Pisanie o ciastkach w Tłusty Czwartek, to jak pisanie, że na wiosnę będą modne motywy kwiatowe – banalne. Tytułowe bułeczki udały się jednak tak dobrze, że od wczoraj nie mogę myśleć o niczym innym i postanowiłam się z Wami podzielić przepisem.
Z bułeczkami cynamonowymi jest jeden problem, przeważnie wychodzą za suche. Niedawno P. ubolewała, że korzystała z różnych przepisów, ale zawsze było coś nie tak. Wychodziły dobre, lecz nadal czegoś im brakowało (według P. oczywiście, bo spożywający byli zachwyceni).
Postanowiłam coś na to zaradzić przy pierwszej możliwej okazji.
Okazja nadarzyła po kilku (!) miesiącach . Dopadł mnie głód cukru. Kiedy to mi się przytrafia, nie myślę racjonalnie, tylko szukam po szafkach słodyczy (przeważnie ich tam niestety na szczęście nie ma). Po bezskutecznych poszukiwaniach zaczynam piec (nieważne, że ciastka/babeczki/tort będą gotowe za kilka godzin – to dla mnie żadna przeszkoda. Pewnego razu piekłam babeczki o pierwszej w nocy. Jedna, wyjedzona prosto z foremki, zaspokoiła moje zapotrzebowanie na cukier. Resztę zaniosłam do pracy. Koledzy byli bardzo zadowoleni). Tym razem postanowiłam upiec upiorne bułeczki, modyfikując znane mi przepisy (m.in. ten z Kwestii Smaku).
W moim genialnym planie była luka – bułeczki są z ciasta drożdżowego, które, psia kość, musi wyrosnąć…
W moim genialnym planie była luka – bułeczki są z ciasta drożdżowego, które, psia kość, musi wyrosnąć…
Składniki:
- 3 szklanki mąki pszennej
- 4 łyżki cukru (samo ciasto nie będzie słodkie – można ewentualnie dosłodzić – ale uwaga, bo nadzieniu jest sporo cukru)
- szczypta soli
- 1 szklanka ciepłego (ale nie gorącego) mleka
- 25 gram świeżych drożdży
- 1/2 szklanki roztopionego masła
Nadzienie
- 2-3 łyżki cynamonu*
- 1/2 szklanki brązowego cukru*
- 2/3 szklanki posiekanych migdałów
- 1/2 szklanki posiekanych rodzynek
- odrobina roztopionego masła
*proporcje można zmieniać według własnego uznania, ale mieszanka cukru i cynamonu musi przykryć całe ciasto
Syrop
- 5 kieliszków whisky lub koniaku
- 2 łyżki brązowego cukru
- 1/3 szklanki wody
Drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku. Dodajemy do wymieszanej w misce z cukrem i solą mąki. Dolewamy rozpuszczone masło. Mieszamy składniki widelcem, a potem wyrabiamy, aż uzyskamy gładkie ciasto. Formujemy kulę, wkładamy do miski posmarowanej oliwą i przykrywamy folią lub lnianą ściereczką. Ciasto zostawiamy do wyrośnięcia – albo na całą noc (w lodówce), albo, jak ja, na dwie-trzy godziny obok kaloryfera.
Przygotowujemy syrop: do rondelka wlewamy alkohol, wodę i cukier. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez 5-10 minut (niestety, syrop robię „na oko”) – zredukuje się tylko trochę, nadal będzie dość płynny. Odstawiamy do ostudzenia.
Mieszamy cukier z cynamonem oraz posiekane migdały z posiekanymi rodzynkami. Ciasto rozwałkowujemy na w miarę równy prostokąt o grubości ok 0,5 cm. Smarujemy rozpuszczonym masłem, następnie syropem (nie żałować, ale nie przesadzić – nie może się z ciasta lać, a zatem z wyczuciem ;) ). Potem posypujemy placek mieszanką cynamonu i cukru oraz migdałami i rodzynkami – całość ciasta musi być pokryta równomiernie, nie żałujemy! Zwijamy ciasto (tą szerszą stroną) w roladę – jak makowiec – nie za ścisło. Następnie kroimy roladę na 3 cm kawałki i układamy obok siebie, zachowując małe odstępy, w brytfance wyłożonej papierem do pieczenia. Całość odkładamy w ciepłe miejsce na 2 godziny do wyrośnięcia (ja zostawiłam na całą noc). Potem wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni (u mnie z termoobiegiem) i pieczemy 25-30 min – bułeczki mają być ładnie zarumienione, więc trzeba pilnować. Przed wstawieniem do piekarnika można je też posmarować roztrzepanym jajkiem – będą lśniące.
Po upieczeniu studzimy (krótką chwilę – dłużej się nie da, bo obłędny zapach uruchamia pracę ślinianek!) posypujemy cukrem pudrem…i jemy! Proponowałabym Wam przygotowanie bułeczek dzień wcześniej. Rano pozostanie tylko wstawienie ich do piekarnika – fantastyczne śniadanie zagwarantowane, nie tylko w weekend :)
Smacznego!