Sklepowe półki uginają się od bzdurnych poradników dotyczących francuskiego jedzenia, francuskiego szyku, francuskiej diety i wreszcie radzących jak myśleć i doświadczać życia (!!) jak Paryżanka (i tak – mam je wszystkie…akurat „Francuzki nie tyją” to bardzo fajna pozycja). Nie martwcie się, nie zamierzam Wam serwować książkowych komunałów – moje sposoby to czysta praktyka i stan umysłu ;)

Jaki jest cel? Wyjazdy do Paryża są przeważnie kilkudniowe, głównie z racji szoku cenowego, jakiego można doświadczyć wysiadając z samolotu na lotnisku CDG: mieszkania, hotele, komunikacja, jedzenie – wszystko jest bardzo drogie, zwłaszcza, kiedy ceny odnosi się do polskich (przez ostatnie lata ciągłego kursowania Warszawa – Bruksela nauczyłam się nie przeliczać cen, bo sknerstwo nie pozwoliłoby mi kupić nawet bagietki w sklepie). Im krótszy wyjazd, tym mniej czasu na obserwację i przesiąkanie atmosferą oraz miejscowymi zwyczajami. Dlatego należy się zawczasu przygotować. Tak jak szukamy mieszkania, kupujemy przewodniki i planujemy każdy dzień zwiedzania, tak samo musimy przygotować się mentalnie!

Po wcieleniu w życie moich dziesięciu rad, będziecie Paryżankami już w momencie wysiadania z samolotu.
Język
No nie będę ściemniać. Znajomość francuskiego jest przydatna.
Jeszcze parę lat temu Francuzi byli znani z braku znajomości języków obcych, szczególnie angielskiego. Można było próbować do nich mówić po angielsku, a oni nagle robili się głusi nie rozumieli ani słowa (nawet, jeśli w rzeczywistości doskonale rozumieli). Teraz to się zmieniło, praktycznie wszędzie obsługa knajp czy sklepów mówi po angielsku. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej, wydaje mi się, że w tych trudnościach komunikacyjnych był pewien urok.
Na szczęście są miejsca,  w których docenia się tradycję – Café de Flore na przykład. Cudowni i eleganccy kelnerzy mówią wyłącznie po francusku i są z tym fantastyczni!
Puffanie
Puffanie to kwintesencja Paryża i Francji. Puffacie, kiedy jesteście z czegoś niezadowolone, kiedy się zastanawiacie i nie wiecie co powiedzieć, kiedy „strzelacie focha”, albo bez powodu. Jeśli nie jesteście pewne, o jakie puffanie chodzi, proponuję obejrzeć „Hors de prix” (po naszemu „Miłość nie przeszkadzać”) – Audrey Tautou puffa obłędnie i stanowi ogromne źródło inspiracji.
Moje pierwsze puffnięcie wykonałam jeszcze na lotnisku. Jakaś miła pani z punktu informacji turystycznej czegoś nie wiedziała – wyraziłam swoją dezaprobatę, a pani zaczęła mnie przepraszać…
Chodźcie na piechotę
Chociaż Paryż jest świetnie skomunikowany, miasto najlepiej poznacie chodząc na piechotę. Skręcicie tu, pójdziecie tam, odkryjecie fajną knajpkę, miłą księgarnię, butik z fikuśnymi ciuchami, albo najlepszą piekarnię w mieście.
Spacery mają niewątpliwie dwie zalety: po pierwsze stanowią doskonały fitness – siłownia już nie jest potrzebna, po drugie skoro mniej kasy wydajecie na metro więcej zostaje na szampana!
A skoro wszędzie chodzicie na piechotę….
Zostawcie szpilki w domu
Paryżanki chodzą w płaskich butach. Baleriny, tenisówki, mokasyny, Oksfordy, motocyklowe botki – wybór jest bardzo szeroki. Moda idealna dla mnie, bo na obcasach nie lubię i nie mogę chodzić. Dlatego z ogromną przyjemnością do niemal wszystkich ciuchów zakładałam moje srebrne tenisówki.  Szpilki zostawcie na specjalne okazje, ale takie, które nie będą wymagały spacerów czy długiego stania. Pamiętajcie, macie się przede wszystkim dobrze czuć same ze sobą i ma być Wam wygodnie – każdy dyskomfort odbije się na Waszych twarzach.
Postawcie na podkręconą prostotę
Nie zamierzam rozwodzić się na temat ciuchów, bo o moich paryskich stylówkach pisałam tutaj, tutaj i tutaj. Uważam jednak, że musicie być sobą i nie możecie nikogo udawać – fałsz jest wyczuwalny na kilometr. Ale trochę przymrużenia oka nie zaszkodzi, dlatego nie mówcie nie koszulkom w paski, beretom, czerwonej szmince i kaszmirowym sweterkom. Podkręćcie wszystko fajną biżuterią, torebką i uśmiechem – zawsze się sprawdzi. A jakbyście się jeszcze zdecydowały na mój ukochany tiul albo cekiny – zobaczycie, od razu zrobi się Wam weselej.
Piknikujcie
Jedzenie na mieście nie oznacza wyłącznie chodzenia do knajp. To oznacza przede wszystkim urządzanie pikników. W czasie przerw lunchowych skwery, parki, ogródki są okupowane przez Paryżan wcinających domowe sałatki, sandwiche kupione w piekarniach – raz z A. nie mogliśmy znaleźć wolnej ławki, żeby spokojnie zjeść zabrane z domu kanapki.
A wieczorem? – zapytacie. Kupujecie wino, plastikowe kieliszki (możecie też targać z domu prawdziwe), bagietkę, sery pleśniowe, tartę cytrynową, zabieracie z domu koc i maszerujecie nad Sekwanę. Albo do ogrodów Tuileries. I tak spędzacie wieczór ze znajomymi, przyjaciółmi, drugą połówką. Polecam.

 

 

Kawiarniany ogródek
A konkretnie miejsce na tarasie w Café de Flore. Café de Flore to symbol sam w sobie. Nie możecie tam nie pójść. To tak, jakbyście nie odwiedziły Ladurée! Wracając do tarasu. Kawiarnia jest nadal popularna wśród Paryżan, ale także super popularna wśród turystów. Każdy chce zasiąść na tarasie i sączyć wino z pękatego kieliszka. Jak zdobyć stolik? Jesteście czujne. Kiedy widzicie miejsce – idziecie jak po swoje. Zasady dobrego wychowania nie istnieją: matka z dziećmi? Staruszka o lasce? Nie, nie, nie – stolik jest wasz. Koniec i kropka. A potem już tylko cieszycie się atmosferą i staracie się z godnością znieść wysokość rachunku.

 

 

Konwersacje i dyskusje
Jak już pójdziecie do Café de Flore, albo do Ladurée, albo do jakiejkolwiek innej knajpy, musicie rozmawiać z towarzyszami. Koniecznie. Konwersujecie na błahe tematy, dzielicie się wrażeniami z wystawy, dyskutujecie o polityce (ooo polityka to jest bardzo francuski temat) albo rozmawiacie o sprawach istotnych dla społeczeństwa. Milczenie jest w złym tonie. Nawet jeśli spędziłyście ostatnie kilka godzin na rozmowach i już zwyczajnie nie macie na nie siły i ochoty – w knajpie nie ma zmiłuj się! Z A. nie przestrzegaliśmy zbyt restrykcyjnie tej zasady. Zwłaszcza, kiedy w kawiarni La Place Verte jedliśmy spóźnione śniadanie (ok 12:30), które popijaliśmy winem…ale wystarczy mieć muchy w nosie i….
Być Snobem
Francuzi znają się na wszystkim, a przede wszystkim na sztuce. I na jedzeniu. I miłości. I nie zapominajmy o winach. No i oczywiście na polityce. Wy też się na tym znacie. Głośno i tonem nie znoszącym sprzeciwu wyrażacie swoje opinie. Wszystko co robicie jest świetne i wyjątkowe. A jeśli ktoś ma inne zdanie? No cóż, wtedy wystarczy puffnąć z dezaprobatą i wyższością :)
Bawcie się dobrze
Śmiejcie się, cieszcie miastem, spacerami, winem, rejsami po Sekwanie (polecam – to super zabawa), światełkami Wieży Eiffla, makaronikami, chrupiącymi bagietkami, widokiem z Sacré Coeur, karuzelą przy Luwrze.

 

 

Bo Paryż jest cudownym miastem, trzeba tylko dać mu szansę i nie dać się przytłoczyć.
 Bisous :*

You May Also Like

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *