Home Office! Marzenie wielu pracowników biur, urzędów, kancelarii. Praca z domu to taka ziemia obiecana człowieka na etacie….
Wyobraź sobie następującą scenę.
Poniedziałek. Twoi bliscy wychodzą do pracy/szkoły/na zajęcia. Ty zamykasz za nimi drzwi, przeciągasz się rozkosznie, robisz 20 minutowy trening pilatesu i idziesz do łazienki przygotować się na powitanie nowego dnia. Dnia pracy. Kwadrans później, już ubrana w wygodne, ale eleganckie, domowe ubrania, robisz sobie kawę na mleku migdałowym z kardamonem i cynamonem, a z lodówki wyciągasz pudding chia. Jesz śniadanie przeglądając gazetę i lajkując kilka zdjęć na Instagramie (w tym oczywiście moje).
Po śniadaniu siadasz przy uprzątniętym stole. Stoją na nim świeże kwiaty. Otwierasz kalendarz, włączasz laptopa i sprawdzasz maile. Z głośników płyną spokojne nuty jazzu lub „peaceful piano” – dźwięki stworzone do pracy. Kończysz jeden projekt, odbywasz kilka rozmów telefonicznych, podrzucasz dokumenty do biura lub spotykasz się z klientem.
W przerwie robisz sobie matchę i lekki lunch. Żeby na chwilę oderwać myśli włączasz sobie jeden odcinek ulubionego serialu na Netlflix. Jeden. Potem wracasz do pracy.
Około szesnastej wyłączasz komputer, robisz obiad, prosisz partnera, żeby kupił awokado, bo się skończyło. Zanim bliscy wrócą, masz jeszcze chwilę, więc odpisujesz na kilka maili i robisz listę rzeczy do zrobienia następnego dnia. Jeszcze nie wrócili? Przeglądasz blogi i Instagram i szukasz fajnego hotelu na weekend.
Potem siadacie wspólnie do obiadu, rozmawiacie, śmiejecie się. Super dzień!
Pięknie prawda?
Wyobraź sobie teraz następną scenę.
Kiedy zamykają się drzwi za najbliższymi, zerkasz w stronę łóżka. „No tylko na chwilę” myślisz, planując przejrzeć Pudla pod kołdrą.
Budzisz się 40 minut później.
Cholera.
Ewentualnie przez te 40 minut przeglądasz Internety w telefonie. Nie wiadomo co gorsze.
Potem, ciągle w piżamie, snujesz się do kuchni by zrobić sobie kawę. Może nawet jakieś śniadanie. Wczoraj w lodówce widziałaś jogurt. Po godzinie siedzisz w kuchni, nadal w piżamie, przeglądając gazety lub Internety (bo jeszcze nie dotarłaś do ich końca!) i kończąc zimną kawę. Wzdychając sięgasz po laptopa, z obrzydzeniem sprawdzasz pocztę i odpowiadasz na wiadomości od niecierpliwych klientów. Zaglądasz do kalendarza. Lista zadań konkretna…o ten projekt jest mega ważny…zaraz, czy umyłaś już zęby?
Zaczynasz pracować. Nie możesz się skupić. Jakoś Ci niewygodnie. Przenosisz się na kanapę. Otwierasz na chwilę przeglądarkę, potrzebujesz sprawdzić coś w słowniku synonimów. Kwadrans później patrzysz na siebie z boku. Siedzisz w tej piżamie, poczochrana, owinięta kocem i oglądasz na YouTube „Cat Epic Fails” lub filmik makijażowy tego dziwnego geja. A projekt rozgrzebany. Dobrze, że chociaż na maile odpowiedziałaś.
Robisz sobie obiad. Puszczasz jeden odcinek serialu na Netflix. Oglądasz trzy.
Siadasz do pracy.
Za godzinę wracają bliscy.
Niechętnie się ogarniasz: zmieniasz piżamę na fikuśne domowe łaszki, czeszesz się i prawie wyglądasz jak te wszystkie fantastyczne dziewczyny z Instagrama lub Pinteresta. Myjesz zęby, bo nie pamiętasz, czy w końcu to zrobiłaś czy nie. Chcesz zrobić obiad, ale nie zrobiliście zakupów. Dzwonisz po pizzę.
W sumie przez cały dzień popracowałaś trzy może cztery godziny. Już wiesz, że będziesz pracować w nocy.
* * *
W moim życiu spełniają się oba scenariusze, z przewagą tego drugiego. Na szczęście już nie miażdżącą – pracuję nad tym.
Nie lubię pracować w domu. W domu fajnie się rysuje, robi i edytuje zdjęcia, skleja wpisy ze sobą. Ale już pisanie to katorga. Zwłaszcza, jeśli nie mam weny.
Przez lata siedzenia za kancelaryjnym biurkiem marzyłam o pracy w domu. Kurczę, przecież tłuc pisma procesowe to ja mogę z poziomu kanapy (poziom to słowo kluczowe), nie muszę siedzieć w pracy!
Pierwszy raz nadarzyła się okazja, kiedy wymieniali mi w domu rury. Musiałam pilnować robotników, bo palili papierosy usuwając piecyk gazowy. W pracy tymczasem oczywiście nastąpił kataklizm – sekretarka chciała się chować po śmietnikach przed listonoszem i poważnie rozważała „awarię” linii telefonicznej. Kolega przywiózł mi do domu dokumenty. Znałam sprawę i uznałam, że lepiej będzie, jak przygotuję pismo sama. Odpaliłam laptopa…i nic. Najpierw myślałam, że to przez robotników. Ale nie, oni wyszli, a ja ciągle nie mogłam się skupić. W kancelarii trzasnęłabym to pismo w trzy godziny. W domu zawiesiłam się przy pierwszym akapicie. W efekcie ten wydawałoby się drobiazg zajął mi ponad sześć godzin.
Dało mi to do myślenia.
Następne próby pracy w domu tylko potwierdziły moje obawy. Nie nadaję się do tego. Muszę wyjść „do pracy” w przeciwnym razie w ogóle nie jestem efektywna, bo czas przelatuje mi przez palce.
Kiedy przyjechałam do Brukseli znalazłam się w sytuacji, której najbardziej się obawiałam. Wiedziałam, że muszę pisać, publikować (choć i tak wiem, że chciałabyś, aby teksty pojawiały się częściej), robić zdjęcia, rysować. Jeden długi wpis ze zdjęciami to czasem nawet dziesięć godzin pracy. Pracy wymagającej dyscypliny i samokontroli.
Okropność.
Cały czas próbuję się odnaleźć w nowej dla mnie rzeczywistości, nauczyć skupienia w domowym zaciszu.
Mam jednak kilka rad dla początkujących freelancerek.
Wyjdź z łóżka!
Im wcześniej, tym lepiej. Przez pierwsze tygodnie to nierealne. Będziesz tak szczęśliwa, że nie musisz biec do pracy z wywieszonym językiem, że żadne obowiązki nie będą Ci się wydawały dostatecznie ważne.
To etap naturalny. Przeczekaj go.
Najważniejsze. Staraj się nie pracować w łóżku, a przynajmniej nie rób z tego reguły. Przyznaję, czasem zdarzyło mi się napisać kilka dobrych tekstów pod kołdrą. Ale tylko kilka. Na ponad sto…
Zrób się na bóstwo
Nie chodź w piżamie przez cały dzień (choć to kuszące), wybierz jakieś wygodne ciuchy, w których nie będziesz się wstydziła wpuścić sąsiadki czy kuriera. Może nawet zrób sobie lekki makijaż.
Bardzo często siedzę przy komputerze lub nad ilustracjami w dresie, owinięta kocem, poczochrana, ale z pomalowanymi ustami. Lubię tak.
Netflix to zło
Choć Netlix jest stroną startową w Twojej przeglądarce, nie ulegaj pokusie! Jeśli włączysz choć na chwilę „Przyjaciół”, utkniesz na dobrą godzinę śmiejąc się z żartów Chandlera. Od tej reguły jest jednak pewien wyjątek…
Poznaj swój cykl dobowy
Kiedy pracuje Ci się najlepiej? Rano czy wieczorem?
Na przykład mój mózg funkcjonuje najszybciej i najsprawniej po godzinie czternastej. Gdy pracowałam w kancelariach właśnie dlatego zdarzało mi się siedzieć po godzinach. Przeważnie w te trzy godziny – do siedemnastej – robiłam dwa razy więcej, niż w pierwszej połowie dnia.
Dlatego zazwyczaj rano nie piszę. Robię zdjęcia, rysuję – do dobry czas właśnie na Netlix, bo ni muszę być skupiona.
Biuro w kawiarni? Świetny pomysł!
Jeśli nie przeszkadza Ci hałas, lub masz dobre słuchawki, które pomogą odciąć się od zgiełku, biegnij do kawiarni! Ku własnemu zdumieniu odkryłam, że rozmowy i kawiarniany gwar w ogóle mi nie przeszkadzają. Umiem się od nich odciąć tak, że stanowią coś w rodzaju białego szumu.
Na przykład ten tekst w całości powstał nad Cappuccino w jednej z moich ulubionych knajp.
Muzyka do pracy
Znajdź sobie muzykę, przy której będzie Ci się dobrze pracować. Na przykład Adele i Florence de Machine słuchałam ilekroć musiałam napisać stanowcze pismo procesowe. Palce stukały w klawiaturę jak wściekłe.
Na Spotify znajdziesz masę playlist. Między innymi właśnie peaceful piano, dobrze wchodzi pod pracę.
Mam jeden warunek. Muzyki muszę słuchać z zewnętrznego głośnika lub ze słuchawek. Jeśli dźwięki dobiegają bezpośrednio z komputerowych głośników, totalnie nie mogę się skupić.
Kalendarz to Twój przyjaciel
Kalendarz do absolutna podstawa. Zapisuj w nim wszystko: zapłacenie rachunków, zrobienie zakupów, siłownię, kurs językowy, webinary, spotkania, telefony do wykonania, terminy itp. O niczym nie zapomnisz i błyskawicznie będziesz ustalać priorytety.
Domowe biuro
Przestrzeń do pracy jest szalenie ważna. Jeśli możesz wygospodarować w domu miejsce na ustawienie biurka – proszę bardzo! Tylko nie stawiaj go w sypialni. Po pierwsze praca będzie Cię prześladować nawet wieczorem. Po drugie pokusa zakopania się w pościeli będzie jeszcze silniejsza. Lepiej pracuj w kuchni lub salonie. Gdziekolwiek tylko możesz się rozłożyć ze swoimi rzeczami.
Ja pracuję w kuchni. Zdjęcia zdarza mi się edytować na kanapie.
Pogódź się z pracą w nocy i w weekendy
Tak czasem bywa. Zdarzają się dni, kiedy nic Ci nie idzie, a terminy gonią. Być może lepiej będzie Ci się pracowało w nocy. Bywa, że wpisy wjeżdżają na bloga nad ranem. Jeśli mi się dobrze pracuje, nie chcę przerywać. Odespać zawsze mogę następnego dnia.
Wychowaj bliskich
To może być najtrudniejsze zadanie. Dla większości ludzi fakt, że pracujesz w domu jest równoznaczny z tym, że się obijasz i masz nadmiar wolnego czasu. Jak to nie posprzątałaś domu, nie upiekłaś dwóch ciast i nie zrobiłaś trzydaniowej kolacji? Skandal.
Pamiętaj w godzinach 9 – 17 Ty też jesteś w pracy. A jeśli zrobisz coś poza pracą, na przykład zrobisz mrożoną pizzę na obiad, to już tylko efekt Twojej doskonałej organizacji.
Home Office może być super fajny, ale nie jest rozwiązaniem idealnym. Wymaga dyscypliny i samokontroli. Ale chyba warto spróbować go nieco oswoić.
Bisous :*
19 comments
Ewelina Ch
Ha, Home Office… W ubiegłym roku miałam zabieg, który wymagał tygodniowego odpoczynku już po wszystkim w domu – lekarz pozwolił mi trochę popracować, musiałam zresztą to robić, bo nie ma u mnie w pracy nikogo, kto by mnie mógł zastąpić, przerzuciłam się więc na tryb Home Office – Panie Boże, dobrze, że to był tylko tydzień… Produktywność leżała, głupi klienci dzwonili nie rozumiejąc, że ja akurat teraz mam przerwę na wyprowadzenie psa/ kawę/ cokolwiek, pracowałam potem wieczorami, mąż na mnie krzyczał, że się za bardzo wysilam i miałam wrażenie, że nic nie robię i zaraz nastąpi zawodowy koniec świata – z ulga wróciłam do biura :) nie nadaję się do pracy w domu :)
MerCarrie
:)))
Przynajmniej już masz pewność, że biurko w pracy jest super ekstra
:*
Franvienn
Jakbym czytała o sobie :) Praca w domu niestety nie ma samych zalet. Mi bardzo pomogło wyznaczenie przestrzeni do pracy. W moim malutkim mieszkaniu najlepszym rozwiązaniem okazał się duży parapet w kuchni. Daleko od kanapy i łóżka, za to czajnik na wyciągnięcie ręki! Zioła musiały się poświęcić dla laptopa, ale cóż, nie ma zwycięstwa bez ofiar.
Kawiarnie u mnie odpadają, nie potrafię się w nich skupić. Ale Ty się swojej trzymaj, bo widzę, że dobrze wpływa na wenę :)
MerCarrie
Pozdrawiam zielonych żołnierzy poległych na polu, pardon le mot, produktywności!
Trzymam kciuki, żeby to były jedyne ofiary :)))
Buziaki
Bea
Dla mnie najgorsi są bliscy, którzy zostają w domu. Mojej babci nie wytłumaczysz, że jak pracuję to tak jakby mnie nie było i nie ma przychodzenia bo „weź sobie zapisz, żeby kupić tabletki do zmywarki” – nie ma mnie! w pracy jestem!
Na szczęście dla mnie laptop ma zepsutą baterię i jednocześnie wtyczkę do ładowarki, więc jak odłączę to nie mogę podłączyć itd. więc nie odpinam jej nigdy i tym samym laptop jest cały czas na biurku, a nie w łóżku czy na kanapie. Ale i tak produktywność w domu w porównaniu z biurem spada znacznie.
Agnieszka D.
Zaintrygowałaś mnie…i uaktywnił się zmysł do czytania między wierszami ;)
Czyżby blogowanie z hobby stało się pracą …?
Może zdradzisz jakieś szczegóły obecnej aktywności zawodowej – nie tęsknisz za wytwarzaniem „stanowczych pism procesowych”?
MerCarrie
Tęsknię za salą sądową.
Za adrenaliną, odbijaniem piłeczki przeciwnika, przerzucaniem się argumentami…pisanie pism i umów często bywa nudne. Ale sala sądowa to czyste mięso.
Kasia
Oh, good one. Ja już 6 lat pracuję z domu i początki łatwe nie były. Ale teraz totalnie daje rade ;P Jedno jest pewne, makijaż rano to must!!! Sprząta człowieka i od razu się jest gotowym do działania!! Buziaki!
MerCarrie
Yeah!
Wyciągam szminkę!
:****
SimplyBeautiful
Szczerze mówiąc u mnie pewnie przeważał y drugi scenariusz …
musiałabym sie mocno mobilizować…
jednak nie mogę sie doczekać kiedy tak będzie.
Uwielbiam pracować z domu!
Pozdrawiam serdecznie!
Weronika
Monika
Kurczę, ja to jestem produktywna jak jest chaos-syn płacze, mąż go zabawia a ja piszę, dłubię w Photoshopie albo publikuję na Instagramie:) Kiedy jest cisza, Leon śpi, jestem sama to oglądam śmieszne filmiki z kotami, albo przeglądam Pinterest… Pociesz mnie i napisz, że to normalne.
MerCarrie
jedyny chaos, w którym jestem w stanie się odnaleźć, to bajzel na biurku i stole :)
Poza tym, żeby skupić się na filmikach z kotami cisza jest niezbędna!
:*
Ola Poems
Tekst o mnie.
Ale Ty… Niby dresik… ale czerwone usta muszą być! Like a Lady! <3
Olga, super tekst, pozdrawiam z dresu.. :)
MerCarrie
Jak się tak człowiek zrobi czerwienią lub brokatem (na powiekach – do dresu też daje radę), to od razu, że Pani Prezes ;)))
W.
A u mnie totalne przeciwieństwo! ;) co prawda pracuję z domu tylko kilka dni w miesiącu, ale moim zdaniem to najbardziej produktywne dni. mieszkam sama, więc nikt mi nie przeszkadza. W biurze dużo się rozmawia, ciągle ktoś dzwoni, a w domu cisza i spokój :) pewnie zależy w dużej mierze od rodzaju pracy i od częstotliwości home office ;) pozdrawiam!
Marta
Pracuję tak od ok. 3 lat. Ponieważ jestem spedytorką i ogarniam międzynarodową giełdę transportową, gdzie liczy się refleks i czujność, mam bata i samodyscyplinę w pakiecie. Nie ma dyscypliny – nie ma pieniędzy, tak to działa.
Teraz nawet mam obok niemowlę, którego pilnuję i karmię co kilka godzin. Da się to pogodzić, jedynie dom lezy trochę odłogiem. Nie gotuję, bo nie ma kiedy, bo jak już się wyrobię z robotą, lecę po starsze dziecko do szkoły.
Mimo wszystko lubię ten rytm, bardzo oszczędzam na czasie (wstaję 10 min przed rozpoczęciem pracy), nie wydaję kasy na kawki i inne pierdoły w drodze do i z pracy, ciuchów też potrzebuję o wieeele mniej. Choć to bywa minusem, bo czuję się jednak zaniedbana i chciałabym czasem usiąść przed kompem w spódnicy, szpilkach i pełnym makijażu. Mój mąż na to „A kto ci broni?”. Hmm, to nie takie proste :-)
Beti
Makijaż to podstawa! Ale u mnie pełny plus fryzura i dopiero wtedy pracuję :)
kate.simple.life
Olga, świetny tekst. Trochę jakbym czytała o sobie :D
MerCarrie
no to piąteczka! :*