Już wiem dlaczego kolekcje jesienne zawsze są najładniejsze. Bo projektanci a w ślad za nimi sieciówki robią co mogą, by uprzyjemnić nam pożegnanie ciepłego lata. Zdają się mówić: „Hej, nie przejmuj się, że spacery po plaży się skończyły! Co z tego, że na kawiarnianym tarasie jest zimno i wieje tak, że pianki z cappuccino musisz szukać na sąsiednim stoliku! Popatrz na te swetry, na botki, na płaszcze i szale. Wszystko takie ciepłe i milusie. Otul się nimi!”.
A Ty przeglądając kolorowe magazyny, lookbooki i oglądając zdjęcia jesiennych kampanii zaczynasz myśleć, że w sumie świece są fajne, czerwone wino też, a w takim mięsistym swetrze żadne chłody nie będą Ci straszne (no chyba, że jest zrobiony z akrylu…). Zaczynasz w myślach analizować, czy aby na pewno masz burgundową szminkę i czy Twój czerwony lakier nie jest zbyt jaskrawy, może warto poszukać jakiegoś bardziej wyrafinowanego odcienia? Z toaletki ściągasz flakon perfum, tych słodkich, ciężkich i skrapiasz nimi szal, żeby cały dzień czuć ten rozgrzewający zapach.
Muszę przyznać, że to właśnie kolekcje jesienne przyprawiają mnie o szybsze bicie serca. Głębokie, nasycone kolory, wełny, aksamity, pachnąca skóra działają na moją wyobraźnię. Co ciekawe, to właśnie jesienią i zimą moja szafa się zapełnia.
Latem, te wszystkie lekkie jak mgiełka sukienki, prześwitujące bluzki, koronki utkane z pajęczej sieci, choć budzą zachwyt, nie znajdują się na mojej liście marzeń. Po prostu nie są dla mnie. Są natomiast idealne dla wiotkich nimf, które ubrane w te cudowności cieszą moje oczy w kawiarniach, restauracjach, na parkowych alejach.
Ja lubię długie spodnie, swetry i marynarki. Kocham botki, czapki i płaszcze. Gdybym tak mogła nosić je latem i nie ugotować się jak jajko na twardo, robiłabym to bez mrugnięcia okiem.
Dlatego właśnie na letnich wyprzedażach kupiłam tę parkę. Parkę z rękawami oprószonymi złotem. W towarzystwie botków, czarnych dżinsów i ciemnych okularów jest wspaniałą, lśniącą w słońcu zbroją. Wystarczy tylko nasunąć kaptur na głowę i nikt Cię nie dopadnie. Lubię tak czasem. Wkładam jeszcze w uszy słuchawki, maluję usta czerwoną szminką, na powieki nakładam eyeliner w kolorze starego złota i ruszam na podbój miejskiej dżungli. Albo siadam gdzieś na schodach z widokiem na park i przeglądam magazyn, by przygotować nowy tekst dla Ciebie.
Znalazłam swój jesienny uniform. A Ty?
Bisous :*
ten eyeliner od Sephora jest niesamowity. Używam go, jak sugerowała Violette w swoim filmiku (Tutaj)…efekt jest obłędny. Mój eyeliner nie jest wodoodporny, ale nie widzę go na stronie. Natomiast numer (12) się zgadza.
10 comments
Magda T.
Zdecydowanie moim jesiennym uniformem są jeansy i gruby sweter, a czasem kilka :)
MerCarrie
…takie miękkie i cieplutkie… :))))
Monika
Mój uniform już znasz, ramoneska a teraz trencz eyszczuplający:)
MerCarrie
<3
Kasia
Ta parka to istne cudo, aż sama chyba polubię cekiny i inne błyskotki <3 <3
MerCarrie
I to jest mój niecny plan ? Cały świat w lśniących cekinach!!!
Ola
A gdzie upolowałaś tą parkę? :) wygląda bosko :)
MerCarrie
W Zarze…jestem zara-ćpunką :D
Kasia
Bardzo podoba mi sie Twoja sesja na zewnątrz. A kolor paznokci podbił moje serce. serdeczności
MerCarrie
Dziękuję bardzo :)
Buziaki