Na świecie jest niewiele rzeczy przyjemniejszych niż długie, leniwe śniadania. Kiedy masz czas przygotować coś innego niż owsianka czy kanapki. Kiedy możesz usiąść wygodnie przy ładnie nakrytym stole i niespiesznie zajadać przygotowane smakołyki popijając domową kawą. Dla mnie jest to najmilsza chwila dnia. Kiedy jeszcze tę chwilę mogę dzielić z bliskimi mi ludźmi, jestem szczęśliwa.

Dlatego lubię wspólne biesiadowanie z przyjaciółmi. Mamy dla siebie czas, możemy pogadać, nacieszyć się swoim towarzystwem i pysznym jedzeniem. Jedyny (całkiem malutki) kłopot z tego typu spotkaniami, to ich organizacja: Gdzie? Kiedy? O której? Co podać do jedzenia? Z dziećmi, czy bez? Oczywiście najprościej jest po prostu spotkać się modnej śniadaniowni (co ma swoje niewątpliwe zalety i są dni, kiedy marzysz tylko o tym, żeby ktoś Ci podał śniadanie, a potem po nim posprzątał!). Moim zdaniem jest to jednak pójście na łatwiznę. Poza tym jest odarte z wyjątkowości. Nie sztuką jest spotkać się w knajpie. Sztuką jest pomyśleć o przyjaciołach, o ich potrzebach i sztuką jest przyjąć ich tak, aby czuli, że są dla nas naprawdę ważni.

Kiedy przeszło rok temu zorganizowaliśmy z Adamem śniadanie dla naszych przyjaciół, okazało się sukcesem. Własnoręcznie upieczone przez Adama croissanty (tak, sam robił ciasto francuskie. Stwierdził, że nie wie, jak ludzie funkcjonują z niemowlakami. On musiał parę razy wstać, żeby rozwałkować i przełożyć ciasto i był nieprzytomny. A jak muszą się czuć młodzi rodzice!) zrobiły furorę, moje amerykańskie naleśniki także zebrały pochwały, wypito morze kawy i herbaty, a goście zasiedzieli się do godzin późno popołudniowych. Spotkanie tak zapadło uczestnikom w pamięć, że co kilka tygodni dopytywali się, kiedy będą mogli przyjść znowu i czy Adam upiecze rogaliki.

convivialité 5

Uznaliśmy, że skoro w tym roku okres Bożonarodzeniowo – Noworoczny jest wyjątkowo łaskawy dla ludu pracującego, najlepiej spotkać się w niedzielę, po Nowym Roku. Zaprosiliśmy gości, od razu uprzedzając pytania Niektórych, czy będą croissanty (tak, tak Włodeczku, to do Ciebie ;) ).

Listę gości zamknęłam na 13 osobach (i tak o jedną za dużo – mam eleganckiej zastawy tylko na 12 osób). Potem Adam spontanicznie zaprosił kolejnych 5, a mi pociemniało w oczach. 18 osób to ja nawet nie miałabym gdzie i na czym usadzić. Machnęłam ręką i powiedziałam, że w takim razie dzieci też są mile widziane. W sumie już wszystko jedno! Doszłam do wniosku, że przy stole będziemy najwyżej siedzieć na raty. Trudno. Po krzesła poszliśmy do naszych ulubionych Sąsiadek zostawiając je jedynie z kanapą. Nie wiem w jaki sposób zjadły obiad.

Czym zapchać 18 dorosłych plus co najmniej trójkę dzieci? Oczywiście rogalikami. No i goframi! Gofry w są bardzo proste w przygotowaniu, a jeśli jeszcze dostało się w prezencie ślubnym dwie gofrownice, (w tym taką, która robi smakołyki w kształcie głowy Myszki Miki), to ich smażenie idzie szybko. W sytuacji podbramkowej można je także smażyć na bieżąco. Wystarczy zrobić trochę więcej ciasta i potem w kilka minut kolejne porcje są gotowe.

Co do przepisu na gofry korzystam z tego z Kwestii Smaku. Niestety rzadko wychodzą chrupiące i nie do końca jestem w stanie ustalić od czego to zależy. Wydaje mi się, że po prostu domowy sprzęt nie rozgrzewa się do tak wysokiej temperatury, co profesjonalny sprzęt gastronomiczny – ot cały sekret.

Gofra poproszę!
Gofra poproszę!

Na około 8 sztuk (cztery normalne i cztery myszki – są nieco mniejsze) potrzebujemy:

  • 1,5 szklanki mąki
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka cukru
  • W wersji na bogato ziarna z 0,5 laski wanilii
  • 2 jajka
  • 0,5 szklanki roztopionego, przestudzonego masła (można też użyć oleju, ale ja wolę delikatny maślany smak)
  • 1,3 szklanki tłustego mleka

Wszystkie składniki miksujemy na gładką, aksamitną masę. Masa powinna być nieco gęstsza od naleśnikowej. Aby uzyskać właściwą konsystencję, w razie potrzeby możecie dodawać mleka/mąki.

Płytki gofrownicy przecieracie pędzelkiem lub ręcznikiem papierowym odrobiną oleju, nagrzewacie (najlepiej niech gofrownica zrobi jeden cykl smażenia „na pusto”, wtedy będzie miała dobrą temperaturę). Masę nakładacie na płytki i smażycie. Bardzo ważne, żeby gofry stygły na kratce. Jeśli położycie je na blaszce, desce lub talerzu nabiorą wilgoci.

Jeśli tak jak ja przygotowujecie smakołyk dla pułku wojska na kilka minut przed podaniem włóżcie je do rozgrzanego do 100 stopni piekarnika, żeby się trochę podgrzały.

A potem już jecie!

Najlepsze dodatki do gofrów?

  • Sos czekoladowy (po 0,5 tabliczki mlecznej i gorzkiej czekolady rozpuszczamy w około 2 łyżkach mleka)
  • Sos malinowy (czyli po prostu zmiksowane maliny – najlepsze do tego są mrożone)
  • Owoce: ananas, borówki, truskawki (w sezonie letnim)
  • Miód
  • Krem śmietanowy (200 ml śmietanki kremówki ubijamy na sztywno, a następnie miksujemy z opakowaniem serka mascarpone i ziarnami z połówki laski wanilii – nie dodajemy cukru!)

Na stole nie powinno zabraknąć także serów czy sałatek – nie wszyscy goście będą chcieli nafaszerować się wyłącznie cukrem. Ja przygotowałam nieco zapomnianą już sałatkę pieczarkową, którą uwielbiałam jako dziecko.

convivialité 6

Na miskę sałatki (po porcji dla 10 osób) potrzebujemy:

  • 1 kg pieczarek
  • Sok z połówki cytryny
  • 3-4 jajka (zależy od wielkości) ugotowane na twardo
  • Ćwiartkę małej cebuli
  • Sól i pieprz
  • Majonez
  • BLENDER!!!

Pieczarki gotujemy ok 20-30 minut z sokiem z cytryny (żeby nie straciły koloru). Odcedzamy i zostawiamy do wystygnięcia. Kiedy wystygną porządnie odciskamy je z wody (bardzo ważne, w przeciwnym razie sałatka będzie wodnista i niesmaczna). Wrzucamy po małej porcji do blendera i mielimy – nie na super drobne kawałki, pieczarka musi być wyczuwalna. Zmielone pieczarki przekładamy do miski. Blendujemy obrane jajka (też nie na bardzo drobno), potem blendujemy cebulę. Wszystkie składniki mieszamy razem. Dodajemy sól i pieprz. Od razu uprzedzam, że przypraw trzeba dać sporo, bo i pieczarki i jajka są mdłe. Dodajemy 1-2 łyżki majonezu. Dodawajcie go stopniowo, bo łatwo przesadzić. Konsystencja sałatki ma być gęsta! Na koniec jeszcze raz doprawiamy do smaku solą i pieprzem.

Sałatka wyszła na tyle smacznie, że Poli z miską w rękach szepnęła do mnie „Bardzo dobra, ale nikt się nie dowie, bo właśnie zjadłam połowę. I planuję dokładkę” :))))

Aby nieco rozproszyć styczniowe chmury, proponuję wznieść toast kieliszkiem prosecco. Gwarantuję, że słońce pojawi się natychmiast!

convivialité 8

Słońce!
Słońce!

Ponieważ jestem estetką stół musiał wyglądać pięknie! Lśniący obrus, porcelana, wypolerowane kieliszki i sztućce. Lubię, kiedy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Pokazuję w ten sposób gościom, jak bardzo są dla mnie ważni i jak cieszyłam się na ich wizytę. Zresztą to chyba widać – uprasujcie ponad dwumetrowy obrus. Generalnie powodzenia…

convivialité 3
jeszcze czysto
convivialité 3
moja kolekcja filiżanek, jestem z niej dumna

Muzyka, szalejące dzieciaki, przyjaciele, pyszne jedzenie, ciepła, parująca herbata – to mój przepis na perfekcyjne weekendowe popołudnie. Spróbujcie – nie będziecie żałować!

Amator adamowych croissantów i parującej herbaty, czyli Włodek
Amator adamowych croissantów i parującej herbaty, czyli Włodek
convivialité 14
Dzieło zniszczenia! Resztkę sałatki Adam wyjadł niosąc miskę do zmywarki

convivialité 15

Bisous :*

You May Also Like

6 comments

Reply

Śliczne filiżanki!

Reply

^_^ lata kolekcjonowania

:*

Reply

To mój ulubiony wpis.
Masz przepiękną kolekcję filiżanek i strasznie żałuję, ze nie mogę pokazać Ci mojej :-) Nie jest może tak śliczna i – z racji tego, ze dopiero co założyłam mój własny dom – dużo uboższa niż Twoja, ale za to w bardzo podobnym stylu.
Wasz stół w ten wyjątkowy dzień prezentował się naprawdę wspaniale :-)

Reply

Dziękuję!
Muszę przyznać, że solidny wkład w kolekcję mieli moi najbliżsi i przyjaciele. Wiedzą, że filiżankę zawsze przyjmę z radością (a jak jeszcze ma złote wykończenia to będę popiskiwać!). Jestem pewna, że już niebawem stworzysz swoją, zachwycającą kolekcję
:*

PS: masz pomysł, co zrobić żeby gofry były chrupiące?

Reply

Też korzystam z przepisu z kwestii smaku i wychodzą mi gumiaste :-( Wpadła mi do głowy taka myśl, ze może to przez to, ze przed podaniem podgrzewamy je w piekarniku, ale nie jestem teraz w stanie ustalić, czy to na pewno jest powód, bo nie pamiętam czy przed włożeniem do piekarnika kiedykolwiek osiagnelam efekt super chrupiących gofrow.
Będę niedługo opracowywać przepis na gofry na mleku modyfikowanym i może te wyjdą chrupiące :-)

Reply

To będę czekać z niecierpliwością :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *