Misję urządzania Pałacu dla Księżniczki w zasadzie można uznać za zakończoną. Meble pierwszej potrzeby zostały zakupione, pozostały już tylko ozdóbki i inne drobiazgi. Poza tym, gdybym przyniosła do mieszkania kolejny mebel lub bibelot, A. wsadziłby mnie do najbliższego samolotu do Warszawy. I podejrzewam, że nawet nie poczułby żalu…
Żeby powstrzymać swoje dekoratorskie zapędy, spacerowałam. Odwiedzałam miejsca, w których jedyne co mogłam kupić – to kawa i ciastka. W sumie całkiem przyjemna zamiana. Pogoda oczywiście była szalona (podobna, jak dziś w Warszawie) – oberwania chmury na zmianę z pełnym słońcem i sztormowym wiatrem.
Zapraszam Was do obejrzenia zdjęć.

 

Nie, nie jesteśmy w Berlinie! To Parc du Cinquantenaire i Łuk Triumfalny. Wygląda jak Brama Brandenburska i jakby inaczej powiesić flagę – w sumie (prawie) wszystko by się zgadzało ;)

 

Cafe Belga. Niestety, zaglądam tu zbyt często ;)

 

Okolice placu Flagey. Cisza, spokój, woda i ładna architektura. A w weekend targ.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A już niebawem – post, w którym zdradzę, jakie miejsca w Brukseli odwiedzić, żeby kupić fajne meble w przyzwoitych cenach.
Miłego weekendu!
Bisous :*

 

You May Also Like

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *