![]() |
nowi mieszkańcy ogrodu – podopieczni Cioci // new Auntie’s babes – plants |
Dzisiaj chciałabym się skupić na kwestii weekendów na łonie natury. Podstawową kwestią są oczywiście ciuchy – i nie mam tu (wyjątkowo) na myśli stylóweczki, ale takie skompletowanie zawartości torby podróżnej, żeby choć spróbować zapewnić sobie komfort wypoczynku.
- W czasie wyjazdów na zieloną trawkę dopada mnie całkowite rozleniwienie. Mój organizm ma włączony tryb relaks, a myśli kręcą się wokół lodów (nawet ulewa nie jest mnie w stanie powstrzymać przed wybraniem się na lody do pobliskiego miasteczka).
- Zawsze nadrabiam zaległości w prasie i książkach. Kolorowe magazyny i Kukbuk Podróże były moim weekendowym wyborem. Podjęłam także desperacką próbę przeczytania „Dracha” (bo cienkie, więc w sam raz na trzy dni). Pan Twardoch znowu zaszalał i niestety potrzebuję chwili ciszy, żeby móc się skupić i przyzwyczaić do użytego przez niego języka – plotkująca w ogrodzie rodzina oraz świergoczące ptaki skupieniu zdecydowanie nie sprzyjają.
- Dobrze jest się także czasem wybrać na spacer i poszukać bocianów, żeby się przekonać, że wiosna już naprawdę przyszła i nigdzie się nie wybiera.
- Można również pograć w „bum bum”.
- Można także spróbować nastawionego jesienią przez Wujka domowego wina.
- Kiełbaska z ogniska (tak, z grilla odpada) jest moją największą przyjemnością w czasie wyjazdów za miasto. Uwielbiam wpatrywać się w ogień, wygrzewać w jego cieple. Do tego towarzystwo najbliższych osób i nic więcej nie potrzebuję.
![]() |
jak prawdziwa harcerka nabierałam chrustu // I’m a scout – I can start a campfire |
I love May. First sun, longer days, warm evenings – perfect occasion for hanging-out on green field. With 1st May everybody starts going outside cities for weekends. I’m totally booked for next couple of weeks – all I can do is to juggle with parties, meetings, brunches, trips etc. – to make it possible to be everywhere (do you remember Hermiona’s necklace that turned back time? I think it might be quite useful). And it would be nice to find a while to do some shopping (my fridge was so empty I had to eat some chorizo for breakfast – Bambi would be devastated!), cleaning (ugh), washing clothes (why white jeans are getting dirty so easy?) or I don’t know…sleeping?
This time I’d like to talk about weekend trips. The most important thing is to pack a bag wisely – easy to say. Before last weekend I was checking weather forecasts like twice a day – every time it was different. Meteorologists were predicting: Sahara-like sun, rainforest rains, Siberian cold…yeah. Cool. None of these happened. So, I didn’t take shorts and sun-blocker and I ended up with legs tanned in spots (destructed boyfriend jeans) (I will have to use a lot of self-tanner before I wear mini skirt…).
Below you have the list of my green-fields favorites.
- Doing totally nothing. All I can think about are ice-creams (even a rain can’t stop me to go get some in neighboring town).
- Reading some magazines is also cool – my choice for last weekend: Harper’s Bazaar and Kukbuk (fashion and food – what more do you need?)
- Going for a walk and looking out for storks – if you see them, that means spring finely came!
- Playing “boom boom”.
- Tasting wine my uncle made in autumn.
- Having campfire and roasting sausages (poor Bambi). I really love campfires – the light, warm, smell of wood and company of my closest people. This is my recipe for perfect evening.
What are your plans for upcoming weekend?
Bisous :*