Kolejna wizyta w Brukseli za mną. Wiem, że Was bardzo ostatnio zaniedbałam, ale na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że byłam bardzo zajęta: szukaniem mebli do brukselskiego mieszkania, skręcaniem tych mebli (Ikeo – przeklinam Cię!), spacerowaniem (to podobno najlepszy fitness) oraz podziwianiem występów Drag Queens – z resztą te z Was, które zaglądają na mojego Facebooka i Snapchata, doskonale wiedzą, o czym piszę ;)
Bruksela znów mnie zaskoczyła: słońcem, bardzo miłymi i pomocnymi ludźmi oraz urodą (?!). Była jakaś czystsza i przyjaźniejsza niż zwykle i muszę przyznać, że po raz pierwszy od dawna czułam się w niej dobrze – prawie jak w domu!
Odwiedziłam swoje ulubione miejsca: Cafe Belga, restaurację Davi – Thai, Muzeum Magritte i sklep Delehaize ;) Ale, co najważniejsze, udało mi się kupić fajne meble w Troc (marmurowe blaty!) i spotkać z dawno niewidzianymi znajomymi.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć – chwila relaksu, bo w następnych postach będzie dużo czytania!
Studio witrażu – miejsce niesamowicie ciekawe i szalenie klimatyczne – można przyjść na pokaz tworzenia tych szklanych arcydzieł
Taverne Esperance – urocze miejsce, w klimacie Belle Epoque. W budynku mieści się bar i hotel (ze zdjęć pokoi wynika niestety, że z art deco mają niewiele wspólnego). Uwaga – w barze nie serwują deserów (okrutni ludzie!!!).
Muzeum – wystawa czasowa dotyczyła 2050 roku…no cóż – skafanderek milusi – tkanina trochę jak z second handu.
![]() |
jeden z wielu murali – wspaniale wkomponowany w ulicę i budynek. Drzewo zostało „odrysowane” od cienia rzucanego przez drzewo rosnące nieopodal! I to zderzenie życia i śmierci… |
Buziaki :*