Najczęściej wypowiadanymi przeze mnie słowami podczas wycieczek i wyjazdów wszelkiej maści są: „Jestem głodna. Gdzie zjemy?”. Nie inaczej było w Rzymie.

W Rzymie na każdym rogu można znaleźć restaurację, pizzerię, bistro, bar – nie każda z nich jest jednak dobra i warta uwagi. Ale które miejsce wybrać, żeby nie czuć się nabitym w karafkę domowego wina?

Muszę Wam powiedzieć, że ja miałam nie lada problem z wyborem właściwego miejsca. Żadna z knajp nie budziła mojego zaufania. Wszystkie były po brzegi wypełnione turystami i miałam wrażenie, że właściciele i kucharze zacierają ręce na myśl o pieniądzach, a nie „do roboty”. Dlatego często byłam wściekle głodna, a jak ja jestem głodna, to nie jestem dobrą towarzyszką. Zdecydowanie nie!
Niemniej udało nam się znaleźć kilka miejsc godnych polecenia i opanowaliśmy parę trików, którymi niniejszym postanowiłam się z Wami podzielić.

Kawa i Śniadania

MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie? MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie?

Ile razy słyszeliście, że nie wolno jeść na stojąco? Że każdy posiłek należy celebrować, usiąść przy ładnie nakrytym stole i nieśpiesznie cieszyć się jedzeniem? No to tej zasady nie stosujemy w Rzymie. Chyba, że chcecie przepłacić!
W kawiarniach pije się kawę i je śniadanie na stojąco, przy barze. Cena całego rachunku będzie wtedy o kilka euro niższa.
Kelnerzy się wycwanili i kiedy wchodzisz do kawiarni od razu pytają, przy którym stoliku chcesz usiąść. Wtedy odpowiadacie, że zjecie przy barze, oni na to, że przy stoliku jest przyjemniej, a wy że przy barze wygodniej ;)

Kawa w Rzymie jest po prostu dobra. Nie zastanawiajcie się specjalnie i wejdźcie do pierwszej lepszej kawiarni, zamówcie „caffe” lub „cappuccino”, obserwujcie uwijających się za barem baristów i cieszcie chwilą. A jeśli usłyszycie taką rozmowę, wiecie, że dobrze trafiliście.

– Ciao, Daniela caffe?
– Si.
– Macchiato?
– Si, grazie?
– Cornetto?
– Non, non grazie.

MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie? MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie? MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie? MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie?

Lunch

Jedzenie w restauracjach nie należy do najtańszych, dlatego staraliśmy się ograniczać lunche na mieście. Wyjątek zrobiliśmy w Watykanie i w muzeum kupiliśmy kanapkę, żeby ją zjeść na szybko w ogrodzie przed udaniem się na Plac Świętego Piotra.
W pozostałe dni robiliśmy małe zakupy w markecie i jedliśmy szybki posiłek na hotelowym tarasie na dachu. Też miło i smacznie.
Koszt takich zakupów to około 20 euro (wliczając wino), więc sami rozumiecie, że się opłaca.

MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie? MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie?

Kolacja

Kolację zawsze jadaliśmy na mieście. Głównie z tego względu, że był to posiłek, na który mieliśmy najwięcej czasu. W normalnych warunkach celebrowałabym śniadanie, ale w Rzymie szkoda mi było tracić cenne minuty.

Jedną z knajp polecił nam właściciel hoteliku, w którym się zatrzymaliśmy. Pizzeria nie wygląda jakoś szczególnie: wnętrze w ciemnym drewnie, proste, bez żadnych niepotrzebnych ozdób i udziwnień – trzy razy przeszliśmy obok zastanawiając się, czy to aby na pewno to miejsce. Kiedy zdecydowaliśmy się wejść okazało się, że otwierają dopiero o 18 (zmyliła nas obsługa siedząca za suto zastawionym stołem i racząca się winem – wyglądali jak klienci) („To dobry znak” – powiedział Adam). Poszliśmy zatem pod Koloseum, usiedliśmy na murku tępo wpatrując się w przechodniów. Na każdą osobę, która miała w ręku jedzenie miałam ochotę się rzucić i obrabować. Byłam niemiłosiernie głodna.
O 18:01 siedzieliśmy już przy stoliku i łakomym wzrokiem wpatrywaliśmy się w kredens, na którym pyszniły się ogromne bochny świeżego, obsypanego mąką chleba. Zamówiliśmy talerz antipasti, dwie pizze i karafkę domowego czerwonego wina.
O 18:10 restauracja była pełna ludzi: miejscowych i turystów, z każdego stolika dobiegały rozmowy, wybuchy śmiechu, szelest kartek przewracanych w przewodnikach, brzęk kieliszków, którymi wznoszono toasty życząc sobie udanego wieczoru.
A jedzenie? Było pyszne.

Via della Madonna dei Monti, 95,00184 Roma,Włochy, tel. 39 06 679 2770, Facebook

Zasada, że im gorzej miejsce wygląda z zewnątrz tym lepsze serwuje jedzenie, sprawdziła się już kilkukrotnie. Za pierwszym razem w lizbońskiej Alfamie, kiedy to co najmniej 8 lat temu z przyjaciółmi po długim spacerze stanęliśmy przed dwojgiem drzwi i musieliśmy wybrać: drzwi na lewo prowadzące do mordowni, w której kelner ma zakrwawiony fartuch czy do fikuśnej czystej restauracyjki. Poszliśmy do mordowni i zjedliśmy jeden z najpyszniejszych (i najtańszych) posiłków w życiu (opisałam potem tę knajpę bardzo dokładnie w moim dzienniku podróży i dwa lata temu moja Siostra z przyjaciółką, zaopatrzone w dziennik, trafiły do mordowni jak po sznurku i były zachwycone).

Trzeciego wieczoru naszych Rzymskich Wakacji przemierzyliśmy z Adamem kilka ulic i uliczek i nie znaleźliśmy żadnej restauracji, która by nam odpowiadała. Zniechęceni kierowaliśmy się trochę bezmyślnie w stronę Koloseum, kiedy spojrzałam w bok. Na końcu kompletnie pustej i ciemnej uliczki majaczyły białe parasole oświetlone ciepłym blaskiem lampek. Zdecydowanie skręciłam, przyspieszyłam kroku i ruszyłam w kierunku Światła. Na widok kilku zapyziałych stolików z widokiem na fantastyczną pustą ścianę nieco mnie przystopowało. Już miałam się odwrócić na pięcie, gdy Adam szepnął „Mordownia” i spojrzał na mnie wymownie.
Zajęliśmy stolik nie spodziewając się, że właśnie zaczyna się nasz najbardziej udany rzymski wieczór – prawdzie Dolce Vita.

Szybko omawiając kwestie jedzenia: zamówiliśmy bruchetty, makaron z owocami morza (ja), jagnięce żeberka (Adam), tiramisu i bardzo dużo wina. Wszystko było przepyszne. Sos do makaronu miał obłędny zapach, jagnięcina rozpływała się w ustach, a tiramisu – szaleństwo. Krem, aż żółty od użytych jajek, gęsty, biszkopty nasączone aromatyczną kawą…aż mi ślinka cieknie na samo wspomnienie. Potrawy na talerzach nie prezentowały się jak na zdjęciach w magazynach kulinarnych. Bo i nie o wygląd tu chodziło, lecz o smak. A tego tu nie brakowało.
– Ach! Ale pycha! Osiągnęłam zen! – powiedziałam do Adama wylizując talerzyk po tiramisu.
– Jedni chodzą na jogę. Ty jesz deser.
– No! I kto ma lepiej? Ja! A zamek w spódniczce najwyżej się trochę rozepnie.

MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie? MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie?

Wieczór ten nie byłby jednak tak udany, gdyby nie kelner. Komik, kucharz i sommelier w jednym. Łysy, chudy jak pies, ubrany w przyduży garnitur, mówiący płynnie po angielsku. Zagadywał wszystkich klientów, zaczepiał przechodniów, na pytania odpowiadał teatralnym szeptem, tak, aby wszyscy goście mogli go dobrze usłyszeć. W konsekwencji z każdego z ośmiu stolików wystawionych na zewnątrz restauracji co chwila dobiegały salwy głośnego i szczerego śmiechu. Był również młodszy kelner, Hindus z pochodzenia, zapatrzony w kolegę, jak w obrazek i również nieśmiało próbujący żartować. Na serwetce zapisałam kilka dialogów i bon-motów Króla Restauracji, aby nigdy nie umknęły mej pamięci.
A oto kilka z nich:

Lubię chodzić wieczorem do tego klubu. Spotykam się w nim z kochanką. Żona tego nie lubi. Jest strasznie zazdrosna. A kochanka? Nie! Kochanka nie jest zazdrosna!

Człowiek jest stworzony z wody. No i jeszcze z wina. I to by było na tyle.

Polecam tiramisu. Robię je sam. Wkładam w to całe swoje serce. Takiego szefa kuchnia jak ja, to w całej Italii nie znajdziecie! Takiego chudego oczywiście.
O! Proszę, tiramisu dla Pani. Jest lepsze niż Pana. Bo świeże.

Do niezdecydowanych dziewcząt:
Proszę, zastanawiajcie się. Macie czas, a ja wrócę za 20 minut, pół godziny, godzinę. Tylko alarmujcie, gdy skończy się wam wino. Do tego nie możemy dopuścić.

– Poproszę piwo
– No ja rozumiem, że jest pan na wakacjach, ale może by tak trochę zwolnić tempo?

Do nowych klientów:
Proszę, proszę, już znajdujemy stolik. O! Ta Pani już zapłaciła, więc wychodzi (pani jeszcze sączyła wino parskając śmiechem). Tutaj nie! Dziewczęta zostają do końca, a potem idziemy do klubu tańczyć razem całą noc. Hmmm albo tutaj. Obok mojego brata i matki. Bardzo mili ludzie, ale mało gadają, więc nie będą przeszkadzać. A jak nie będziecie zadowoleni to po prostu nie zapłacicie!

Do przechodzących obok, ewidentnie zgubionych, turystów:
– Zapraszam, zapraszam. Wspaniałe jedzenie, cudowne wino!
– Yyyy nieee….yyyy przepraszamy, czy to droga do….
– Tak, tak, to droga do mrożonego żarcia. Najpierw prosto, a potem w lewo.

No jak go tu nie uwielbiać? Stwierdziliśmy z Adamem, że chłopak musi bardzo lubić swoją pracę i ludzi. Urządza taki „one man show” dla turystów, osób, które z założenia już tu nie wrócą. Ale swoim zachowaniem, żartami, podejściem do klienta sprawia, że spędzają oni cudowny wieczór. I oto chyba chodzi.
Jeśli będziecie w Rzymie odwiedźcie tę restaurację. A gdy będzie Was obsługiwał chudy kelner w wiszących garniturowych spodniach i za luźnej kamizelce, pozdrówcie go ode mnie.

Al Cardello. Antico Ristorante dal 1920 di Angelo i Lidia; 00184 Roma – Via del Cardello 1, tel: 06.4745259

Lody

Nie można pojechać do Włoch i nie zjeść gelato. To jakby w Paryżu nie zjeść bagietki i croissanta, a nad Bałtykiem – flądry w smażalni.
Od czasu pobytu w Toskanii, do dziś szukam swojej „lodowej Magdalenki”, czyli lodów pistacjowych. Te w malutkiej lodziarni w San Miniato były najpyszniejszymi, jakie kiedykolwiek jadłam. Żadne potem nie były w stanie nawet zbliżyć się do ideału.

Aż do czasu, kiedy zjadłam porcję lodów pistacjowych tuż obok Watykanu, w lodziarni Old Brigde. Nie osiągnięto wprawdzie tego nasycenia smakiem, co w Toskanii, ale było bardzo blisko.

Old Bridge Gelteria, Viale Bastioni Di Michelangelo, 5, Rome Facebook

To druga lodziarnia, parę kroków od naszego hoteliku, więc siłą rzeczy byliśmy dość częstymi gośćmi. Lody pyszne, ładnie podane. Miła i zabawna obsługa. Polecam.

MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie?

La Nazionale, Via Nazionale 206,

Drinki

Jak wiecie, uwielbiam wodę. Zawsze mnie ciągnie nad morze, rzekę, jezioro. Kiedy zatem przechodząc mostem Regina Margherita zobaczyłam zacumowaną przy brzegu barkę, wydałam tylko cichutkie piśnięcie. Adam bez słowa wziął mnie za rękę i poprowadził nad wodę.
Baja to restauracja i bar. Moim zdaniem fantastyczne miejsce na kolację we dwoje, a jeszcze lepsze na spotkanie ze znajomymi. Miła obsługa, pyszne drinki, darmowe chipsy i orzeszki (podobno od 18, ale my dostaliśmy wcześniej), muzyka. A przede wszystkim spokojnie płynący Tybr.

MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie? MerCarrie Gdzie zjeść w Rzymie?

Baja. The River American Bar. Lungotevere Arnaldo da Brescia, Rome, +39 06 9436 8869   Facebook

To że młodzi ludzie lubią gromadzić się na placach, placykach, skwerach nie jest specjalną nowością. Jeśli jeszcze na skwerze jest fontanna przy której można przysiąść – sukces miejsca gwarantowany. W Rzymie natknęliśmy się na plac Madonna dei Monti Zjedliśmy tam kolację i napiliśmy się wina. Jedzenie delikatnie mówiąc średnie. Ale za to taras bardzo przyjemny. Można uczestniczyć w życiu placu niekoniecznie siedząc na schodkach i pijąc alkohol prosto z butelki.

La Bottega Del Caffe, Piazza Madonna dei Monti 5, tel: 06 47 41 578

To już koniec mojego przewodnika kulinarnego. Podobno najwięcej świetnych knajp jest na Zatybrzu, ale niestety nie udało nam się tam dotrzeć. Jeśli spojrzycie na mapę, wszystkie wymienione przeze mnie miejsca są w okolicach Koloseum i Forum Romanum, bo mieszkaliśmy w tej okolicy. Mam nadzieję, że dzięki temu, po całym dniu zwiedzania tych okolic nie będziecie się czuli zupełnie zagubieni.

Bisous (w zasadzie Ciao) :*

You May Also Like

One comment

Reply

sprawdzę te miejsca za 4 tygodnie
jedno po drugim
obiecuję :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *