Co tydzień ten sam problem: w której knajpie spotkać się ze znajomymi? Gdzie pójść na niedzielny brunch, gdzie na wino, gdzie na piwo, gdzie można potańczyć? Często pytanie jest retoryczne, bo i tak w efekcie idzie się do tego samego miejsca, co zawsze.
W Warszawie, jeszcze jakieś półtora roku temu, moich przyjaciół i mnie można było spotkać w barze Szlafrok przy Placu Teatralnym. Chodziliśmy tam przez blisko dziesięć lat, obsługa nas świetnie znała, drinki były bardzo dobre (Czarna Wdowa i najlepsze Long Island w mieście!) i lokalizacja sprzyjała dalszemu clubbingowi (pamiętacie jeszcze to określenie!? :) ). Niestety Szlafrok zamknęli, a my znaleźliśmy się w strasznej sytuacji – na gwałt musieliśmy zacząć szukać nowego miejsca, w którym będziemy mogli pogadać, wypić kilka kolorowych drinków i potańczyć przy nieco obciachowej muzyce (najlepiej z czasów podstawówki i liceum). Jak dotąd nie znaleźliśmy.
Kiedy przeprowadzasz się do nowego miasta musisz je jakoś oswoić. Sprawić, że będzie przyjazne. Do tego potrzebna jest mapa ulubionych miejsc. Miejsc, które będziesz odwiedzać regularnie i dzięki temu będziesz mieć poczucie stabilizacji. Poniżej przedstawiam Wam listę moich ulubionych knajp i barów, które pomogły mi przełamać głęboką niechęć do Brukseli.
Café Maison du Peuple
Pierwszą taką lokalizacją w Brukseli było Café Maison du Peuple na Saint Gilles. Trafiliśmy tam z A. podczas naszego pierwszego pobytu – weekendowego szukania mieszkania. Chodziliśmy po nieznajomym mieście i zastanawialiśmy się, gdzie są wszyscy młodzi ludzie? Gdzie studenci i hipsterzy? Wiedzieliśmy, że jeśli ich znajdziemy, to znajdziemy życie i miejsce dla siebie. I tak dotarliśmy na Parvis de Saint Gilles. Była to niedziela, na placu odbywał się targ, knajpiane ogródki były porozstawiane – tak, zdecydowanie to było coś dla nas.
Weszliśmy do CMP i przesiedzieliśmy tam parę godzin. Zostaliśmy zagadnięci przez jakąś Polkę siedzącą z rodziną przy stoliku obok. Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę z obsługą (łamanym wówczas francuskim) i zjedliśmy brunch (brunche dopiero stawały się modne!). To był udany dzień.
Nic dziwnego, że często tam wracaliśmy i to właśnie w Café Maison du Peuple musiała się odbyć impreza pożegnalna A. przed jego powrotem do Polski i to właśnie do tej knajpy skierowaliśmy swoje kroki, kiedy w sierpniu tego roku po raz kolejny szukaliśmy mieszkania.
Co do menu: przekąski, kanapki, śniadania, bruncze, lancze, zupy, drinki, piwo, kawa, herbata. Ot standardowo. W weekendy odbywają się imprezy, więc można też potańczyć. Szczegółowy grafik znajdziecie na ich stronie i na FB.
Café Belga
Café Belga jest świetnym miejscem na Palce Flagey. Idealne, żeby trochę popracować w ciągu dnia (o ile ktoś umie pracować w knajpie), zjeść lancz i deserek, a wieczorem umówić się na drinki ze znajomymi. W weekendy, kiedy na placu rozstawia się targ, po zakupach i skosztowaniu kilku ostryg z szampanem, Belga jest przystankiem obowiązkowym. Trzeba na spokojnie usiąść, poczytać gazetę i napić się popołudniowej kawy.
![]() |
bardzo stare zdjęcie! widzicie tych Państwa z psami w tle – są stałymi gośćmi i są widoczni na dużej liczbie zdjęć z Belgi wrzucanych na Instagrama :) |
Le Roi des Belges
Le Roi des Belges mieści się w ścisłym centrum na Place Saint Géry. W klimacie i menu podobne do CMP i Belgi. Jeśli jednak błąkacie się po starówce i już macie serdecznie dość turystów, czekoladek, frytek i gofrów w Le Roi des Belges znajdziecie oazę spokoju. I dobrą kawę. A weekend potańczycie.
Delirium Café
Skoro jesteście w Brukseli i jesteście na Grand Place, musicie, po prostu musicie pójść do Delirium. Stały punkt programu wszystkich wycieczek, ale zasłużenie. Delirium to bar, w którym podaje się piwo. Kropka. Nie wiem nawet czy mają cokolwiek do jedzenia i czy sprzedają inne alkohole. Tam idziesz wyłącznie napić się piwa, które wybierasz z menu grubości książki telefonicznej, albo pytasz barmanów. No i jeszcze punktem obowiązkowym jest podprowadzenie (czyli trzepotanie rzęsami do barmana i zostawienie dużego napiwku) kufla w słoniki .
Ważne – nie siadajcie na górze. Od razu zejdźcie do piwnicy i spróbujcie znaleźć wolne miejsce przy barze, ewentualnie przy jednej z beczek. O górze nawet nie myślcie.
Chez Franz
W Chez Franz, znajdującym się parę kroków od Ma Campagne przy 30 Avenue du Haut Pont, spędziłam wiele godzin. Nasze Drugie brukselskie mieszkanie znajdowało się tuż za rogiem, więc oczywistym było, że na wieczornego drinka schodziliśmy „w kapciach” nie próbując silić się na oryginalność. Nie było z resztą po co.
Atmosfera w barze jest świetna. Jedzenie dobre (w weekend od 18:00 – hamburgery. Aha, od 18:00 to znaczy, że choćbyście nie wiem jak bardzo były głodne i nie wiem jak bardzo prosiły obsługę – nie dostaniecie ich wcześniej: „Kucharz też ma prawo do przerwy i zjedzenia na spokojnie posiłku z rodziną!”), prosecco, duży wybór piw, a w weekendy gra band na żywo (chłopaki mają nawet kontrabasy!). Polecam!
Le Pain Quotidien
Coś dla Warszawiaków, którzy nie wyobrażają sobie tygodnia bez wizyty w Charlotte Chleb i Wino (czyli w sumie dla mnie). Bio pieczywo i ciasta, kawa, herbata, zupy i sałatki. Brzmi znajomo i może być dość przyjemne. Tyle tylko, że w Szarlocie ceny są przyjazne klientom (najbardziej wypasione śniadanie Charles – z kieliszkiem wina musującego, to o ile dobrze pamiętam jakieś 23-25 zł, czyli 5,50 EURO). Tymczasem w Le Pain Quotidien można swobodnie zbankrutować. W mojej ocenie jest tam za drogo i nawet jeśli staracie się nie przeliczać zbyt skrupulatnie brukselskich cen na złotówki (co Wam sugeruję) i tak po spojrzeniu w menu macie wrażenie, że ktoś Was chce strasznie naciągnąć.
Ale trzeba im oddać, że pieczywo i kawę mają smaczne. Chodzę tam tylko wtedy, kiedy bardzo brakuje mi Placu Zbawiciela.
Chez Maman
Występy Drag Queens, w tym cudowna La Diva Live – na żywo, prosecco, tańce, muzyka „z komputera” (wszystkie divy: Madonna, Christina, Britney, Kylie, Katy, Lady Gaga, Rihanna) i zabawa do białego rana. To wszystko w Chez Maman w okolicach Grand Place. Dla ludzi z dystansem i mających ochotę po prostu dobrze się bawić.
Teraz już znacie moje ulubione miejsca. Chodzę do nich dość często i przy każdej mojej wizycie w Brukseli odwiedzam co najmniej jedno z nich.
Jeśli nie macie pomysłu, gdzie wyskoczyć w ten weekend – mam nadzieję, że mój wpis okazał się dla Was pomocny!
Udanego weekendu!
Bisous :*