Kiedy się obudziłam, z nadzieją wyjrzałam przez okno. Ale niestety – nie było niespodzianki: szaruga, deszcz i ziąb (tak, dla mnie każda temperatura poniżej 20 stopni to trzaskający mróz). A jak najprzyjemniej spędza się czas w taką pogodę? Oczywiście pod kocem, z filiżanką gorącej herbaty lub kieliszkiem czerwonego wina w jednej dłoni i pilotem do DVD w drugiej. Mogą się jeszcze przydać świeże figi i śliwki oraz orzechy na przekąskę. Pozostaje tylko wybrać film.
Chciałabym Wam dziś polecić kilka moich ulubionych francuskich komedii – każdą widziałam co najmniej po dwa razy i moim zdaniem są najlepszym lekarstwem na jesienny spleen. A zatem wkładamy płytę do odtwarzacza i klikamy PLAY.
„Chouchou” (Kociak)
Jest to film, który oglądam zawsze, kiedy jest mi bardzo smutno. Jeśli A. widzi, że sięgam po „Chouchou” wpada w lekką panikę, bo wie, że mój stan psychiczny nie jest najlepszy (wtedy magicznie pojawiają się lody, czekolada albo kwiaty)(hmmm powinnam oglądać ten film częściej).
Chouchou ma długie nogi, chodzi na szpilkach, lubi czerwoną szminkę i kocha Lady Dianę. Jest czarującą i elegancką kobietą. Albo czarującym i eleganckim mężczyzną. Bo w zasadzie Chouchou (Gad Elmaleh, którego uwielbiam) to imigrant z Chile (albo i nie), który przyjeżdża do Paryża i szuka schronienia i pracy. Przez żyjących w komunie narkomanów zostaje skierowany do parafii prowadzonej przez Ojca Leona…
Homoseksualista, przebierający się za kobietę, mieszkający na plebanii, którego przyjaciółeczki to drag queens…już wiemy, że mamy do czynienia z klasyczną komedią romantyczną :)
Niestety nie znalazłam zwiastuna z polskimi napisami :(
W tym miejscu nadmieniam, że w filmie w postać Vanessy wcielił się brat Gada – Arié Elmaleh, który jest bardzo przystojny i na którego bardzo lubię patrzeć. Rzekłam.
„Hors de prix” (Miłość nie przeszkadzać)
 
Znów Gad Elmaleh, tym razem partnerujący Audrey Tatou. Fabuła prosta jak budowa młotka. On biedny jak mysz kościelna, ona Gold Digger z klasą. On zakochany w niej po uszy, ona zakochana wyłącznie w środkach pieniężnych zgromadzonych na rachunkach bankowych poznawanych mężczyzn. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, że ona go w końcu docenia. Ale wymaga to czasu i niebieskiej koszuli. W zasadzie wielu niebieskich koszul.
Nieco banalna historia, ale opowiedziana w zabawny i pełen uroku sposób.
Zwiastun po francusku – musicie wybaczyć, ale ten z polskimi napisami opowiadał praktycznie cały i był pozbawiony wdzięku.
„Les Gamins” (Wieczni chłopcy)
 
Film ma wszystko, czego potrzebuje kinowy hit: wątek miłosny, wątek muzyczny, wątek polityczny i egzotyczne plenery (nie, nie chodzi mi tu o Paryż). Dodatkowo dialogi są świetne, gagi zabawne, a aktorzy grają wyśmienicie.
„Qu’est-ce qu’on a fait au Bon Dieu?” (Za jakie grzechy dobry Boże?)
 
Konserwatysta i ksenofob ma cztery córki – ładne, wykształcone dziewczyny. Chce dla nich jak najlepiej, czyli przystojnych, bogatych i eleganckich katolików za mężów. Aha i muszą być rodowitymi Francuzami. Córki zdecydowały inaczej i jako wybranków serca przedstawiły ojcu: Azjatę – buddystę, Araba – muzułmanina, Żyda i Katolika (hura!), ale czarnoskórego (putain!). Tatuś musi wypić piwo naważone przez córeczki i nie ma na to najmniejszej ochoty.
Film jest przesiąknięty niewybrednymi żartami na tle rasowym. Fabuła jest jednak fajnie poprowadzona, a aktorzy grają bardzo dobrze. Zabawna komedia na wyjątkowo aktualny temat.
„Bienvenue chez les Ch’tis” (Jeszcze dalej niż północ)
Szykujcie pudełko chusteczek, bo będziecie płakać ze śmiechu.
Philippe Abrams (kierownik poczty) chciał dostać przeniesienie do placówki na południe Francji (umówmy się, kto by nie chciał!). Aby ten cel osiągnąć wymyślił misterny plan, który, jak to bywa z misternymi planami, zawiódł w całości. Philippe tak przy tym podpadł zwierzchnikom, że postanowili go wydelegować do pracy na „końcu świata”. Wiecie, tam „gdzie wrony zawracają”, czyli na daleką północ Francji.
C. powiedziała, że dialekt Ch’tis użyty w filmie jest totalną bzdurą i ci ludzie mówią zupełnie inaczej. Nie mniej, film jest super śmieszny. Bolał mnie po nim brzuch – pracowały te mięśnie, o istnieniu których dawno zapomniałam…
„Le placard” (Plotka) 
 
Zapewne wszystkie znacie ten film. Żeby nie wylecieć z roboty Pignon jest w stanie nawet zostać homoseksualistą. Kropka. Nic więcej nie trzeba dodawać.
„Tais-toi” (Przyjaciel gangstera)
 
Gangser (Jean Reno) i Idiota (Gérard Deprdieu) trafiają razem najpierw do więziennej celi, a potem do psychiatryka. Absurdalna komedia o przyjaźni wbrew wszelkim przeciwnościom losu.
Scena z zabawką wydającą z siebie dźwięk krowy – bezcenna. Kiedy dostałam taką samą na gwiazdkę swoją radością wprawiłam rodzinę w osłupienie. Bardziej się z niej cieszyłam niż z wymarzonego zegarka MK…
Zwiastun z angielskimi napisami – musicie mi wybaczyć, ale przynajmniej poćwiczycie języki obce.
„Les Femmes du 6ème étage” (Kobiety z 6 piętra)
 
Bogacz mieszkający wraz z nadętą jak balon żoną w stylowym apartamencie paryskiej kamienicy zaprzyjaźnia się z hiszpańskimi imigrantkami mieszkającymi  parę pięter nad nim – na poddaszu. Przyjaźń ta sprawia, że znów zaczyna się uśmiechać i cieszyć życiem, co wyjątkowo nie pasuje jego wiecznie nadąsanej żonie.
Film pełen ciepła, humoru i hiszpańskiego temperamentu. Czerwone wino – konieczne.
„Le Petit Nicolas” i „Les vacances du petit Nicolas” (Mikołajek i Wakacje Mikołajka)
Bardzo obawiałam się ekranizacji przygód Mikołajka – tak wiele rzeczy mogło się w niej nie udać. Przede wszystkim chłopiec mający się wcielić w małego Mikołajka mógł nie sprostać postawionemu przed nim zadaniu, a książki mogły zostać odarte z wdzięku i humoru.
Moje obawy szczęśliwie się nie spełniły. Oba filmy są bardzo zabawne, dzieciaki grają świetnie, a rodzice Mikołajka są jak żywcem wyjęci z książki. Moja ulubiona filmowa zagadka to: „zamień zdanie: Jaś obszedł jezioro na stronę bierną” :)Ze smutkiem jednak stwierdzam, że chłopiec grający w pierwszej części Mikołajka był dużo fajniejszy niż w drugiej. Te dzieci za szybko rosną! (albo filmy kręcą zbyt wolno)

Którykolwiek z powyższych filmów wybierzecie będziecie się świetnie bawić. Gwarantuję.
A Wy jakie francuskie komedie byście poleciły?
Bisous :*

You May Also Like

7 comments

Reply

Le dîner de cons?

Reply

muszę obejrzeć!

Reply

Koniecznie ?Z nowszych klasyków intouchables i l’auberge espagnole ale napewno juz to widziałas. Świetny blog uwielbiam cie czytać !

Reply

Na intouchables płakałam jak bóbr… film jest Bardzo Dobry!

Dziękuję za super miły komentarz!
Miłego dnia :)

Reply

Le dîner des cons to oczywiscie klasyka, Les Bronzés, szczegolnie Les Bronzés font du ski (lata 80-te co prawda, ale za kazdym razem placze ze smiechu), L’Emmerdeur z Brelem i Ventura, La Cage aux folles. Ze wspolczesnych tytulow Le prénom, Les herbes folles, Les Emotifs anonymes, jest ich cale mnostwo!

Reply

Można spędzić miesiąc przed telewizorem ;)

Reply

Uwielbiam francuskie kino. Ma w sobie to coś, pewna magię. Mam cała masę filmów do których wracam z ogromną chęcią i wręcz sentymentem. Francuzi potrafią robić naprawdę dobre filmy. Uwielbiam zarówno klasykę, jak i filmy współczesne. Zapraszam również na moją listę francuskiego kina komediowego http://angellovesdreams.pl/francuskie-komedie-idealne-na-wieczor/ Kociaka jeszcze nie widziałam, koniecznie muszę obejrzeć. A nam wszystkim życzę wielu wspaniałych godzin spędzonych w towarzystwie fantastycznych filmów

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *