Spotkaliśmy się z przyjaciółmi. W zasadzie każdy z nas powinien dostać wynagrodzenie, bo spotkanie trwało pełne 8 godzin (od 18:30 do 02:30) – pełna dniówka wyrobiona. Patrzyłam sobie na znane od lat twarze i myślałam, jak to fajnie, że są. Uświadomiłam sobie także, że skład przy stole był wypracowywany przez lata.
K., J. i P. poznałam w podstawówce, ale przyjaźń – mocna niczym lina okrętowa – połączyła naszą czwórkę mniej więcej w czwartej klasie. W. poznałam na studiach. A. także :) Wszyscy zaś poznali się bliżej parę lat temu w czasie niezwykle udanego wyjazdu na narty. I tak już zostało. Dopasowanie się zajęło nam trochę czasu, ale było warto :)

Czasem jednak, kiedy poznajesz ludzi, po kilku sekundach, paru wymienionych zdaniach słyszysz „Klik!” – już wiesz, że trafiłaś na „pokrewną duszę”. Nie jest to łatwe i nie zdarza się często, ale kiedy już się przydarzy, trzeba chwytać chwilę i czerpać z tej znajomości pełnymi garściami – może przerodzi się przyjaźń?

„Klik!” możesz usłyszeć zawsze – w każdym wieku i okolicznościach.
P. i J. na przykład postanowiły, że zostaną przyjaciółkami, na (o ile się nie mylę) pierwszej przerwie w pierwszej klasie podstawówki. Przyjaźnią się do dziś.
A. z kolei poznał E. swojego pierwszego dnia w Brukseli. W żartach nazywam ich parą, albo bliźniakami. Kiedy spotkaliśmy się w Santander, chłopaki cały wieczór poklepywali się po plecach rechocząc „Nareszcie!”, „Świetnie Cię widzieć!”, „Jak się cieszę, że przyjechaliście!”. Byłyśmy z Hiszpańską Panną Młodą zazdrosne „Ej, on się nigdy tak nie cieszył na mój widok!” ;)
Co do mnie,”Klik!” usłyszałam dwukrotnie.
Pierwszy raz na egzaminie wstępnym na studia (jestem tak stara, że zdawałam egzaminy!). Siedzieliśmy z K. pod salą i czekaliśmy na swoją kolej. Nie pamiętam egzaminu, pamiętam tylko, że płakaliśmy ze śmiechu. Kiedy go spotkałam na inauguracji roku akademickiego przybiłam sobie wewnętrzną piątkę ;) Z K. możemy nie widzieć się bardzo długo, ale nawet po potężnej przerwie możemy rozmawiać i żartować bez końca.
Drugi „Klik!” to była Hiszpańska Panna Młoda. Poznałyśmy się w Brukseli. Po pięciu minutach pokochałam ją całym swoim sercem – jest jedną z najsłodszych osób jakie znam. Jest super – urocza, bezpośrednia, zabawna i tak szurnięta, że nie sposób jej nie lubić. Buzia się jej nie zamyka (kanonada po hiszpańsku – polecam! Jak salwa z karabinu maszynowego :) ) i zawsze ma coś pozytywnego do powiedzenia. Nie wiem, czy zdaje sobie sprawę, jak bardzo jest w stanie poprawić mi humor raptem kilkoma zdaniami.
Chociaż „Klik!” jest bardzo ekscytujące, nie spotyka się go na każdym kroku – ale nie przejmujmy się  tym! Przecież klik aparatu strzelającego zdjęcia ze spotkania z ukochanymi przyjaciółmi też jest ekscytujący – zwłaszcza, gdy aparat to polaroid ;)
Niedługo już weekend Kochani!
Pozdrawiam :)
______________________________________________
The other day I met my friends. Actually we should have got paid for it – the meeting lasted eight hours (from 18:30 to 02:30) – full work day! I was looking at my friends and was truly happy having them. I realized also it took a couple of years to create this gang.
With K., J. & P. we met in primary school, but our big friendship begun about fourth grade. I met W. in university. A. was also there :) All of them met each other a few years ago, during a very decent winter holidays. It took us a time to match, but it was certainly  worth all that work :)
However, sometimes, when you meet new people, after just few seconds, couple of phrases you hear “Click!” – and you already know. This is it! It doesn’t happen often, but if it does – just take a chance and jump into it!
The “Click!” you might hear every time, everywhere. For example P. and J. decided they become friends during the first break between first and second lesson in the first grade. Just like that. They are very close friends till now.
A. met E. during their very first work day in Brussels. I joke they are a couple or twin brothers. When we came to Santander, guys were hugging each other and laughing “Finely!”, “Sooo good to see you!”, “Man, I’m so happy you came!”. The Spanish Bride and I were totally jealous: “Seriously?! He’s never been so happy to see me!” ;)
I heard the “Click!” twice. The first time – when I was passing entrance exams for university. K. and I were waiting for our turn. I don’t remember the exam, all I remember is that we were laughing all the time. When I saw him during inauguration of an academic year – I was like high-five to myself ;) We don’t need to stay in constant touch. Even after a long time of not seeing each other we have plenty things to talk about.
The second “Click!” is The Spanish Bride. I met her in Brussels a couple years ago and I felt in love with her! She is the sweetest person I’ve ever met! Super cute, funny, frank and crazy – there is no way not to like her. She talks a lot (when she
speaks in Spanish – it’s like machine gun cannonade.  Never to be forgotten :) ) and always has something nice to say. When I have a very bad day, she can change my mood with just a few words.
The “Click!” is so exciting, it’s really rare, though. But don’t worry. The click – sound of taking  photos during a party with your beloved friends might be exiting also – especially when the photo is shot with polaroid ;)
Bisous!

You May Also Like

2 comments

Reply

That day, I heard the Click also!!!! ;)

Reply

:*

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *