Maj. Słońce rozkosznie grzeje, dni są długie, a wieczory ciepłe – idealne okoliczności przyrody na spędzanie czasu w plenerze!
Z 1 maja oficjalnie rozpoczyna się sezon weekendowych wyjazdów. Mój kalendarz na najbliższe tygodnie jest już wypchany i jedyne co mi pozostało, to przestawianie poszczególnych spotkań/wydarzeń, aby pomieścić ich jak najwięcej: wyjazd na zieloną trawkę, pikniki, rowery, drinki w knajpianych ogródkach, spacery oraz obiady z rodziną lub przyjaciółmi. Do tego przydałoby się znaleźć jeszcze chwilę na takie drobiazgi jak zakupy (ostatnio na śniadanie musiałam zjeść kabanosa – tak bardzo lodówka świeciła pustkami) (Bambi byłaby zdruzgotana!), sprzątanie (fuj fuj fuj), pranie (dlaczego białe spodnie tak bardzo się brudzą!) i no nie wiem…sen?
nowi mieszkańcy ogrodu – podopieczni Cioci // new Auntie’s babes – plants

Dzisiaj chciałabym się skupić na kwestii weekendów na łonie natury. Podstawową kwestią są oczywiście ciuchy – i nie mam tu (wyjątkowo) na myśli stylóweczki, ale takie skompletowanie zawartości torby podróżnej, żeby choć spróbować zapewnić sobie komfort wypoczynku.

Przed ostatnim weekendem sprawdzałam prognozy pogody dość skrupulatnie – przewidywania meteorologów zmieniały się, jak w kalejdoskopie. Od pięknego słońca, przez deszcze niespokojne po poranne przymrozki.:
pobożne życzenia // expectations

 

przerażające prognozy // scarry forecasts

 

rzeczywistość // reality
Nie muszę mówić, że prognozy się nie sprawdziły. Nie wzięłam więc szortów, tank – topów i kremów do opalania. W efekcie jestem opalona w ciapki (w miejscach dziur w spodniach) (dużo samoopalających olejków będę musiała zużyć zanim wyjdę na ulicę bez rajstop) (serio, stara a głupia), a na nosie pojawiły się piegi.
Jakie są moje sprawdzone sposoby na udany weekend? Prostota i uleganie zachciankom (zachcianki to sygnał organizmu, że czegoś potrzebuje) (tak, dotyczy to także butów i sukienek).
  • W czasie wyjazdów na zieloną trawkę dopada mnie całkowite rozleniwienie. Mój organizm ma włączony tryb relaks, a myśli kręcą się wokół lodów (nawet ulewa nie jest mnie w stanie powstrzymać przed wybraniem się na lody do pobliskiego miasteczka).
 
  • Zawsze nadrabiam zaległości w prasie i książkach. Kolorowe magazyny i Kukbuk Podróże były moim weekendowym wyborem. Podjęłam także desperacką próbę przeczytania „Dracha” (bo cienkie, więc w sam raz na trzy dni). Pan Twardoch znowu zaszalał i niestety potrzebuję chwili ciszy, żeby móc się skupić i przyzwyczaić do użytego przez niego języka – plotkująca w ogrodzie rodzina oraz świergoczące ptaki skupieniu zdecydowanie nie sprzyjają.
  • Dobrze jest się także czasem wybrać na spacer i poszukać bocianów, żeby się przekonać, że wiosna już naprawdę przyszła i nigdzie się nie wybiera.
Halo! Pan Bocian!! // Hello Mr Stork
  • Można również pograć w „bum bum”.
  • Można także spróbować nastawionego jesienią przez Wujka domowego wina.
  • Kiełbaska z ogniska (tak, z grilla odpada) jest moją największą przyjemnością w czasie wyjazdów za miasto. Uwielbiam wpatrywać się w ogień, wygrzewać w jego cieple. Do tego towarzystwo najbliższych osób i nic więcej nie potrzebuję.
jak prawdziwa harcerka nabierałam chrustu // I’m a scout – I can start a campfire
Dziś zaczynamy kolejny majowy weekend. Przygotowane?

 

 

Buziaki :*
__________________________________________________

I love May. First sun, longer days, warm evenings – perfect occasion for hanging-out on green field. With 1st May everybody starts going outside cities for weekends. I’m totally booked for next couple of weeks – all I can do is to juggle with parties, meetings, brunches, trips etc. – to make it possible to be everywhere (do you remember Hermiona’s necklace that turned back time? I think it might be quite useful). And it would be nice to find a while to do some shopping (my fridge was so empty I had to eat some chorizo for breakfast – Bambi would be devastated!), cleaning (ugh), washing clothes (why white jeans are getting dirty so easy?) or I don’t know…sleeping?

This time I’d like to talk about weekend trips. The most important thing is to pack a bag wisely – easy to say. Before last weekend I was checking weather forecasts like twice a day  – every time it was different. Meteorologists were predicting: Sahara-like sun, rainforest rains, Siberian cold…yeah. Cool. None of these happened.  So, I didn’t take shorts and sun-blocker and I ended up with legs tanned in spots (destructed  boyfriend jeans) (I will have to use a lot of self-tanner before I wear mini skirt…).

Below you have the list of my green-fields favorites.

  • Doing totally nothing. All I can think about are ice-creams (even a rain can’t stop me to go get some in neighboring town).
  • Reading some magazines is also cool – my choice for last weekend: Harper’s Bazaar and Kukbuk (fashion and food – what more do you need?)
  • Going for a walk and looking out for storks – if you see them, that means spring finely came!
  • Playing “boom boom”.
  • Tasting wine my uncle made in autumn.
  • Having campfire and roasting sausages (poor Bambi). I really love campfires – the light, warm, smell of wood and company of my closest people. This is my recipe for perfect evening.

What are your plans for upcoming weekend?

Bisous :*

You May Also Like

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *