostępna TUTAJ
Botki
Tak, botki noszone latem także zdają egzamin. Lubię je zakładać do sukienek. Gdybym miała nogi jak Blake Lively nosiłabym je także do szortów i luźnego swetra.
swoje botki kupiłam ubiegłej jesieni w H&M, podobne znajdziesz Tutaj, tutaj i i tutaj
Zenit
Kiedy mój Tata był młodym chłopakiem, był super cool. Chodził z aparatem i kamerą. Strzelał forty, kręcił filmy i sam je potem wywoływał i montował. Z dzieciństwa pamiętam ciemnię zorganizowaną w składziku na szczotki, w której Tata w świetle czerwonej żarówki, przy powiększalniku „edytował” wspólnie zrobione zdjęcia.
Kiedy nastała era punktów wywoływania zdjęć a potem fotografii cyfrowej, Tata pozbył się fotograficznych gadżetów, zostawiając sobie tylko sprzęt, który przez lata zaczął się pokrywać coraz grubszą warstewką kurzu.
Uznałam, że najwyższa pora wrócić do korzeni. Wzięłam jeden z aparatów i postanowiłam spróbować fotografii analogowej.
Ponieważ u mnie nic nie może odbywać się normalnie i tym razem zrobiłam z siebie kretynkę.
Najpierw próbowałam kupić baterie do aparatu, który ładowany jest energią słoneczną (ależ jestem eko! Normalnie bardziej się nie da). Razem z ekspedientką klarowałyśmy mojemu ojcu, że konieczne są „pastylki”. Tata upierał się, że nie. Ale co on tam może wiedzieć….używał tego aparatu raptem kilka (jeśli nie kilkanaście) lat.
Potem kupiłam kliszę. Jedyną jaka była. I ostatnią. Usiadłam na schodach jednej z gdańskich kamienic, wyjęłam kliszę, wyjęłam aparat i….i zorientowałam się, że nie umiem jej włożyć. Tata stał nade mną patrząc kpiąco i w końcu się zlitował. Ale! Jemu też trochę czasu zajęło, zanim sobie wszystko przypomniał. Ha!
Teraz tylko pozostaje nauczyć się ustawiać przesłonę, światło i jeszcze inne rzeczy, do których są te wszystkie śmieszne pokrętła i oznaczenia i robić najpiękniejsze zdjęcia na świecie! Założę się, że będą do kitu…No zobaczymy.
Letni Makijaż
Kiedy marka Becca weszła do Polski klasnęłam w rączki z radości. Nasłuchałam się o ich produktach samych „ochów i achów” i nie mogłam się doczekać, kiedy wypróbuję ich słynne rozświetlacze. Kupiłam paletę Sunchaser zawierająca brązer Ipanema Sunset (nie jest zupełnie matowy, ma nieco drobinek), ciepły róż Apricot Blossom i rozświetlacz w odcieniu Opal. Już same nazwy kolorów sprawiają, że czuję się piękna!
Paletka jest dobrej jakości i doskonałej cenie. Praktycznie się z nią nie rozstaję. Twarz faktycznie wygląda na muśniętą słońcem, nawet, gdy za oknami szaro. Wiem, że będę jej używać także jesienią.
Ten sypki pigment od Inglota to moje najnowsze odkrycie. Szukałam brokatu do powiek w odcieniu różowego złota. Nie mogłam znaleźć ideału. W końcu w Inglocie zobaczyłam ten piękny miedziany pigment. Wklepuję go w całą ruchomą część powieki uprzednio przygotowaną cieniem w kremie (w odcieniu bardzo jasnego złota). Do tego jeszcze tylko mocno wytuszowane rzęsy i uzyskujemy spektakularny efekt. Powieki przepięknie migoczą w słońcu i w sztucznym świetle.
Z praktycznych porad: najpierw malujemy oczy, dopiero potem resztę twarzy. Pigment mocno się osypuje, więc po aplikacji konieczne jest wyczyszczenie twarzy płynem micelarnym.
mój odcień to 119 – dostępny TUTAJ
Elle Fanning
Stało się już tradycją, że Vogue rozwija historię okładkową i przenosi ją na YouTube. Bardzo podobał mi się filmik z Zendaya, ale tego lata zdecydowanie moje serce zdobyła śliczna Elle Fanning. Domyślam się, że już widziałaś jak wachluje The Rock, bo filmik podbił internet. Mimo to postanowiłam go przypomnieć, zwłaszcza, że ciągle jest bardzo ciepło i wachlarze się przydają.
Na Półce
Jeśli śledzisz mojego Instagrama, wiesz, że obecnie czytam książki Jacka Dehnela. Mam trochę tak, że jak spodoba mi się książka jakiegoś autora, to czytam niemal wszystko po kolei.
Dziś chciałabym Ci polecić „Lalę”. To trochę biografia, trochę saga rodziny Dehnela. Tytułowa Lala jest babcią autora, a książka spisem jej opowieści o rodzinie i o niej samej. Opowieści są nieco chaotyczne, czasem trudno połączyć wszystkie wątki, ale to dodaje powieści uroku. Dehnel pisze sprawnie, zabawnie a lektura to czysta przyjemność.
Druga powieść to „Tajemnica Domu Helclów”, którą napisała Maryla Szymiczkowa powołana do życia przez Dehnela i Piotra Tarczyńskiego. Jak się zapewne domyślasz, „Tajemnica” jest kryminałem, a w zasadzie jego pastiszem. Otóż bohaterka, która mogłaby przybić sobie piątkę z Panią Dulską, tak się nudzi w dziewiętnastowiecznym Krakowie, że gdy w ekskluzywnym domu opieki znika pacjentka, postanawia dowiedzieć się, kto za tym zniknięciem stoi. Doskonała lektura na plażę!
W kolejce czekają jeszcze „Rozdarta zasłona” i „Dziennik Roku Chrystusowego”, który podobno jest nieco nudnawy…
Dance Class
Na koniec oczywiście playlista. Dziś zapraszam Cię na lekcje tańca. Jak wiemy, najlepiej śpiewa się pod prysznicem, a tańczy przed domowym lustrem. Osobiście sugeruję korzystać także z framug drzwi – super sexy kocie ruchy gwarantowane. A teraz ruszaj na parkiet. Przypominam, że taniec to najlepsze kardio!
Najpierw rozgrzewka w stylu Victoria’s Secret. Potem możesz śmiało sobie wyobrażać, że tańczysz w You Can Dance. Następnie wchodzisz w fazę girl power, by na końcu wraz z obsadą Glee zaśpiewać, że potrzebujesz kogoś do kochania.
W sumie to chyba ta playlista powinna nosić tytuł Guilty – Dance – Karaoke Class.
Szczególnie polecam „Feel it still” Portugal. The Man. Tańczę do tej piosenki już bity miesiąc i nie mam dość.
Bisous :*
4 comments
Monika
Kochana, moja najdroższa ulubienico? Potrzebuję pomocy, czego używasz do wstawiania tapet do pobrania? Szukam wtyczki bo chce też wstawiać co nieco do pobrania, ale chyba jestem za ciemna, bo nie znalazłam nic?
.
.
Wiesz, Zmusiłaś mnie do kupienia paletki rozświetlaczy, dzięki??
MerCarrie
rozświetlacze są najlepsze na świecie <3
PS: co do rzeczy do pobrania wyślę Ci wiadomość na IG, za duży temat ;)
Ewelina Ch
Ach, „Lala”!!!! Czytałam ją przed urlopem, cudowna książka, koniecznie muszę sięgnąć po inne rzeczy tego autora :) A czytałaś może „Madame” Antoniego Libery? też cudo :) ogromnie podoba mi się ta sukienka w żurawie – no i oczywiście brokatowe powieki :)))
MerCarrie
Madame czytałam…kilkanaście (!?)(aż sprawdziłam, książka jest z 1998 r!) lat temu. I byłam oczarowana. Wlaśnie dlatego postanowiłam do niej nie wracać. Boję się… ;)
:*