Na tę książkę czekałam od dawna! Pisałam o tym nawet w jednym z pierwszych postów na blogu – „Ilustracje. Rysownicy.” Oto pół roku później, stałam się szczęśliwą posiadaczką egzemplarza „Love Style Life” – książki napisanej przez moją ukochaną Garance Doré.
Bloga Garance zaczęłam czytać parę lat temu – skusiły mnie śliczne rysunki oraz zabawne historyjki. Dodatkowo blog był dla mnie treningiem językowym. Najpierw posty czytałam po francusku, a czego nie zrozumiałam (czyli niestety jednej trzeciej), to doczytywałam po angielsku.
Polubiłam Garance od razu: za humor, bezpośredniość i szczerość. Podobało mi się to, że jej blog był przede wszystkim do czytania. Ujęło mnie, że Garance była inna. Przede wszystkim nie była gówniarą wrzucającą na bloga wyłącznie fotki swoich stylizacji, a jedyne słowo pisane pojawiające się w postach to nazwy sklepów, z których pochodziły ciuchy. Garance, jako kobieta po trzydziestce (w tym roku skończyła 40 lat), po prostu miała coś do powiedzenia i chciała się tym dzielić z czytelnikami.
Dziś jest premiera „Love Style Life”. Jakimś cudem udało mi się tę książkę kupić dwa tygodnie temu, podczas mojej ostatniej wizyty w Brukseli. Zobaczyłam jedną samotną sztukę na półce w brytyjskiej księgarni (prawdopodobnie wystawioną przez pomyłkę), pisnęłam, zaczęłam podskakiwać i mówić do A.: „Patrz, patrz, kupimy? Możemy ją zatrzymać? Weźmy ją do domu! Proszę, proszę, proooooooszę!”
Lekturę zaczęłam już w metrze. Potem czytałam w autobusie i w domu pod kołdrą. Nie mogłam się oderwać.
„Love Style Life” to nie są blogerskie banały. Nie dowiecie się, że każda kobieta z klasą ma w szafie trencz i czarną sukienkę. Że nie należy nosić za dużo biżuterii, że prostota jest super i najlepiej, kiedy wszystko jest granatowe. Nie dowiecie się z niej także, że elegancka kobieta nie mlaszcze, nie siorbie i codziennie przed snem robi demakijaż.
Garance opowie Wam za to, jak poszukiwała własnego stylu (czyli: cięła nożyczkami frymuśne kreacje mamy, szalała po lumpeksach i przeistoczyła się w chodzącą reklamówkę Zary). Opowie Wam także, jak pewnych rzeczy nauczyła się na swoich błędach, jakie są jej ulubione części garderoby i co według niej oznacza elegancja.
Bez cienia zażenowania opowie Wam o zmaganiach z utrzymaniem ładnej sylwetki i jak, pomimo wad (tych istniejących i tych wyimaginowanych) wyjść ładnie na zdjęciach (a przynajmniej na tyle przyzwoicie, żeby nie patrzeć na nie z obrzydzeniem). Ponadto wspomi o panującym w Nowym Jorku terrorze wysyłania liścików z podziękowaniami (za wszystko – nawet za liścik z podziękowaniami) i o Netykiecie „”Follow Me!”- jeśli masz mniej niż 15 lat – to super urocze, jeśli więcej – jesteś desperatką” (a właśnie! Pamiętacie o moim koncie na Instagramie i o fanpage na FB? Tam też jest życie!).
Jako że Garance jest Francuzką, która zamieszkała w USA, wyjaśnia różnice między Paryżem i Nowym Jorkiem – dwoma chyba najbardziej działającymi na wyobraźnię miastami na świecie. A różnic, jak się zapewne domyślacie, jest cała masa począwszy od sposobu ubierania się, przez dietę, imprezowanie na randkach kończąc.
Całość jest okraszona potężną dawką humoru, świetnymi zdjęciami i ilustracjami, choć niestety tych ostatnich jest zdecydowanie za mało! I jest to chyba jedyna wada tej książki.
„Love Style Life” to czysta przyjemność. Szczerze mówiąc nie miałam wrażenia jakbym czytała książkę, a bardziej jakbym rozmawiała z przyjaciółką. Przyjaciółką, która szczerze i bez owijania w bawełnę opowiada mi o swoim życiu i udziela porad w stylu „na Twoim miejscu zastanowiłabym się nad założeniem smokingu. Ale możesz wpaść w pułapkę – więc uważaj!”, albo „Jeśli pewnego dnia jakaś napotkana na ulicy Paryżanka powie Ci, że uwielbia Twoją sukienkę – śmiało możesz zacząć skakać z radości i oprawić kieckę w ramki!”
Książka stanowi także ogromne źródło inspiracji. Otóż lektura uzmysłowiła mi, jak bardzo byłam niemądra, że nie rozpoczęłam pisania bloga wcześniej, czyli parę lat temu – wtedy, kiedy czułam, że właśnie to chciałabym robić, że to jest styl życia, który mi odpowiada. Nie zrobiłam tego z głupiej przyczyny: wstydziłabym się, bo większość moich znajomych uważała blogowanie za formę ekspresji odpowiednią dla egzaltowanych nastolatek (nawiasem mówiąc i dziś są osoby, które prychają z wyższością, kiedy mówię o moim blogu, albo – o zgrozo! – robię zdjęcia. Niech się bujają!).
Garance wymyśliła sobie, co chce robić w życiu i postanowiła, że zrobi wszystko, żeby jej marzenia się spełniły (na spotkania z potencjalnymi zleceniodawcami jeździła do Paryża z Południa Francji, gdzie mieszkała – do podróży tych się oczywiście nie przyznawała).
Do rozwoju bloga zachęcał ją jej ówczesny partner Scott Schuman. Ona trochę obawiała się zmian, nie chciała inwestować, bo blog był dla niej tylko formą rozrywki. Szczęśliwie dała się przekonać i z rozrywki uczyniła swój sposób na życie i pracę. Pracę, którą kocha i która jej nie męczy, bo stanowi źródło przyjemności i satysfakcji.
Obecnie książka jest dostępna po angielsku tutaj. Wiem, że ma ona się także ukazać nakładem Wydawnictwa Znak (domyślam się, że będzie przetłumaczona) – premiera 04.11.2015 r., a więc lada dzień!
Ponadto Garance na swoim Istagramie zapowiedziała, że kręci filmiki, na których będzie czytać swoją książkę. Myślę, że to może być super zabawne i urocze (uwielbiam Francuzów mówiących po angielsku – mają taki fajny akcent!), a także pełniej odda charakter książki.
Zdecydowanie polecam Wam lekturę „Love Style Life” – rozmowa z Garance z pewnością umili Wam jesienne wieczory i może zainspiruje do spełnienia waszych marzeń, czego Wam i sobie życzę!
Bisous :*